Brak komunikacji na linii lekarze – urzędnicy powoduje kolejne problemy związane ze skierowaniami wydawanymi przez wojewodów. Mimo wprowadzenia rozwiązań, które miały ją ułatwić.
Brak komunikacji na linii lekarze – urzędnicy powoduje kolejne problemy związane ze skierowaniami wydawanymi przez wojewodów. Mimo wprowadzenia rozwiązań, które miały ją ułatwić.
Wraz z trzecią falą pandemii powrócił problem tzw. nakazów pracy. Lekarze coraz częściej otrzymują skierowania na oddziały covidowe. I nadal zdarza się, że decyzje zostają wydane względem osób, które z mocy ustawy z 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1845 ze zm.) są z tego obowiązku wyłączone (to m.in. emeryci i rodzice małych dzieci). W ostatnich dniach lekarski samorząd informował np. o skierowaniu wydanym pediatrze w wieku przedemerytalnym obciążonemu przewlekłymi chorobami i matce dwumiesięcznego dziecka karmiącej piersią oddelegowanej do innego miasta.
Z informacji przekazanych nam przez Ministerstwo Zdrowia wynika, że do resortu na bieżąco wpływają odwołania lekarzy powołujących się zwłaszcza na przesłankę choroby przewlekłej. – Jest ona szczegółowo analizowana. MZ w każdym przypadku występuje o przedstawienie stosownych dokumentów, a w sytuacjach wątpliwych – do konsultanta krajowego w danej dziedzinie medycyny – informuje resort.
Problem częściowo miała rozwiązać ustawa z 28 października 2020 r. o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID-19 (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2112 ze zm.), nadając wojewodom uprawnienia do żądania od izb lekarskich list lekarzy, którzy mogliby zostać skierowani do walki z pandemią. Co prawda samorząd nie może zbierać informacji o przesłankach wyłączających z tego obowiązku, bo to dane wrażliwe, ale starano się jakoś z tego wybrnąć (pisaliśmy o tym m.in. w DGP nr 246/ 2020, „Izby zbierają oświadczenia od lekarzy, na razie na zaś”).
Nie wszyscy wojewodowie jednak występowali o takie wykazy. – Wojewoda podkarpacki nie zwracała się o takie listy do okręgowej izby lekarskiej na podstawie nowych przepisów. Wcześniej prosiła o taką pomoc kilka razy, bezskutecznie – informuje rzecznik tamtejszego urzędu. Również wielkopolska izba lekarska nie otrzymała od wojewody takiej prośby. Do śląskiej izby wniosek wpłynął w zeszłym tygodniu. Była na to przygotowana, bo od listopada zbierała od członków oświadczenia, czy mają przeciwwskazania do oddelegowania.
Podobną taktykę przyjęła izba stołeczna. – Wojewoda zwrócił się do nas o taką listę w zeszłym roku. Wcześniej apelowaliśmy do lekarzy, żeby złożyli oświadczenia, że posiadają przeciwwskazania, nie wskazując konkretnych przyczyn. Oczywiście poinformowaliśmy wojewodę o konieczności weryfikacji danych – mówi Łukasz Jankowski, szef warszawskiej izby. Wojewoda otrzymał listę ponad 19,9 tys. lekarzy. – Automatycznie wyłączyliśmy osoby po 65. roku życia oraz te, które złożyły oświadczenia – dodaje. Było ich ponad 2,5 tys. na 32 tys. członków izby.
Wojewoda mazowiecki informuje, że wydając skierowania, wykorzystuje listy otrzymane w grudniu 2020 r. z izb w Warszawie, Płocku oraz z Wojskowej Izby Lekarskiej. Dodaje, że również płocka izba umożliwiła lekarzom składanie oświadczeń o przeciwwskazaniach i ostatecznie przekazała listę zawierającą 732 pozycje. Na liście z wojskowej izby było 402 lekarzy.
– Wojewoda wydając decyzję, weryfikuje dane, wykorzystując przekazane wykazy. Jednakże listy, które nie zawierają daty urodzenia, uniemożliwiają stwierdzenie wieku. Ponadto, choć wykazy zawierają dane adresowe, urząd nie ma informacji, na ile są one aktualne. Dlatego podczas doręczenia decyzji przekazywany jest dodatkowy formularz, w nim można zaznaczyć przesłanki wykluczające z oddelegowania – informuje biuro Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.
Dlaczego zatem wciąż dochodzi do nieprawidłowości? – To problem braku komunikacji. Nie wszędzie wojewodowie przed wydaniem decyzji pytają lekarzy o aktualną sytuację – ocenia Rafał Hołubicki, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.
Również Marzenna Plucińska, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Zielonej Górze, wskazuje na ten aspekt. – Zwróciliśmy się z prośbą do wojewody, aby przed wydaniem decyzji dokonywano w ramach postępowania administracyjnego weryfikacji istnienia przesłanek – podkreśla.
Dlatego lekarze, którzy chcą się zgłosić do pracy na oddziale covidowym, wolą zrobić to sami, a nie w ramach skierowania. – To się bardziej opłaca i nie wchodzi się w tryby machiny urzędniczej, do której lekarze nie mają zaufania. Wolą sami wybrać miejsce pracy, a nie czekać, gdzie ich rzuci wojewoda – podsumowuje Łukasz Jankowski.©℗
Współpraca Dorota Beker
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama