Posłowie chcą, aby takie podmioty mogły prowadzić wysyłkową sprzedaż leków bez recepty. Wówczas podlegałyby też nadzorowi inspekcji farmaceutycznej. Zdaniem ekspertów przepisy stworzyłyby jednak ryzykowny wyłom w systemie bezpieczeństwa obrotu medykamentami.
Posłowie chcą, aby takie podmioty mogły prowadzić wysyłkową sprzedaż leków bez recepty. Wówczas podlegałyby też nadzorowi inspekcji farmaceutycznej. Zdaniem ekspertów przepisy stworzyłyby jednak ryzykowny wyłom w systemie bezpieczeństwa obrotu medykamentami.
Grupa posłów Kukiz’15 przygotowała projekt nowelizacji prawa farmaceutycznego mający na celu rozszerzenie wysyłkowego kanału dystrybucji leków bez recepty (tych dopuszczonych w obrocie pozaaptecznym) na sklepy zielarsko-medyczne. Obecnie taką sprzedaż mogą prowadzić apteki oraz punkty apteczne. Pod projektem podpisało się 21 posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Pomysł był dyskutowany już w maju 2021 r. na forum parlamentarnego zespołu ds. ekologii i polskiego zielarstwa. Wówczas propozycję nowelizacji storpedowały jednak: Ministerstwo Zdrowia, główny inspektor farmaceutyczny oraz Naczelna Izba Aptekarska. Instytucje zwracały uwagę, że sklepy zielarsko-medyczne nie podlegają nadzorowi inspekcji farmaceutycznej, a personel takiej placówki nie ma odpowiednio wykwalifikowanej kadry.
Wniesiony przez grupę posłów projekt odpowiada na część tamtych zastrzeżeń. Proponuje, aby prowadzenie wysyłkowej sprzedaży leków przez sklepy zielarsko-medyczne było uwarunkowane uzyskaniem zezwolenia od inspekcji farmaceutycznej. Placówki z zezwoleniem podlegałyby wówczas jej nadzorowi. O wydanie zezwolenia nie mogłyby zaś starać się osoby, które prowadzą lub są powiązane z podmiotami prowadzącymi na terytorium Polski co najmniej cztery sklepy zielarsko-medyczne. Wraz z nowelizacją przygotowano również projekt rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia określającego m.in. warunki wysyłkowej sprzedaży, sposób dostarczania leków, wymagane warunki lokalowe oraz kwestie związane z prowadzeniem dokumentacji.
Skąd jednak w ogóle wziął się pomysł regulacji? Jarosław Sachajko, poseł Kukiz’15 reprezentujący projektodawców, mówi nam, że przepisy są związane z sygnałami trafiającymi do niego od polskich firm zielarskich oraz lekarzy przepisujących takie produkty. Tłumaczy, że przedsiębiorcy mają problem z docieraniem ze swoimi lekami ziołowymi do pacjentów.
Nieco więcej na ten temat dowiadujemy się z prezentacji przygotowanej w marcu 2019 r. dla Zespołu Parlamentarnego ds. Polskiego Zielarstwa. Przedstawiciele m.in. sekcji fitoterapii Polskiego Towarzystwa Lekowego, Polskiej Izby Zielarsko-Medycznej oraz Polskiego Komitetu Zielarskiego postulowali wówczas umożliwienie wysyłki leków sklepom zielarsko-medycznym. Przy czym wyraźnie podkreślali, że chodzi o leki roślinne.
Argumentowali, że wiele aptek sprzedaje produkty na bazie ziół z serii marek własnych lub należących do spółek zależnych utworzonych przez hurtownie farmaceutyczne. Przy czym wspomniane produkty są jedynie suplementami diety, a nie lekami, więc mogą być niższej jakości. W prezentacji czytamy, że przez to wytwórcy leków roślinnych nie są w stanie dotrzeć ze swoimi produktami do pacjentów, skoro hurtownie farmaceutyczne, mając wyłączność na dystrybucję leków, promują własne produkty lub tylko te najlepiej sprzedające się ziołowe suplementy diety.
Pomimo dobrych intencji i bezpieczników zaproponowanych w projekcie, eksperci są wobec niego sceptyczni. Juliusz Krzyżanowski, adwokat w kancelarii Baker McKenzie, przyznaje, że propozycja regulacji ma pewne zalety. Sklepy zielarsko-medyczne mogą bowiem prowadzić obrót częścią leków OTC, ale - w odróżnieniu od placówek aptecznych - nie mogą ich wysyłać pacjentom. Jest więc pewna nierówność podmiotów.
