Dzieci stanowią dużą część społeczeństwa, więc ich szczepienia są kluczowe w szczepieniach populacyjnych przeciwko COVID-19, aby ograniczyć transmisję wirusa i zabezpieczyć ludność – powiedziała PAP prof. Joanna Zajkowska z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

We wtorek szef KPRM Michał Dworczyk poinformował, że od 7 czerwca rozpocznie się szczepienie dzieci w wieku od 12 do 15 lat przeciwko COVID-19. Podkreślił, że będą to szczepienia w punktach szczepień, a od września w szkołach.

"Dzieci stanowią potężną część społeczeństwa, więc ich szczepienie jest kluczowe w szczepieniach populacyjnych. Celem szczepień jest nie tylko ochrona tych, którzy mogą ciężko zachorować, ale również ograniczenie transmisji wirusa" – zwróciła uwagę w rozmowie z PAP prof. Joanna Zajkowska z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

Ekspertka przyznała, że dzieci z reguły nie przechodzą COVID-19 ciężko. Gorsze są jednak u nich powikłania pocovidowe, czyli PIMS. Jak czytamy na stronie gov.pl, wieloukładowy zespół zapalny u dzieci po przechorowaniu COVID-19, nazywany PIMS (z ang. pediatric inflammatory multisystem syndrome temporally associated with SARS-CoV-2), to powikłanie po przebytym COVID-19. Jego przyczyną jest reakcja immunologiczna układu odpornościowego na COVID-19, pojawiająca się po dwóch–czterech tygodniach od zakażenia. Objawia się m.in. wysoką gorączką i bólem brzucha, biegunką, wymiotami czy wysypką. Mogą również pojawiać się dolegliwości w różnych układach organizmu.

"Jeżeli nie chcemy żeby wirus krążył w populacji, to należy objąć szczepieniem wszystkie możliwe grupy" – podkreśliła prof. Zajkowska. Zaznaczyła, że dopuszczona szczepionka – firmy Pfizer/BioNTech dla dzieci w wieku od 12 do 15 lat – jest przebadania i bezpieczna. Przypomniała, że preparat ten podawany jest już tej grupie wiekowej w USA.

Prof. Zajkowska mówiła, że szczepienia przeciwko COVID-19 wśród dzieci można porównać do podawania obowiązkowo preparatu przeciwko różyczce. "Ta choroba sama w sobie nie jest groźna dla samych dzieci, ale jest groźna dla płodów. I dlatego wykonywane są przeciwko niej szczepienia populacyjne" – wskazuje.

Szczepienia przeciwko COVID-19 nie są jednak obowiązkowe. Prof. Zajkowska skłania się do tego, by tak pozostało. "Nakaz budzi sprzeciw i bunt, jestem za przekazywaniem logicznych argumentów i zdrowym rozsądkiem" – powiedziała. W jej ocenie dobrym pomysłem będzie szczepienie dzieci w szkole, wśród swojej grupy rówieśniczej.