Część szpitali z powodu COVID-19 zaczęła wstrzymywać planowe przyjęcia pacjentów. Ale każdy decyduje sam. Nie ma odgórnych wytycznych.

Artur Zaczyński, dyrektor szpitala MSWiA w Warszawie, w rozmowie z DGP przyznaje: część przyjęć została wstrzymana. Decyzję podjęto dwa tygodnie temu. Przesuwane są przede wszystkim planowe zabiegi ortopedyczne. Liczba łóżek covidowych jest zwiększana na bieżąco. W tym tygodniu zostanie ponownie otwarty szpital tymczasowy na Stadionie Narodowym. – Bez względu na to, ile łóżek byśmy nie dostawili, to i tak nie damy rady obsłużyć całego Mazowsza – dodaje Zaczyński.
W innych szpitalach w stolicy mówią podobnie: liczba pacjentów z koronawirusem rośnie, co przekłada się na dostępność miejsc dla innych chorych. – Mamy 33 łóżka covidowe i… 50 chorych z koronawirusem – wylicza prof. Paweł Skowroński, dyrektor ds. medycznych Szpitala Bródnowskiego w Warszawie. Efektem jest ograniczenie przyjęć chorych na planowane operacje. Dotyczy to głównie zabiegów laryngologicznych, ortopedycznych czy neurologicznych. – Pacjenci są rozgoryczeni, ale nie mamy wyjścia. Trudno też podać nowy termin, bo nie wiemy, kiedy to się skończy – dodaje prof. Skowroński.
Robione jest wszystko
Podobnie jest w Szczecinie. Bogna Bartkiewicz, rzeczniczka Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 2 PUM, podaje, że z powodu postępującego wzrostu liczby zakażeń SARS-CoV-2, coraz większej liczby pacjentów w szpitalu tymczasowym oraz konieczności przekierowania tam części personelu w niektórych jednostkach ograniczone zostały przyjęcia planowe. I wylicza, że dotyczy to klinik chirurgii ogólnej i transplantacyjnej, chirurgii ogólnej, naczyniowej i angiologii, urologii, ginekologii operacyjnej, kardiochirurgii, kardiologii z intensywnym nadzorem kardiologicznym oraz w zakładzie radiologii zabiegowej.
– Taka sytuacja obowiązywać ma do końca listopada. Bez zmian opieką obejmowani są pacjenci onkologiczni oraz realizowane są przyjęcia pacjentów wymagających pilnych interwencji ratujących życie. Decyzje podejmują lekarze kierujący jednostkami, po przeanalizowaniu historii choroby pacjenta – dodaje Bogna Bartkiewicz.
Według prof. Jakuba Kraszewskiego, dyrektora Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, należy robić wszystko, żeby w maksymalnym stopniu ograniczyć wypieranie pacjentów ze szpitali wysokospecjalistycznych przez chorych z koronawirusem. Takie przesunięcia powodują, że stan zdrowia wielu chorych radykalnie się pogarsza. W tej jednostce liczba łóżek covidowych jest zwiększana na bieżąco. Rzecznik szpitala Łukasz Wojtowicz dodaje, że robione jest wszystko, by tym samym nie ograniczać przyjęć planowych w związku z pandemią. – Aktualnie są one ograniczone w dwóch klinikach, jednak nie w związku z COVID-19, ale z pożarem, który mieliśmy kilka dni temu – dodaje.
Przyjęcia czasowo wstrzymała uniwersytecka placówka w Krakowie.
O ile wiosną ub.r. Narodowy Fundusz Zdrowia rekomendował ograniczenie planowych przyjęć, o tyle teraz odgórnych wytycznych nie ma. Każdy szpital podejmuje decyzje we własnym zakresie.
Zgodnie z planem
Są jednak takie placówki, które pomimo napływu pacjentów z COVID-19 jeszcze mają możliwości przyjmowania „zwykłych” chorych. Choć nie wiadomo na jak długo.
– Liczba osób z pozytywnym wynikiem testu przyrasta bardzo szybko. W pierwszym tygodniu listopada mieliśmy dla nich 20 łóżek, a kilka dni temu decyzją wojewody zwiększyliśmy ich liczbę do 42 – wylicza Jadwiga Radziejewska, p.o. dyrektora Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kłodzku (woj. dolnośląskie). W ub.r. podczas II fali pandemii było tam nawet 105 łóżek dla pacjentów z COVID-19. Radziejewska przyznaje, że największy problem jest z kadrą, m.in. dlatego, że zmienił się na niekorzyść sposób przekazywania dodatków za pracę z chorymi z korona wirusem.
Również w szpitalu w Kraśniku (woj. lubelskie) miejsca covidowe są zajmowane bardzo szybko, nadal jednak udaje się przyjmować innych chorych.
– Przyjęcia są cały czas zgodnie z planem – mówi Katarzyna Zarzycka, zastępca dyrektora ds. organizacji, cyfryzacji i statystyki medycznej Uniwersyteckiego Szpitala Ortopedyczno-Rehabilitacyjnego w Zakopanem. Podobnie jest w Ortopedyczno-Rehabilitacyjnym Szpitalu Klinicznym im. Wiktora Degi Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
W pierwszej trójce
Liczba potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem w minionym tygodniu przekraczała 24 tys. dziennie. W najbliższych tygodniach prognozowane są dalsze wzrosty. Zdaniem ekspertów, jeśli nadal będzie się to przekładać na odkładanie planowych zabiegów, dług zdrowotny, który już jest wysoki, stanie się jeszcze większy. Dług zdrowotny to konsekwencje braku leczenia chorób, prowadzące do pogorszenia ogólnego poziomu zdrowia w populacji.
Ze sprawozdania Narodowego Funduszu Zdrowia za 2021 r. wynika, że co najmniej 2 mln pacjentów „wypadło z systemu”. Tylko od października do grudnia 2020 r., czyli w szczytowym momencie II fali, NFZ zarejestrował niemal 3 tys. odmów przyjęcia do szpitala. Miejsca zajmowali pacjenci covidowi, na potrzeby których przeznaczono 25 tys. łóżek.
Późniejsze analizy wykazały jednak, że odsyłani z kwitkiem byli prawdopodobnie nie tylko „zwykli” chorzy. Także część pacjentów z COVID-19 zmarła, nie otrzymawszy odpowiedniej pomocy. Ile takich osób było, nie wiadomo. Według europejskich danych Polska wraz z Bułgarią i Czechami znalazła się w pierwszej trójce państw, w których przyrost liczby zgonów – w porównaniu z latami poprzednimi – był najwyższy. W pierwszej dziesiątce są niemal same państwa postkomunistyczne: to Słowacja, Węgry, Słowenia czy Rumunia. Najlepiej pod tym względem sytuacja wyglądała w Norwegii, Islandii i Danii.
Są placówki, które wciąż mogą przyjmować „zwykłych” chorych