Niewiele spraw ma większe znaczenie niż zdrowie – Polacy, gdy CBOS prosi ich o wskazanie życiowych priorytetów, wyżej stawiają tylko rodzinę. W gronie rodzinnym dyskutuje się o dolegliwościach, dzieli różnymi – zwykle nieprzyjemnymi – doświadczeniami, a w domowych think tankach, przy niedzielnym obiedzie, wymyśla się sposoby na uzdrowienie systemu.
Zdrowie „się ogląda” i „się klika”. Dyskusje o zdrowiu reprodukcyjnym niezawodnie wzbudzają emocje na długie tygodnie, angażując całe spektrum sceny politycznej. Programy interwencyjne tropią patologie, a redaktorzy co rusz pytają sakramentalnie: „no i co z tą naszą służbą zdrowia?”.
No właśnie, co? Łatwo popłynąć z nurtem prostego narzekactwa – bo wszak jak jest źle, każdy widzi – dopływając do ulubionych konkluzji, czyja to wina: bezdusznych urzędników i ich bezmyślności, fatalnego ministra i jego resortu, ogólnego bałaganu i marnotrawstwa, „braku strategicznej wizji”, niedostatecznej troski wobec pacjenta itd. Na każdą z tych przyczyn wcale nietrudno wskazać remedium, a z pliku takich recept można już napisać program wyborczy, w którym w oczywisty sposób „pacjenta umieści się w centrum uwagi”, „przywróci się polityczną odpowiedzialność za ochronę zdrowia”, „poprawi efektywność wydatków” czy „stworzy godne warunki opieki”. Za takimi hasłami może się kryć wszystko i nic.
Siły polityczne – tak liderzy, jak i pretendenci – rzadko wychodzą poza uproszczone bądź wycinkowe postulaty. A szkoda, bo pogłębiona dyskusja o systemie ochrony zdrowia nie musi być ani nadmiernie skomplikowana, ani wszechogarniająca. O systemie można rozmawiać w sposób zrozumiały i odpowiedzialny. W raporcie „Wybory zdrowotne 2015” zaproponowałem siedem pytań, wokół których mogłaby się toczyć debata publiczna. Łączą one politykę, ekonomię i sprawy społeczne, wychodząc poza silosowe spojrzenie na ochronę zdrowia.
Jaka powinna być polityczna ranga zdrowia? Ochronę zdrowia powszechnie postrzega się jako generator kosztów, a dla decydentów jest częściej politycznym ciężarem niż obszarem twórczego działania. Dominuje „Polska resortowa” – zazdrosna obrona własnych interesów i obszarów kontroli przez poszczególne ministerstwa. Konieczna jest weryfikacja rangi zdrowia: jeżeli rząd uznaje je za priorytet państwa, powinny temu odpowiadać silna obsada i umocowanie polityczne resortu zdrowia.
Jak finansować ochronę zdrowia? Polska wydaje na zdrowie o jedną trzecią mniej w proporcji do PKB, niż wynosi średnia dla krajów rozwiniętych. Zwiększenie nakładów na zdrowie jest tematem tabu – decydenci zwykle wskazują, że konieczne jest podnoszenie efektywności wydatków i wydajności systemu. Zaciskanie pasa ma jednak swoje granice – przy obecnych nakładach nie sposób zapewnić obywatelom dostępu do leczenia odpowiedniej jakości i z rozsądnym czasem oczekiwania.
Jak mierzyć wartość zdrowia? Pieniądze wydane na skuteczną profilaktykę pozwalają uniknąć wydatków na leczenie, a im mniej osób traci zdolność do pracy w wyniku choroby, tym więcej zyskuje gospodarka. Te oczywiste zależności nie przekładają się na politykę państwa: ochrona zdrowia jest uznawana za koszt, a nie inwestycję.
Ile rynku i konkurencji w zdrowiu? Mechanizmy rynkowe funkcjonujące w systemie ochrony zdrowia są niepełne, a konkurencja działa tylko w teorii: pacjenci mogą wybierać, gdzie chcą się leczyć, ale nie mają pełnych informacji na temat jakości placówek; kontrakty z NFZ są przyznawane w drodze konkursów, ale te bywają rozstrzygane według kryteriów politycznych; komercjalizacja ochrony zdrowia sprawia zaś, że placówki skupiają się na jak najkorzystniejszym dla siebie rozliczaniu leczenia. Rynek zdrowia wymaga ścisłych regulacji, opartych na rzetelnych danych o kosztach leczenia, których obecnie brakuje.
Kto powinien decydować o kształcie systemu? Pomimo czołowej roli resortu odpowiedzialność za funkcjonowanie ochrony zdrowia jest rozproszona. Kluczowe decyzje zapadają na szczeblu centralnym, ale ważne role odgrywają też quasi-niezależne agencje (jak NFZ czy Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji), realizacja polityki zdrowotnej w dużym stopniu opiera się zaś na władzach samorządowych. Decentralizacja jest zgodna z zasadą pomocniczości, która jednak nie jest absolutna i może być odwrócona.
Jak zapewnić dostępność personelu? Lekarzy i pielęgniarek jest w Polsce zbyt mało, ich średnia wieku jest wysoka, a w kolejnych latach najpewniej będzie ich ubywać ze względu na przechodzenie na emeryturę. Pogarszająca się dostępność personelu jest problemem globalnym, wiele krajów również sobie z nim nie radzi. Główne zadania w tym obszarze to kształcenie nowych kadr i utrzymanie absolwentów w zawodzie.
Jak zapewnić dostępność leków? Polsce brakuje spójnej polityki lekowej. Wydatki na farmaceutyki są względnie wysokie i choć udało się obniżyć ceny leków refundowanych, wiele osób ma problem z wykupywaniem recept czy dostępem do terapii. W tej dziedzinie, jak w wielu innych, brakuje szczegółowych informacji, m.in. o tym, których pacjentów nie stać na leki, a którzy przyjmują ich zbyt wiele. Ułatwienie dostępu poprzez zniesienie dopłat, np. dla emerytów, to nośny postulat socjalny, który jednak rodzi ryzyko nadużyć. Z kolei wydatki na leki bez recepty należą do najwyższych na świecie, a podlegają minimalnej kontroli.
Kampania wyborcza daje szczególną okazję, by dyskusji o ochronie zdrowia nadać nowy sens i nowy język. Nowy „biały szczyt” powinien toczyć się w jak najszerszym gronie, a rozmowy należałoby toczyć wszelkimi możliwymi kanałami. Zadawajmy tylko poważne pytania i oczekujmy poważnych odpowiedzi.