Minimalne płace na uczelniach będzie gwarantowała ustawa, a nie rozporządzenie. Tak wynika z wyjaśnienia Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Obecnie pensje dla akademików są wypłacane zgodnie z zasadami zawartymi w rozporządzeniu ministra nauki i szkolnictwa wyższego z 2 grudnia 2016 r. w sprawie warunków wynagradzania za pracę i przyznawania innych świadczeń związanych z pracą dla pracowników zatrudnionych w uczelni publicznej (Dz.U. z 2016 r. poz. 2063). Określa ono m.in. minimalne stawki płac. Wskazane jest w nim np., że wynagrodzenie zasadnicze profesora zwyczajnego nie może wynosić mniej niż 5390 zł miesięcznie, adiunkta z habilitacją – 4305 zł, a asystenta 2450 zł.
Resort nauki pracuje nad nowym prawem dla uczelni. Już 19 września na Narodowym Kongresie Nauki przedstawi projekt ustawy. Zapowiedział, że nowe regulacje dotyczące płac znajdą się bezpośrednio w nowej ustawie zamiast w rozporządzeniu. „Takie podejście gwarantuje większą ochronę, stabilniejszą sytuację pracowników, a jednocześnie ograniczy liczbę aktów okołoustawowych przyczyniając się do zmniejszenia zbędnej biurokracji – zapewnia MNiSW”.
Uczelnie zatem nie zyskają wolnej ręki w ustalaniu wynagrodzeń akademików. Nadal będą obowiązywały minimalne stawki.
Co na to związkowcy?
– Jeżeli minimalne wynagrodzenia znajdą się w ustawie, a nie w rozporządzeniu, to koniecznie jest wpisanie do ustawy również mechanizmu ich waloryzacji – zaznacza Janusz Rak, prezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Ustawę trudniej jest zmienić niż rozporządzenie. Waloryzacja zatem zagwarantuje, że wynagrodzenia będą mogły rosnąć bez nowelizowania ustawy – dodaje. Przypomina też, że zasadnicze pensje pracowników uczelni nie uległy zmianie od 2015 r. – Mam nadzieję, że ministerstwo weźmie to pod uwagę i pracując na ustawą, podwyższy minimalne kwoty – apeluje Janusz Rak.