Apteki zaczynają odmawiać realizacji recept na drogie refundowane preparaty. Uważają, że zbyt długo czekają na rozliczenie z NFZ. Fundusz odpowiada, że wracają po prostu zasady sprzed pandemii.

Na początku czerwca NFZ poinformował apteki, że wraca dłuższy czas wypłaty refundacji za zrealizowane recepty. Ma wynosić dwa tygodnie. Przez ostatnie dwa lata – od czasu wybuchu pandemii – przelewy były wykonywane w dniu następującym po pozytywnej weryfikacji dokumentów przekazanych przez aptekę.
– W praktyce było to po jednym czy dwóch dniach, czyli niemal od razu. Dziś jest to kilka razy dłużej. Dlatego zdarza nam się odmawiać realizacji recept na drogie refundowane leki. Dla nas taka sytuacja oznacza bowiem blokowanie środków, na co nie możemy sobie pozwolić – mówi pracownik jednej z warszawskich aptek.
Sytuacja jest poważna. Problem dotyczy m.in. terapii onkologicznych.
Apteki składają wnioski o wypłatę refundacji dwa razy w miesiącu: w połowie i na koniec. Niektóre proszą zatem pacjentów, by realizowali recepty w tych terminach. – Za rozliczenie sprzedaży drogiego refundowanego leku sprzedanego w pierwszym dniu miesiąca apteka może się ubiegać najwcześniej 16. dnia miesiąca. Kilka dni oczekiwania na akceptację wniosku i wypłatę środków oznacza, że w praktyce pieniądze za lek trafią do niej pod koniec miesiąca, do tego na skutek inflacji o mniejszej wartości, czyli apteka dołoży do jego sprzedaży – tak wyjaśnia ten mechanizm Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej (NRA), która interweniowała w NFZ w sprawie długości rozliczeń.
NFZ i Ministerstwo Zdrowia wyjaśniają, że rozliczanie z aptekami odbywa się bez żadnej zwłoki. Wrócił po prostu czas rozliczeniowy, jaki został przewidziany na wypłatę refundacji w ustawie z 12 maja 2011 r. o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych.
– Zgodnie z ustawą jest na to czas do 15 dni. Oddziały wojewódzkie NFZ realizują ten zapis bez zbędnej zwłoki, na przykład na Mazowszu do kilku dni, co pozwala aptekom na utrzymanie płynności finansowej – wyjaśnia Andrzej Troszyński, p.o. rzecznik prasowy Centrali NFZ.
Naczelna Rada Aptekarska przyznaje, że po interwencji w NFZ termin został skrócony – do 5 dni, ale liczyła na inne rozwiązanie. Narzeka, że czas liczony jest w dniach roboczych, a nie kalendarzowych – a to oznacza, że złożenie sprawozdania ze sprzedaży leków refundowanych w piątek wydłuża czas jego procedowania o dwa dni lub jeszcze bardziej, jeśli w tygodniu wypada dzień wolny od pracy.
Na początku czerwca posłanka Koalicji Obywatelskiej Krystyna Skowrońska wysłała interpelację do Ministerstwa Zdrowia. W odpowiedzi, cytowanej przez portal branżowy mgr.farm, wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski wskazał, że pierwotną przyczyną skrócenia terminu wypłaty refundacji była epidemia COVID-19, obecnie więc mamy do czynienia z powrotem do normalności. Poza tym w jego ocenie wysoka inflacja czy wojna w Ukrainie nie są powodem utrzymania przyspieszonych rozliczeń z ostatnich dwóch lat. Termin dwóch tygodni nie jest w jego ocenie optymalnie dobrany.
Aptekarze wskazują, że obecne rozwiązanie ma jeszcze jedną wadę: nie uwzględnia limitów kupieckich, na podstawie których dziś apteki realizują zamówienia z hurtowni.
– W sytuacji, gdy wynosi on 100 tys. zł, wykupienie leków refundowanych za 20–30 tys. zł dla pacjenta z opcją rozliczenia się za nie pod koniec miesiąca sprawia, że aptece zostaje mniej środków na zamówienie pozostałych leków. W praktyce może to negatywnie wpływać na jej funkcjonowanie, bo może jej zabraknąć pieniędzy na zakup pozostałego asortymentu. A przekroczenie limitu kupieckiego oznacza możliwość zaopatrywania się tylko za gotówkę. To wszystko powoduje coraz większą niechęć do sprzedaży drogich refundowanych lekarstw. W efekcie pacjenci mają coraz trudniejszy dostęp do terapii – mówi Marek Tomków.
Poza tym, jak tłumaczą aptekarze, hurtownie naciskają na jak najszybsze rozliczenia. Z reguły termin płatności za leki w hurtowni wynosi 14 dni, choć niektóre placówki dają na to siedem dni czy czasem nawet trzy. Dlatego bywa, że apteki muszą się rozliczyć z dostawcą, kiedy na ich koncie nie ma jeszcze płatności z NFZ.
Według danych GUS ze stycznia 2022 r. w Polsce funkcjonuje 11,9 tys. aptek. Co piąta z nich jest notowana w Krajowym Rejestrze Długów jako dłużnik, czyli ma już problem z regulowaniem na czas swoich zobowiązań finansowych. Kwota zaległości, z jaką borykają się apteki, wynosi 82,8 mln zł, a liczba niesolidnych płatników to 2413. Przeciętne zadłużenie jednej apteki to 34,3 tys. zł.
NFZ w nieoficjalnych rozmowach przyznaje natomiast, że dziś należności są regulowane na tyle, na ile pozwalają obowiązki i stan zatrudnienia. Zatem te kilka dni to nie jest zły rezultat, szczególnie że procedura wymaga sprawdzenia przesłanej przez aptekę dokumentacji.
Aptekarze kwitują jednak, że w czasie cyfryzacji i podpisu elektronicznego powinno to zajmować kilka godzin.
– Część przeprowadzanych czynności musi być jednak wykonana przez pracownika funduszu poza systemem informatycznym. Mowa na przykład o weryfikacji załączników do zbiorczego zestawienia recept, co w przypadku, gdy apteka nie prześle kompletu wymaganych dokumentów albo błędnie je sprawozda, wydłuża proces rozliczenia oraz termin przekazania refundacji na konto apteki – zauważa Andrzej Troszyński. ©℗
Apteki twierdzą, że balansują na krawędzi płynności