- Chodzi o to, żeby liczba porodów ze znieczuleniem rosła, a nie malała. Taki jest cel wprowadzonych zmian. W tych rozwiązaniach mieści się również cel społeczny - uważa Filip Nowak, prezes NFZ.
W połowie roku zmieniły się zasady finansowania znieczulenia przy porodzie. Szpitale z wysokim odsetkiem porodów w znieczuleniu mogą liczyć na premię, inne, które tego warunku nie spełniły, premii nie dostają. Ten pomysł się sprawdził?

Zacznijmy od tego, że sporym zaskoczeniem dla nas było, gdy słyszeliśmy ze strony szpitali, że nie wykonują znieczuleń przy porodzie drogami natury, bo kobiety same z nich rezygnują. Niektórzy zarządzający placówkami medycznymi twierdzili, że chętnie stosowaliby znieczulenie, ale panie nie są nim zainteresowane.

Warto w takim razie słuchać kobiet bez pośredników – one bardzo chcą mieć dostęp do znieczulenia w czasie porodu, tylko często słyszą, że nie ma kto go wykonać, bo brakuje anestezjologów.

Co jeszcze bardziej zaskakujące – taka narracja bardzo często pojawiała się w doniesieniach z tych szpitali, które powinny być liderami, jeżeli chodzi o znieczulenia. Mówimy o specjalistycznych, dużych jednostkach, które przyjmują najwięcej porodów. Oczywiście pojawiał się również argument braku anestezjologów. Stąd rozwiązanie, które zaproponowała pani minister Leszczyna w pakiecie dla zdrowia kobiet „Bezpieczna i świadoma Ja”. Jego celem było zmotywowanie szpitali do zwiększania liczby znieczuleń przy porodach drogami natury.

Czyli premie?

Najbardziej motywującym elementem jest finansowanie. W związku z tym oprócz finansowania znieczulenia do porodu, które funkcjonowało od wielu lat, wprowadziliśmy wspólnie z panią minister dodatkowe zachęty dla tych porodówek, które oferują odpowiednio dużą liczbę znieczuleń w odniesieniu do liczby wszystkich porodów.

Co to znaczy „dużo” w tym przypadku?

Wysokość premii jest uzależniona od tego, jaki udział procentowy mają porody ze znieczuleniem w porównaniu z liczbą wszystkich porodów drogami natury w danej placówce. Wskaźniki premiowe są ustalone na poziomie 12 proc., 19 proc. i 21 proc. Im więcej porodów drogami natury ze znieczuleniem, tym bardziej ten wskaźnik rośnie. Są to więc dodatkowe pieniądze, które NFZ płaci niezależnie od wyceny samego porodu i kosztu znieczulenia. Warto dodać, że za znieczulenie do porodu drogami natury też płacimy dodatkowo.

Premia zachęciła szpitale do zwiększania liczby znieczuleń?

Już sama zapowiedź jej wprowadzenia spowodowała, że szpitale zaczęły oferować możliwość rodzenia bez bólu. W województwie wielkopolskim w 2023 r. znieczulenie stosowano w przypadku mniej niż 1 proc. porodów. To coś nieprawdopodobnego, zwłaszcza że jest to region, w którym znajduje się jedna z dwóch największych porodówek w Polsce. We wrześniu, czyli po kilku miesiącach funkcjonowania mechanizmu premiowania, wskaźnik ten w Wielkopolsce wzrósł do ok. 10 proc. A porodówka, o której mówiłem wcześniej, z 1 proc. w 2023 r., doszła do 15 proc. we wrześniu 2024 r.

Czyli premia spowodowała, że szpitale jednak były w stanie przeorganizować swoje działania, znalazły anestezjologów, którym zaczęło się opłacać znieczulać rodzące kobiety?

Okazało się, że motywacja finansowa zadziałała, a anestezjolodzy są zainteresowani wykonywaniem tych procedur.

W którym województwie sytuacja pod względem dostępności do znieczulenia przy porodzie jest najlepsza?

Jeśli chodzi o organizację porodów, najlepsza sytuacja jest na Mazowszu. Tu mieści się porodówka, gdzie już połowa porodów drogami natury jest wykonywana przy znieczuleniu pacjentki i było tak jeszcze przed wprowadzeniem premii.

