Choć ludności Polski będzie ubywać, popyt na usługi szpitalne wzrośnie, zwłaszcza na oddziałach chorób wewnętrznych, geriatrii i okulistyce. Porodówki, pediatria i neonatologia odnotują spore spadki – wynika z raportu NFZ.
Rosną wydatki na leczenie szpitalne, a sytuacja nieszczególnie się poprawia. Mało tego – w ciągu najbliższych kilku lat – do 2020 r. – liczba hospitalizacji ma wzrosnąć o ponad 3 proc. Natomiast za 15 lat – o blisko 8 proc. (w stosunku do roku 2014). System może tego nie wytrzymać (leczenie szpitalne to najdroższa forma terapii). Dlatego niezbędne są znaczące reformy w ochronie zdrowia. Nie mogą one jednak polegać na likwidacji limitów świadczeń w kontraktach ze szpitalami, jak sugeruje się czasem w debacie na temat ochrony zdrowia, lecz na wzmocnieniu podstawowej opieki zdrowotnej i poradni specjalistycznych.
Szpital za drogi
Co drugi Polak w wieku powyżej 80 lat przynajmniej raz w roku trafia do szpitala. Ta grupa będzie stanowić coraz większy odsetek społeczeństwa. I to właśnie seniorzy będą czynić tłok w szpitalach i spowodują, że zmienią się nasze potrzeby zdrowotne jako społeczeństwa.
Aby uniknąć finansowej katastrofy, resort zdrowia i fundusz próbują zreformować system, biorąc przykład z innych państw, gdzie udało się z powodzeniem zmienić strukturę świadczenia pomocy medycznej, przerzucając ciężar ze szpitali na poradnie i placówki opiekuńcze. Gdyż – co znającym tylko polskie realia może wydać się zaskakujące – w prawidłowo działającym systemie opieka poza szpitalem jest skuteczniejsza. Choćby z tego powodu, że chorobę można wykryć wcześniej, a przy przewlekłych schorzeniach ustabilizować ją poprzez leki oraz edukację zdrowotną. Dlatego Holandia – lider Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia (Polska jest w nim na ostatnim miejscu) – przyjęła specjalną ustawę, która reguluje, w jaki sposób opiekować się pacjentami ze schorzeniami ciągnącymi się do końca życia. Nikt tam nie kryje, że w zmianach chodzi nie tylko o lepszą jakość i dostępność opieki, lecz także kontrolę kosztów.
Także nasi decydenci dyskutują o tym, co zrobić, aby pieniądze były wydawane efektywniej.
Jak mówi Jerzy Gryglewicz, ekspert z Uczelni Łazarskiego, nowe mapy potrzeb zdrowotnych zakładają znaczną redukcję liczby łóżek szpitalnych. Nie ma sensu utrzymyać na jednym obszarze np. trzech oddziałów położniczych, gdy żaden z nich nie jest wykorzystywany w pełni. – Już teraz NFZ przy wyborze świadczeniodawców zaczyna stawiać na kompleksowość usług i koordynację opieki nad pacjentem – dodaje Gryglewicz.
Wreszcie zaczynamy też rozwijać opiekę długoterminową. – Wielu pacjentów, którzy obecnie leżą w szpitalach na internie czy chirurgii, mogłoby być z równą skutecznością leczonych np. w zakładach opiekuńczo-leczniczych – zauważa prof. Andrzej M. Fal z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny. Dotychczas takich zakładów nie opłacało się otwierać, ale część szpitali (nawiasem mówiąc są to najlepsze, wyróżnione w rankingu DGP, placówki), czując koniunkturę związaną ze starzeniem się populacji, zaczęła je organizować. I nie pomyliły się. Narodowy Fundusz Zdrowia zapowiedział, że wkrótce zwiększy wyceny świadczeń realizowanych w takich miejscach.
Resort zdrowia podpisał zaś niedawno pierwsze umowy o dofinansowanie na utworzenie dziennych domów opieki medycznej. Powstaną 54 takie miejsca, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb. – Położenie seniora do szpitala powinno być ostatecznością. Trzeba inwestować w opiekę środowiskową i zsynchronizować ją z pomocą społeczną – podkreśla prof. Fal.
Niezależnie, czy seniorów będziemy leczyć w domach, czy w szpitalach, wniosek z raportu NFZ jest też taki, że coraz bardziej będzie nam brakować lekarzy. Oni też się starzeją i, zależnie od specjalizacji, średnio po 30 proc. ma już powyżej 60 lat. A młodych przybywa za wolno (przez limity przyjęć na studia oraz emigrację).
Lekarzy na lekarstwo
Wprawdzie w niektórych specjalizacjach (np. pediatria) liczba świadczeń zmaleje, więc sytuacja pacjentów może się poprawić. Ale w większości będzie gorzej. Chodzi o geriatrów, internistów, kardiologów i okulistów.
O tym, jakie specjalizacje lekarze wybierają, decydują nie potrzeby, ale polityka w zakresie wyceny świadczeń i edukacji. Jedną z barier jest też to, że zapotrzebowanie na edukację specjalistów zgłaszają do MZ konsultanci wojewódzcy z danej dziedziny i nie zawsze w ich interesie jest, by mieć większą konkurencję.
Jednak najważniejsze są zarobki. – Część specjalizacji jest nieatrakcyjna finansowo – ubolewa Damian Patecki, przewodniczący zarządu Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Sam jest w trakcie specjalizacji z anestezjologii i intensywnej terapii. Ale jego dziewczyna będzie psychogeriatrą. Bo, jak podkreśla Patecki, są idealiści gotowi pracować z seniorami, choć taka praca jest trudniejsza. – Starsze osoby są bardzo wymagające, zarówno jeśli chodzi o aspekty emocjonalne, jak i medyczne. Potrzebują multidyscyplinarnego podejścia i doświadczenia w komunikacji z pacjentami – wylicza.
Dziś państwo stara się zachęcić młodych lekarzy lepiej płacąc za deficytowe rezydentury. Zdaniem Pateckiego najważniejsze są dobre – także finansowo – warunki pracy. Jak geriatra będzie mógł przyzwoicie zarobić, zaraz przybędzie chętnych do tej specjalizacji. I jeszcze jedna rzecz – należałoby geriatrię wprowadzić w szerszym wymiarze do programu studiów medycznych. On miał na swojej uczelni tylko kilka godzin zajęć z tego przedmiotu.
Zamiast trzymać seniorów w szpitalach, obejmijmy ich kompleksową opieką w poradniach i domu