Leczenie dzieci kosztuje dużo więcej niż dorosłych. Tymczasem wyceny procedur są zaniżane nawet o jedną trzecią. Pielęgniarki z Centrum Zdrowia Dziecka odrzuciły wczoraj propozycje 250 zł brutto podwyżki. Strajk trwa już ponad tydzień. Ale nawet gdyby dyrekcji szpitala i resortowi zdrowia udało się ugasić ten pożar, bez zmian systemowych pediatria będzie kuleć coraz bardziej. Nakłady na nią są za niskie nawet o 25–30 proc. – twierdzą lekarze.
O tym, że świadczenia dla dzieci często rozliczane są poniżej kosztów, wiadomo od kilkunastu lat. Kolejni ministrowie zdrowia dostawali sygnały w tej sprawie. I nic nie robili.
– Pediatria to wiele różnych dziedzin, w całej Polsce jest niedofinansowana. Wielokrotnie apelowaliśmy, by zwiększyć na nią nakłady – zżyma się Piotr Nowicki, dyrektor Szpitala Klinicznego PSK nr 1 we Wrocławiu. – W ostatnich latach nic się nie zmieniło. Świadczenia ogólnopediatryczne są bardzo mocno niedoszacowane – potwierdza prof. Teresa Jackowska, konsultant krajowy ds. pediatrii i ordynator oddziału pediatrycznego Szpitala Bielańskiego. O ile konkretnie, trudno jej powiedzieć. – Takie wyliczenia to zadanie agencji taryfikacji – mówi. Ale na tyle, że nawet sprawnie zarządzane oddziały mają wręcz żadne szanse, by się zbilansować.
Ustalając wyceny – jak twierdzą pediatrzy – zakładano, że dziecko potrzebuje mniej leków i – w odróżnieniu od seniorów – rzadko ma kilka chorób naraz. Gdy w 2008 r. weszły rozliczenia świadczeń medycznych według jednorodnych grup pacjentów, wysokospecjalistyczne procedury, takie jakie realizuje m.in. CZD, zostały wycenione w wielu przypadkach tak samo jak dla dorosłych.
A dzieci są droższe. Choćby dlatego, że normy dla dzieci są zwykle wyższe. – Potrzeba np. dwa razy więcej pielęgniarek. Mój szpital wydaje na nie 40 mln zł rocznie, a podobna placówka dla dorosłych połowę tego – wylicza dr hab. Maciej Kowalczyk, szef Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
Także aparatura i materiały medyczne są droższe – bo bardziej precyzyjne. – Jednorazowe elektrody do EKG u dorosłego to grosze, u noworodka 80 zł – tłumaczy Kowalczyk. Przy różnych badaniach, np. rezonansie magnetycznym, wiele dzieci wymaga narkozy. Do tego dochodzi zapewnienie godnych warunków dla rodziców, co podwyższa koszty stałe.
Problemy mają nie tylko specjalistyczne dziecięce kliniki, ale też wszystkie placówki mające oddziały pediatryczne. Nakłady na leczenie szpitalne z zakresu pediatrii wyniosły w 2015 r. 967 mln zł, o 16 proc. więcej niż w 2010 r., ale wzrost był nierównomierny. Kilka lat temu część szpitali powiatowych groziła, że pediatrię zamknie, bo nie ma pieniędzy, by spłacać generowane przez oddziały długi. Tak się nie stało, bo jak tłumaczy Marek Wójcik, ekspert Związku Powiatów Polskich, ochrona zdrowia dzieci to temat społecznie wrażliwy. Zdarzały się zamknięcia oddziałów, ale z powodu braku obsady lekarskiej.
Pediatrów jest za mało. Jak wynika z rejestru izby lekarskiej, tych wykonujących zawód jest 14,7 tys. Pracują m.in. w 23 szpitalach dziecięcych, 380 oddziałach pediatrycznych, 1145 poradniach specjalistycznych oraz w praktykach POZ.
W chorym systemie, tak jak w czasach PRL, każdy stara się jakoś sobie radzić. Jednym ze sposobów jest rozliczanie wizyt, które można by zrealizować w poradni jako procedury jednodniowego pobytu w szpitalu. Ale NFZ coraz uważniej się przygląda takim przypadkom. Fundusz próbował uporządkować wyceny. W 2012 r. poprosił szpitale i oddziały pediatryczne o dane kosztowe. Uznano, że dziewięć grup procedur trzeba opłacać lepiej. Szefowie placówek mówią, że zmiany nie były zauważalne. Resort zdrowia i Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji zapowiadają, że wyceny zmienią.

Polecany produkt: Rewolucja w wypowiedzeniach umów o pracę>>>