Czas oczekiwania do poradni wydłużył się nawet o 35 proc. – wynika z najnowszego raportu NIK za 2014 r., do którego dotarł DGP. Rok 2015 – mimo uruchomienia pakietu kolejkowego – zdaniem ekspertów nie był lepszy.
Ile pacjent musiał czekać w kolejce po świadczenia / Dziennik Gazeta Prawna
Funduszowi zdrowia kolejny rok nie udało się poprawić dostępności do świadczeń zdrowotnych, mimo że nakłady na opiekę zdrowotną rosły – wynika z raportu NIK. Świadczą o tym dłuższe kolejki do leczenia ambulatoryjnego, szpitalnego i badań. – Średni czas oczekiwania w przypadku pięciu analizowanych rodzajów poradni ambulatoryjnych wydłużył się w 2014 r. w porównaniu z rokiem poprzednim od 21,4 proc. do 34,9 proc.
Podobnie było w szpitalach – w pięciu badanych rodzajach oddziałów kolejki wydłużyły się w ciągu roku od kilku do kilkudziesięciu procent. Niemal podwojeniu uległo oczekiwanie na oddziałach rehabilitacji narządu ruchu. „Stabilni” pacjenci czekali na przyjęcie średnio 10,5 miesiąca. Porównując tempo, w jakim kolejki rosły w 2014 r. i rok wcześniej, sytuacja się pogarszała. Dla przykładu w poradniach neurologicznych średni rzeczywisty czas oczekiwania wydłużył się o dziewięć dni (z 30 do 39, podczas gdy w ciągu 2013 r. wzrósł o trzy). Z kolei w poradniach chirurgii urazowo-ortopedycznej – o sześć dni (z 28 do 34, rok wcześniej wzrósł o cztery dni). Wydłużyły się również kolejki oczekujących na rehabilitację, zarówno jeśli chodzi o oczekiwanie na wizytę, jak i liczbę pacjentów. Jak wynika z raportu NIK, najwięcej osób – aż 751 tys. – czekało na koniec 2014 r. na świadczenia w pracowniach fizjoterapii (jeszcze dwa lata wcześniej było ich 475 tys.). Od zapisania do wizyty upływało średnio 66 dni.
Zła diagnoza
Odpowiedzią na narastający problem z dostępnością świadczeń miał być wdrożony od 2015 r. pakiet kolejkowy. Składał się z kilku elementów, m.in. zwiększenia kompetencji lekarzy rodzinnych do wypisywania badań, np. na EKG wysiłkowe czy markery tarczycy (ale nie dano im na ten cel pieniędzy) i porządkowania kolejek (wprowadzenie blokady na zapisywanie się do kilku placówek w tej samej sprawie). Zmienił się też system raportowania przez szpitale i przychodnie. Świadczeniodawcy od ponad roku muszą co tydzień zgłaszać NFZ pierwsze wolne terminy, a nie średni czas oczekiwania.
– Nie możemy jednoznacznie stwierdzić, czy pakiet kolejkowy poprawił dostępność świadczeń. Kierownictwo NFZ nie podaje wniosków z wdrożenia tych rozwiązań – wskazuje Małgorzata Gałązka-Sobotka, członek Rady Funduszu i dyrektor programu MBA w ochronie zdrowia na Uczelni Łazarskiego. Podkreśla, że wprowadzono rozwiązania, które mogą maskować, a nie rozwiązywać problem. – Minister zdrowia powinien bardzo wnikliwie przyjrzeć się efektom pakietu i zaprezentować jego podsumowanie – dodaje Gałązka-Sobotka.
O tym, że lepiej nie jest, świadczą także opinie pacjentów i placówek medycznych.
– W 2015 r. nie zrobiono niczego, by kolejki skrócić, więc można się spodziewać, że albo się nie zmieniły, albo wręcz były dłuższe – tłumaczy Ewa Borek, prezes Fundacji My Pacjenci. Rządowy pakiet podsumowuje krótko: – Diagnoza, że kolejki powodują pacjenci umawiający się na wizyty w kilku miejscach, jest błędna, więc i terapia okazała się nieskuteczna.
– Kolejki na pewno się nie skróciły. Nasz szpital w odpowiedzi na duże zapotrzebowanie na rehabilitację podwoił liczbę miejsc dla pacjentów, ale nasz kontrakt się nie zmienił, więc stoją niewykorzystane – informuje Zbyszko Przybylski, szef powiatowego szpitala we Wrześni.
Resort ma plan
Eksperci są zgodni, że bez zakontraktowania większej liczby świadczeń, zwłaszcza w specjalistycznych przychodniach, kolejki się nie zmniejszą. – Ambulatoryjna opieka jest skrajnie niedoinwestowana. Przez to wielu pacjentów trafia do gabinetów prywatnych, a z nich do szpitali, gdzie diagnozowani są wprawdzie szybciej, ale NFZ musi za to zapłacić o wiele więcej – podsumowuje Borek.
Obecne kierownictwo resortu ma zbliżoną diagnozę. – Bezpośrednie przyczyny kolejek to wysokość środków, którymi dysponuje NFZ oraz niewystarczająca liczba lekarzy – przekonuje DGP minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Podkreśla, że publiczne nakłady na opiekę zdrowotną powinny wzrosnąć co najmniej do poziomu 6 proc. PKB z obecnego 4,4 proc. Potrzeba też więcej lekarzy – o czym wspomina również raport NIK. – Od tego roku planujemy zwiększyć o 20 proc. limity przyjęć na studia lekarskie w języku polskim – dodaje Radziwiłł.
MZ uważa, że problem kolejek nasila też brak koordynacji leczenia. Dlatego chce, by NFZ zamawiał opiekę koordynowaną – np. dawał jedną umowę na operację i późniejszą rehabilitację albo wizyty u specjalisty wraz z badaniami. MZ pracuje też już nad zwiększeniem roli medyków rodzinnych.