Najlepsi młodzi naukowcy mogą stracić na nowych przepisach, które proponuje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Każdy doktorant będzie otrzymywał stypendium. Na początku w wysokości 110 proc. minimalnej płacy, a po dwóch latach studiów i pozytywnej ocenie śródokresowej – 170 proc. Tak wynika z projektu ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Jednocześnie nowe przepisy przewidują, że doktoranci zostaną pozbawieni innej pomocy materialnej, czyli m.in. stypendiów rektora, socjalnych oraz zapomóg. Nie będą mogli też zabiegać o zwiększenie stypendium doktoranckiego. Wyjątkiem będą jedynie niepełnosprawni, którzy otrzymają prawo do zwiększenia świadczenia o 30 proc. (ale tylko do czasu przeprowadzenia oceny śródokresowej).
Dodatkowo od wypłacanego świadczenia mają być odprowadzane składki do ZUS.
– Analizujemy, ile faktycznie zyskają, a ile stracą doktoranci. Chcemy, aby mieli zapewnione godne warunki do życia, a nie tylko egzystowania. Przecież osoby, które decydują się na ścieżkę naukową, są już w wieku, w którym zakładają rodziny. Reforma miała im zapewnić to, że będą mogli skupić się na badaniach, tymczasem wydaje się, że proponowany zapis nie zrealizuje tego celu – podkreśla Michał Gajda, przewodniczący Krajowej Reprezentacji Doktorantów. – Najtrudniej będzie przez dwa pierwsze lata nauki – dodaje. Okazuje się bowiem, że doktoranci po odjęciu składek do ZUS otrzymają na rękę mniej niż 2 tys. zł. Tymczasem teraz, łącząc wszelkie możliwe formy wsparcia, najlepsi mogli otrzymać o wiele więcej. – Kumulując wszystkie świadczenia, można dostać 3 tys. zł na rękę – mówi Michał Gajda.
Dodatkowo resort chce zakazać doktorantom podejmowania pracy na uczelni.
– Mamy wątpliwości co do tego przepisu przy proponowanej wysokości stypendium. On również uderzy doktorantów po kieszeni i zmusi do dorabiania poza uczelnią. Będziemy chcieli, aby resort się z niego wycofał albo go zmodyfikował – zaznacza Gajda.
Ponadto zmiany, które przedstawił resort, doprowadzą do tego, że na studia doktoranckie będzie się trudniej dostać. Będzie je mogło prowadzić mniej szkół, bo wzrosną dla nich wymagania. M.in. uprawnienia doktorskie będą miały tylko te placówki, które w danej dyscyplinie mają kategorie naukową A+, A lub B+.
– Obecnie zdarza się, że studia doktoranckie oferują uczelnie z notą C, czyli najniższą. Jak mają uczyć prowadzenia badań naukowych, skoro poziom tych, które same prowadzą, jest niski – zastanawia się Michał Gajda. Z projektu wynika, że te, które mają kategorię C lub nie mają żadnej, stracą swoje uprawnienia już 1 października 2018 r.
Resort szacuje, że w nowym systemie liczebność uczestników szkół doktoranckich zmniejszy się niemalże dwukrotnie – do 23,5 tys. osób.
Etap legislacyjny
Projekt w trakcie konsultacji