Ale co z mniejszymi ośrodkami? Czy sytuacja rodzących kobiet z mniejszych miejscowości również się poprawiła?

Mechanizmy finansowe, o których mówimy, dotyczą wszystkich porodówek, zarówno dużych, jak i małych. Ale faktycznie dyskusja na temat opieki okołoporodowej i tego, które usługi mogą jeszcze oferować duże, a które mniejsze ośrodki, przez cały czas się toczy.

To jak globalnie zmienił się wskaźnik znieczuleń przy porodach po wprowadzeniu systemu motywacyjnego?

W 2023 r. wynosił on niecałe 18 proc., we wrześniu tego roku było to już 24,5 proc. I rośnie w zasadzie we wszystkich województwach. Całościowe dane za ten rok będą w I kw. 2025 r.

Czego się spodziewacie w przyszłym roku? Czy wskaźnik będzie dalej rósł i czy w planie finansowym NFZ na kolejny rok nie zabraknie na ten cel pieniędzy?

Pieniądze na ten cel są. Chodzi o to, żeby liczba porodów ze znieczuleniem rosła, a nie malała. Taki jest cel wprowadzonych zmian. I umówmy się – w tych rozwiązaniach mieści się również cel społeczny. Możliwość porodu bez bólu jest dla kobiet bardzo ważnym elementem przy podejmowaniu decyzji o macierzyństwie, więc odczarujmy to i powiedzmy, że ono nie musi wiązać się od samego początku z ogromnym bólem.

Ile do tej pory pieniędzy NFZ przeznaczył na zachęty dla szpitali? I ile pieniędzy na ten cel będzie w roku kolejnym?

W III kw. tego roku jest to ok. 12 mln zł. Roczny koszt szacujemy na prawie 60 mln zł.

Czy NFZ planuje jakieś zmiany w tym systemie? Część ekspertów domaga się, aby płacił premię także w przypadku, gdy poród naturalny zakończy się jednak cesarskim cięciem.

Warto przypomnieć, jak wygląda mechanizm finansowania cesarskiego cięcia. Znieczulenie w tym przypadku jest już wliczone w cenę. Z naszych rozmów ze środowiskiem ginekologów-położników wynika raczej, że mamy w Polsce zbyt wysoki odsetek cięć cesarskich. Widzimy to zresztą w naszych danych. Część kobiet decyduje się na cesarkę, bo boi się bólu. Mamy jeden z najwyższych w Europie wskaźników wykonywanych cesarek – ok. 50 proc. Stąd sugestia położników i ginekologów, że biorąc pod uwagę światowe trendy, należy obniżać liczbę tych procedur na rzecz porodów naturalnych w znieczuleniu. Mechanizm premiowania ma również taki cel.

Ale na grudniowym posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. opieki okołoporodowej przedstawiciel NFZ poinformował, że możliwość premiowania przy cesarkach będzie rozważona.

Jeszcze raz wyraźnie podkreślę – koszt znieczulenia przy cesarskim cięciu jest wliczony w cenę porodu. Oczywiście analizujemy różne sytuacje. Nasz przedstawiciel odniósł się do kwestii porodu drogami natury ze znieczuleniem, gdy po dłuższym czasie trwania akcji porodowej lekarze decydują jednak o konieczności przeprowadzenia cesarskiego cięcia. Tu pojawia się pole do dyskusji ze środowiskiem medycznym.

Czy myślicie o jakiejś modyfikacji tego programu?

Jak każde z nowych rozwiązań, to również wymaga analizy po pewnym czasie funkcjonowania. Tym bardziej że jest jeszcze zachęta w postaci dynamiki, czyli placówka, która podnosi procent znieczuleń, może uzyskać dodatkowy efekt finansowy. Dlatego najpierw analiza wprowadzonych zmian, a potem – być może – modyfikacje.

Kiedy możemy się spodziewać takiej analizy? Połowa przyszłego roku, czyli w rocznicę funkcjonowania nowego mechanizmu?

Rok to najkrótszy okres, kiedy można oceniać efekty wprowadzonych rozwiązań, szczególnie w medycynie. ©℗

Rozmawiała Dominika Sikora