Ministerstwo Zdrowia proponuje uregulowanie kwestii wynagrodzeń w ochronie zdrowia. Mają one być uzależnione od średnich zarobków w gospodarce i poziomu wykształcenia.
Propozycję, do której dotarło DGP, zaprezentowano członkom zespołu ds. ochrony zdrowia Rady Dialogu Społecznego. – W zależności od zawodu byłyby ustalone współczynniki odnoszące się do średniej płacy krajowej (obecnie to 4,1 tys. zł brutto – red.) – mówi wiceminister zdrowia Piotr Warczyński.
Resort zdrowia nie chce jednak zdradzić szczegółów minimalnych pensji dla osób zatrudnionych w placówkach medycznych. – Chcemy to najpierw ustalić z partnerami społecznymi, ponadto potrzeba serii analiz i prognoz tempa wzrostu środków finansowych w systemie ochrony zdrowia – dodaje Piotr Warczyński.
Bez górnego limitu
Jak dowiedział się DGP, w ramach danej grupy zawodowej (np. pielęgniarek czy ratowników) stawek będzie kilka. – W załączniku ustawy będą wszystkie zawody medyczne i niemedyczne w podmiotach leczniczych i w zależności od np. wykształcenia czy stanowiska będą zróżnicowane współczynniki, oczywiście na korzyść najwyżej wykwalifikowanych osób – wyjaśnia Warczyński.
Przy czym górnych limitów wynagrodzeń nie będzie, więc nie będą to widełki znane np. z przepisów dotyczących wynagrodzeń w służbie cywilnej.
Tymczasem związki zrzeszające konkretne zawody medyczne o propozycjach resortu zdrowia jeszcze nie słyszały, ale już mają bardzo jasne oczekiwania w kwestii minimalnego wynagrodzenia. I tak lekarze w zależności od kompetencji i wykształcenia chcą zarabiać od 2 do 3 średnich krajowych. – W tej sprawie oczekiwania lekarzy od lat są te same i były ustalane przez obecnego ministra Konstantego Radziwiłła, gdy był prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej – mówi Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Jak długo mogą zaczekać na zmiany płac? – Czekamy od ponad 25 lat. By szerzej odnieść się do planów MZ, musimy poznać jego propozycje – wyjaśnia Bukiel.
Pielęgniarki i inne zawody medyczne proponują wprowadzenie trzech progów płacy minimalnej: 1,5 średniej krajowej dla osób z podstawowymi kwalifikacjami w danej profesji, 1,75 średniej krajowej dla osób z wyższymi uprawnieniami i 2 średnie dla pracowników z najwyższą specjalizacją.
Skąd wziąć pieniądze
Resort zdrowia zastrzega, że jego propozycja to początek dyskusji i wszystko zależy od partnerów społecznych. Ci są pomysłowi przychylni. Widzą potrzebę kompleksowych działań. – Mamy dosyć prowizorycznych rozwiązań podejmowanych pod naciskiem strajków – podkreśla Maria Ochman z NSZZ Solidarność.
/>
– Wartościowanie stanowisk dla wszystkich pracowników ochrony zdrowia to właściwa droga, ale kluczowe są szczegóły i ocena tych propozycji przez związki zawodowe – mówi mecenas Dobrawa Biadun, ekspertka Lewiatana. Zarówno pracodawcy, jak i związkowcy pytają jednak, skąd wziąć pieniądze na podwyżki. – Wskazanie jednego źródła jest niemożliwe, środki będą pochodziły z ogólnej puli, z której placówki medyczne dostają pieniądze w ramach kontraktów – wyjaśnia wiceminister. I dodaje, że nie ma możliwości, by środki na wynagrodzenia wydzielić np. w budżecie państwa, bo to byłoby kolejne niesystemowe działanie, podobnie jak ustawa „203”, która wpędziła placówki w spiralę zadłużenia.
Według MZ ustawa o płacach w ochronie zdrowia zobowiązywałaby do zawarcia porozumienia między związkami zawodowymi a pracodawcą w danym podmiocie leczniczym. – W porozumieniu ustalony byłby harmonogram dojścia do minimalnego wskaźnika – dodaje Warczyński. Ustawa powinna określić datę osiągnięcia minimalnego wynagrodzenia.
Kłopotliwe pielęgniarki
Niezależnie jednak od systemowych rozwiązań rząd obecnie walczy z innym problemem. Otóż przyznane przez poprzedniego ministra zdrowia Mariana Zembalę podwyżki dla pielęgniarek dostała tylko część z nich. Na dodatek poszkodowane są inne zawody medyczne – np. ratownicy, którzy za analogiczną pracę zarabiają teraz 400 zł brutto mniej, a różnica ta urośnie z czasem do 1600 zł.
– To bardzo trudna kwestia, ale rząd musi ją rozwiązać – przekonuje Maria Ochman, szefowa sekcji zdrowia w NSZZ Solidarność.
A sytuacja jest napięta. Niedawno dziewięć organizacji zrzeszających m.in. pielęgniarki, lekarzy, radiologów i ratowników podpisało porozumienie w sprawie wspólnej walki o podwyżki. W liście do premier Beaty Szydło ostrzegają, że brak reakcji ze strony rządu może się skończyć strajkiem.