Jeszcze w grudniu minister zdrowia Izabela Leszczyna zapewniała, że minister finansów Andrzej Domański podpisze plan finansowy NFZ do końca grudnia, by w ostatnim dniu ub.r stwierdzić, że „ten podpis nie jest jej potrzebny”, bo mimo jego braku „fundusz podpisuje umowy ze szpitalami i z przychodniami, a pacjentom udzielane są świadczenia”. I wyjaśniła, że umówiła się z Andrzejem Domańskim, że „każde pieniądze, które pojawią się w budżecie, będą kierowane do NFZ”. – Wtedy będzie trzeba zmienić plan finansowy NFZ i wtedy minister finansów go podpisze – zapewniła. Również prezes funduszu Filip Nowak zapewniał w grudniowym wywiadzie dla DGP, że przyjęcie planu nie jest niezbędne dla normalnego funkcjonowania publicznego płatnika.
NFZ bez planu finansowego. Eksperci: nie można zmienić czegoś, czego nie ma
Zdaniem ekspertów nie jest to jednak takie proste. – Bez akceptacji planu nie można go zmienić, a więc np. nie można ani dosypać do budżetu NFZ dodatkowych środków, ani nawet przesunąć ewentualnych pieniędzy z funduszu zapasowego NFZ na wydatki bieżące. Nie można bowiem zmienić czegoś, czego nie ma – zauważa Wojciech Wiśniewski, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich. I dodaje, że art. 124 ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych daje minister zdrowia możliwość samodzielnej publikacji planu w Dzienniku Urzędowym Ministra Zdrowia. – Pytanie, dlaczego minister Leszczyna tego nie zrobiła. Prawdopodobnie to kwestia odpowiedzialności, której szefowa resortu zdrowia nie chce wziąć wyłącznie na swoje barki, co jest zrozumiałe, zważywszy na wątpliwości, które przekazał minister finansów w październikowym piśmie do wiceministra zdrowia Marka Kosa – zauważa ekspert.
Problemem są podwyżki wynagrodzeń w ochronie zdrowia
Spośród siedmiu punktów najważniejsze dotyczą finansowania świadczeń i podwyżek minimalnych wynagrodzeń pracowników zatrudnionych w ochronie zdrowia. Minister finansów chce wiedzieć, jakie działania Ministerstwo Zdrowia zamierza podjąć, by zracjonalizować wydatki na podwyżki przewidziane przez ustawę w 2025 r. W ubiegłym roku pochłonęły one dodatkowe 16 mld zł, w bieżącym pochłoną co najmniej kolejne 16 mld zł. Wśród ekspertów nie brakuje głosów, że jedynym wyjściem jest nowelizacja ustawy o najniższym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia, która przewidziane podwyżki by wstrzymywała lub odraczała o co najmniej kolejny rok. Sam minister finansów zauważa jednak, że ustawa spełniła swoje zadanie, poprawiając sytuację finansową personelu medycznego w systemie publicznym, a tym samym, o czym już nie wspomina, zatrzymując go w państwowych przychodniach i szpitalach. – Przypomnijmy, że to nie podwyżki, ale waloryzacja pensji minimalnych, które czasami w ogóle nie odpowiadają kwalifikacjom, skali obowiązków i obciążenia pracą nie tylko lekarzy i pielęgniarek, lecz także całego personelu medycznego. Oszczędzanie na kadrach jest krótkowzroczną polityką, która prędzej czy później przynosi negatywne konsekwencje, lecz nie dla polityków, ale dla pacjentów – zauważa Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. I ostrzega, że zatrzymanie ustawy mogłoby grozić przyspieszeniem drenażu kadry do prywatnej opieki zdrowotnej.
Brak podwyżek pozbawi szpitali pielęgniarek?
Podobne obawy mają pielęgniarki. – Gdyby doszło do zamrożenia ustawy, pacjenci mogą w dłuższej perspektywie zostać pozbawieni opieki pielęgniarskiej. W 2030 r. prawa emerytalne będzie miało 60 proc. pielęgniarek (obecnie to 30 proc.). Bez podwyżek wiele z nich zapewne odejdzie na emeryturę – mówi Dorota Ronek, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP). Dodaje, że pielęgniarki z obawą czekają na kwiecień, na kiedy zaplanowano procedowanie obywatelskiego projektu ustawy o minimalnych wynagrodzeniach. – Ma on częściowo naprawić błędy obecnej ustawy, zapewniając pracodawcom środki na podwyżki i dopasowując wynagrodzenia do kwalifikacji, a także podnosząc wynagrodzenia dla pielęgniarek ze „starymi” dyplomami liceów medycznych, szkół policealnych lub z licencjatem z pielęgniarstwa. Obecnie zarabiają one najmniej, a są wśród nich mentorki z najdłuższym stażem i największym doświadczeniem. To głównie one pracują w publicznej ochronie zdrowia – podkreśla Dorota Ronek. Podobne podejście mają związki zawodowe wszystkich zawodów medycznych. Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii Tomasz Dydek mówił w rozmowie z DGP, że w razie wstrzymania realizacji ustawy personel medyczny jest gotów utworzyć kolejne białe miasteczko.
Plan finansowy NFZ. Co z pieniędzmi na nadwykonania?
To jednak tylko pierwszy z największych problemów, jakie niesie za sobą nieprzyjęcie planu finansowego NFZ. Kolejny to zapłaty za świadczenia zdrowotne, m.in. nadwykonania, czyli świadczenia wykonane ponad kontrakt, w tym nielimitowane (które fundusz musi pokryć) i limitowane (które pokryć może). – Na razie czekamy, z nadzieją, że minister finansów plan jednak podpisze, choć sam wiceprezes NFZ Jakub Szulc przyznał, że brakuje w nim co najmniej 7 mld zł – mówi przedstawiciel dużej organizacji szpitali, który woli wypowiadać się anonimowo.
A Wojciech Wiśniewski ostrzega, że w obliczu braku podpisu ministra finansów pod planem pod znakiem zapytania stoi zapłata za nadwykonania limitowane i nielimitowane w IV kw. 2024 r. – Być może część tych zobowiązań trzeba będzie pokryć ze środków zaplanowanych w przyszłorocznym planie, a w obecnym, przedstawionym przez NFZ, zabrakło pozycji „zobowiązania z lat ubiegłych”. Brak przejrzystej decyzji dotyczącej finansowania świadczeń w IV kw. mogą zniechęcić zarządzających szpitalami do wykonywania zadań w kolejnych okresach – zauważa. ©℗