- Rzecz w tym, że nowe regulacje otwierałyby rynek zbyt szeroko. Powstałaby kategoria podmiotów niespełniających pewnych wymogów, a wciąż mogących wysyłać dość szeroki asortyment leków - wskazuje mec. Krzyżanowski. Jego zdaniem dopuszczenie takiej możliwości mogłoby również doprowadzić do tego, że pokrzywdzone poczułyby się inne podmioty prowadzące obrót pozaapteczny, np. supermarkety. - A zatem, choć intencja przepisów może być nawet słuszna, to jednak ich brzmienie niesie za sobą potencjalne zagrożenia dla bezpieczeństwa obrotu lekami - mówi mec. Krzyżanowski.
Podobnego zdania jest Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej. - Posłowie często kierują się chęcią zwiększenia dostępu do leków. W tym przypadku mogli jednak zostać wprowadzeni w błąd albo nie znali potencjalnych konsekwencji przyjęcia proponowanego rozwiązania - uważa. Bo choć intencją przepisów może być umożliwienie wysyłki przede wszystkim leków ziołowych, to jednak regulacje mówią ogólnie o lekach bez recepty dopuszczonych do sprzedaży pozaaptecznej.
- Przeciwbólowy ibuprofen czy paracetamol można dziś znaleźć w pierwszym lepszym supermarkecie, jednak na początku pandemii właśnie te medykamenty znalazły się na liście leków zagrożonych wywozem z Polski - wskazuje Tomków. Jego zdaniem to pokazuje, że produkty przeciwzapalne należy uznać za strategiczne z punktu widzenia państwa. A tworzenie niekontrolowanego kanału do wysyłki takich medykamentów jest niebezpieczne.
Ponadto, zdaniem Tomkowa, nadzór niedofinansowanej i borykającej się z niedoborami kadrowymi inspekcji farmaceutycznej nad sklepami zielarsko-medycznymi byłby czysto iluzoryczny. A wskazanie w projekcie, że inspekcja powinna w tym celu zagwarantować nowe etaty, to co najwyżej pobożne życzenie.
Marek Tomków krytykuje również to, że odpowiedzialny za wysyłkę leków w sklepie zielarsko-medycznym mógłby być niewykwalifikowany personel. W takim podmiocie nie musi bowiem pracować farmaceuta czy technik farmaceutyczny, lecz także absolwent kursu II stopnia z zakresu towaroznawstwa zielarskiego.
Poseł Jarosław Sachajko mówi nam, że nie widzi niebezpieczeństw, które dostrzegają eksperci. Ripostuje, że niebezpieczna jest natomiast postępująca zamiana aptek w sklepy spożywcze sprzedające lizaki i słabo przebadane suplementy diety. - Apteki powinny przestać lobbować za tym, żeby trzymać wszystkie leki w swoim ręku, a podzielić się trochę rynkiem - odgryza się poseł.
Przy okazji informuje nas, że jest dobrej myśli, jeżeli chodzi o powodzenie projektu nowelizacji przepisów. - Prawo i Sprawiedliwość zobowiązało się go poprzeć w ramach naszej umowy programowej - zapewnia. Chcieliśmy to zweryfikować. Napisaliśmy więc do posłów PiS: Fryderyka Kapinosa, Violetty Porowskiej oraz Barbary Dziuk. Przy okazji zapytaliśmy, czy poszerzenie liczby słabo nadzorowanych placówek, w których pacjenci mogliby kupować nierzadko przedawkowywane leki przeciwbólowe, to faktycznie dobry pomysł. Wybraliśmy wymienionych posłów nieprzypadkowo - cała trójka przynależy do sejmowej komisji zdrowia. Nie uzyskaliśmy jednak od nich żadnej odpowiedzi.
Poseł Sachajko twierdzi też, że proponowane regulacje zostały przepracowane z Ministerstwem Zdrowia w taki sposób, aby zapewniały nadzór nad placówkami prowadzącymi wysyłkę leków OTC, a same warunki przechowywania i wysyłki produktów były bezpieczne. Do zamknięcia numeru MZ nie potwierdziło nam jednak tej informacji.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama