Kilka tysięcy osób z powodu niepłaconego czesnego trafiło do rejestrów dłużników. W sumie są one winne ponad 14,5 mln zł.
ikona lupy />
Najwięcej zalegają szkołom żacy z Małopolski / Dziennik Gazeta Prawna
Przybywa osób, które mają zadłużenie wobec uczelni i szkół policealnych. Problem dotyczy 9,1 tys. ludzi. Największy dług młodzi mają wobec szkół wyższych. 5,6 tys. osób zalega na kwotę przekraczającą 11,5 mln zł. Wobec szkół policealnych dług sięga 3 mln zł. Ma go nieco ponad 3,5 tys. osób.
Problem dotyczy głównie studiujących w placówkach prywatnych, ale także i opłat za studia zaoczne na uczelniach publicznych. Są i tacy dłużnicy, którzy nie rozliczyli się za naukę ze szkołą policealną, a potem z uczelnią.
Na Uniwersytecie im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie 2014 osób zalega z płatnościami na kwotę 483,5 tys. zł. Największy dług studenta wynosi 5,5 tys. zł.
– Średnia wartość należności to ok. 2 tys. zł – mówi Anna Korzekwa z Uniwersytetu Warszawskiego.
– W naszej szkole najwyższa zaległość w opłacie za studia to równowartość roku czesnego – przyznaje Klaudia Riemer, rzeczniczka Wyższej Szkoły Bankowej z oddziałami w Gdańsku i Toruniu.
Skomplikowana umowa
Jednym z powodów, dla których młodzi Polacy wpadają w spiralę uczelnianych zaległości, jest porzucenie studiów, ale bez wypowiedzenia umowy szkole. Są tacy, którzy zapisali się na studia zaoczne, zapłacili wpisowe, złożyli papiery i nigdy więcej nie pokazali się na uczelni. Wielu porzuca kierunki, które przestały być dla nich interesujące.
– Studenci i uczniowie szkół policealnych nie czytają umów, które zawierają z placówkami. Myślą, że zostaje ona rozwiązana, gdy przestaną płacić czesne, i tym samym zostaną skreśleni z listy. Nic bardziej mylnego. Z każdym kolejnym miesiącem ich dług wobec placówki narasta. By tak się nie działo, konieczne jest formalne rozwiązanie umowy z placówką, czyli poinformowanie na piśmie, że rezygnuje się z uczestnictwa w zajęciach – wyjaśnia Andrzej Kulik, rzecznik Biura Informacji Gospodarczej Krajowy Rejestr Długów. Do takich firm trafiają informacje o zaległościach.
– U nas najczęstszy powód jest dość prozaiczny: studenci zapominają o dokonywaniu wpłat w terminie – dodaje Riemer. Drugim powodem jest sytuacja materialna.
Jak zauważają eksperci, brakiem pieniędzy często tłumaczą się także ci, którzy w rzeczywistości je mają, ale nie dopełnili formalności i liczą, że odwołanie się do biedy skłoni wierzyciela, by anulował dług.
Listy i SMS-y
Uczelnie w różny sposób radzą sobie ze ściąganiem należności. – Nie współpracujemy z firmami windykacyjnymi. Studenci, którzy mają kłopoty ze spłatą zobowiązania, mogą złożyć wniosek o rozłożenie go na raty. Każdy dostaje też informację na indywidualnym koncie studenckim m.in. o wysokości należności. Ponadto wysyłamy monity (np. SMS), które przypominają o terminie zapłaty – tłumaczy prof. Marek Dzida, prorektor Politechniki Gdańskiej ds. kształcenia i dydaktyki.
– W przypadku osób, które znalazły się w trudnej sytuacji, zachęcamy do spotkania i wspólnego wypracowania rozwiązania. Każdą sprawę rozpatrujemy indywidualnie. Istnieje możliwość wydłużenia terminu płatności lub rozłożenia zaległości na raty – wtóruje Klaudia Riemer z Wyższej Szkoły Bankowej.
Na Uniwersytecie Warszawskim też początkowo wysyłane są zawiadomienia. Ich skuteczność wynosi ok. 80 proc. – Jeśli wezwania nie przynoszą skutku, to wydział może zgłosić sprawę do uniwersyteckiej centrali, która może nierzetelnego studenta zgłosić do Krajowego Rejestru Długów – wyjaśnia Anna Korzekwa.
Kredyt do spłaty
Zaległości wobec uczelni to negatywny aspekt zadłużenia młodych ludzi. Inaczej wygląda sprawa kredytów studenckich, zawieranych z bankami na preferencyjnych warunkach. W poprzednim roku akademickim do banków wpłynęło niespełna 4,5 tys. wniosków. Ze studentami i doktorantami zawarto 3,6 tys. umów kredytowych. Około 40 proc. beneficjentów uzyskało kredyt z wysokością miesięcznej transzy 1000 zł.
Spośród wszystkich kredytów studenckich udzielonych w latach 1998–2016 w całości spłaconych zostało ok. 275 tys. Z systemu nadal korzysta ok. 119 tys. osób, z czego w trakcie karencji lub spłaty jest ok. 89 tys., a w trakcie wypłat – ok. 30 tys.