Na sytuację chorych leżących na korytarzach uwagę resortu zwróciła rzeczniczka praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska. W piśmie kierowanym do Ministra Zdrowia przypomniała, że zgodnie z obowiązującymi przepisami sale, w których leżą pacjenci, nie mogą być przechodnie, a łóżka powinny być ustawione w ten sposób, by był do nich możliwy dostęp z trzech stron (w tym z dwóch dłuższych).

Zdaniem Rzeczniczki tzw. dostawki, czyli łóżka dla pacjentów ustawione na korytarzach oddziałów szpitalnych należy rozpatrywać w kntekście prawa pacjenta do poszanowania intymności i godności. "Z pełnym przekonaniem należy bowiem zaznaczyć, że stosowanie procedur medycznych u pacjenta umieszczonego na korytarzu - na którym przebywają inni pacjenci bądź osoby postronne (personel nieuczestniczący w leczeniu pacjenta, rodziny innych pacjentów) - jakkolwiek dla dobra pacjenta, może wywołać u niego uzasadniony dyskomfort psychiczny" - przekonuje Kozłowska.

Jednocześnie przyznaje, że w sytuacjach nagłych może się zdarzyć, że zabraknie miejsc dla pacjentów na oddziałach i wówczas będą oni umieszczani na "dostawkach". Szpital nie może odmówić choremu pomocy w sytuacji zagrożenia jego życia lub zdrowia, nawet jeśli nie ma wolnych miejsc na oddziale.

Kozłowska podkreśla, że pacjenci w takiej sytuacji czują się zdezorientowani i nie wiedzą, czy wstawianie łóżek na korytarze jest legalne. Wątpliwości mają też szpitale, które z jednej strony nie mogą odmówić pacjentowi pomocy, z drugiej zaś narażają się na zarzut naruszenia jego prawa do poszanowania intymności i godności.

Rzeczniczka poprosiła resort zdrowia o przeanalizowanie tego zagadnienia, a także wskazanie "propozycji czy też planowanych działań mających na celu wyeliminowanie opisanych sytuacji".

Resort w piśmie podpisanym przez wiceministra Piotra Warczyńskiego wyjaśnia, że "korzystanie z dostawek powinno być rozwiązaniem awaryjnym w sytuacjach nadzwyczajnych (zagrożenia życia lub zdrowia) umożliwiającym zapewnienie pacjentowi leczenia".

Warczyński zaznaczył, że dostawki nie mogą być rozwiązaniem standardowym m.in. dlatego, że naruszają prawo pacjenta do intymności i zwiększają zagrożenie epidemiologiczne.

"Milczenie różnych instytucji i organów w omawianej sprawie, na które wskazują kierownicy niektórych podmiotów leczniczych, prawdopodobnie należy rozumieć jako dezaprobatę (co do zasady) dla ww. praktyki przy jednoczesnym zrozumieniu, że w pewnych wyjątkowych sytuacjach jest to być może jedyne rozsądne (mniej złe) rozwiązanie" - dodał wiceminister.