Portal eZdrowie był przedstawiany jako prawdziwa rewolucja. Dzięki specjalnej elektronicznej platformie (P1) umożliwiającej gromadzenie, analizę i udostępnianie zasobów cyfrowych o zdarzeniach medycznych każdy pacjent miał mieć możliwość założenia e-konta z historią chorób i przyjmowanych leków. Dzięki rejestracji online do lekarzy i na badania skrócić się miały również kolejki w przychodniach. Nad projektem prace trwają siedem lat. I wszystko wskazuje na to, że do jego „odpalenia” wciąż daleko.
Portal eZdrowie był przedstawiany jako prawdziwa rewolucja. Dzięki specjalnej elektronicznej platformie (P1) umożliwiającej gromadzenie, analizę i udostępnianie zasobów cyfrowych o zdarzeniach medycznych każdy pacjent miał mieć możliwość założenia e-konta z historią chorób i przyjmowanych leków. Dzięki rejestracji online do lekarzy i na badania skrócić się miały również kolejki w przychodniach. Nad projektem prace trwają siedem lat. I wszystko wskazuje na to, że do jego „odpalenia” wciąż daleko.
Największym problemem okazało się zorganizowanie sprawnego przetargu. Odpowiedzialny za wdrożenie rewolucji Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ) przetarg o wartości blisko 400 mln zł ogłosił w 2011 r. Zamówienie podzielono na cztery części: szynę usług, portal informacyjny, bazę danych medycznych oraz hurtownię danych wraz z systemem wykrywania nadużyć.
Nadużycia jednak w tym przetargu wykrył Urząd Zamówień Publicznych. Jego zdaniem firmy, które zgłosiły się do konkursów, tak grały między sobą referencjami, że dokonano zmowy przetargowej. W efekcie podejrzeń UZP Komisja Europejska wstrzymała certyfikację środków unijnych, z których finansowana jest e-rewolucja.
Wprawdzie Krajowa Izba Odwoławcza odrzuciła to oskarżenie i dotacje udało się odzyskać, ale KIO nakazała powtórzyć jedną z czterech części przetargu. I był to właśnie przetarg na szynę usług.
Wraz z tym powtarzanym przetargiem zaczęły się kolejne opóźnienia. Powtórzony konkurs wygrało (podobnie jak za pierwszym razem) pod koniec 2012 r. Unizeto Technologies. Drugą najwyżej ocenioną ofertę miała spółka Comp. Różniło je ledwie 0,01 pkt zdobytego przy ocenie ofert. Comp uznała, że CSIOZ naruszyło prawo zamówień publicznych i odwołała się od wyników. KIO skargę uwzględniła i nakazała ponowny wybór wykonawcy. W powtórzonej procedurze pod koniec stycznia 2013 r. znowu wygrało Unizeto. I znowu powtórzyła się historia ze skargami konkurencji, która tym razem poszła do sądu. W międzyczasie Ministerstwo Zdrowia zdecydowało o wymianie szefostwa CSIOZ. Powodem były nieprawidłowości przy przedłużających się przetargach.
Ostatecznie przetarg udało się rozstrzygnąć (na korzyść Unizeto). Umowę o wartości 46,6 mln zł podpisano w sierpniu 2013 r. z 14-miesięcznym terminem realizacji, czyli do końca 2014 r.
Kłopoty spowodowały konieczność przesunięcia startu całego systemu do połowy 2015 r. Ale i on może być trudny do utrzymania, bo 7 listopada umowa z Unizeto została niespodziewanie rozwiązana.
Według Unizeto Technologies wina nie leży po stronie wykonawcy. Jak mówią: „Realizacja umowy w założonym harmonogramie i budżecie stała się niemożliwa z powodu złożonych okoliczności, na które Unizeto Technologies SA nie miało wpływu, a zamawiający, czyli CSIOZ, nie był w stanie lub też nie chciał tych okoliczności zmienić”.
Jakie to okoliczności? – Projekt P1 rozpoczął się bez udziału naszej spółki i trwał tak ponad rok bez integratora. Po drugie w ciągu tego roku prowadzono prace bez zastosowania docelowej, czyli właściwej, technologii związanej z szyną integracyjną – tłumaczy Jan Zaborowski, szef marketingu Unizeto. Dodaje, że przyczyną były wcześniejsze zawiłe procedury przetargowe i przyjęta przez CSIOZ koncepcja podziału projektu na części. To z kolei spowodowało, że wybór wszystkich wykonawców z wyjątkiem integratora nastąpił w pierwszym postępowaniu. A integrator został wyłoniony dopiero w drugim.
– Niestety CSIOZ jako odpowiedzialne za organizację projektu nie skorzystało z rekomendacji zawartej w ekspertyzie przygotowanej przez Deloitte sugerującej wyłonienie generalnego wykonawcy – dodaje przedstawiciel firmy.
Według CSIOZ wina leży po stronie wykonawcy, który nie udźwignął projektu. System na kilka miesięcy przed startem zawisł na niedokończonej szynie. CSIOZ robi dobrą minę do złej gry. Zapewnia, że „nie przewiduje problemów z rozliczeniem i certyfikacją projektu P1. Najważniejszą rzeczą jest ogólnopolskie wdrożenie usługi takiej jak Internetowe Konto Pacjenta czy e-Recepta”. Od decyzji Ministerstwa Zdrowia zależy, czy uruchomione zostaną dodatkowe pieniądze na dokończenie szyny.
Planem B mogłoby być staranie o skorzystanie z nowej puli środków unijnych. To by jednak oznaczało przesunięcie projektu o kolejne kilka lat.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama