Jeżeli chodziłoby o zahamowanie wirusa, to wtedy powinniśmy zaszczepić osoby dorosłe. Ale lepiej szczepić najstarszych, bo to zmniejszy liczbę zgonów - mówi dr Franciszek Rakowski z ICM UW.

Jest szczepionka, dlaczego w ferie nie możemy wyjechać?
Wtedy jeszcze zaszczepionych będzie za mało osób, by nas szeroko ochronić przed wirusem.
Kiedy zacznie działać? Jak zaszczepimy personel medyczny?
To nie jest takie proste. Sprawdziliśmy, jak będzie przebiegać pandemia, w zależności od tego kogo – tzn. jakie grupy – byśmy zaszczepili.
I?
To zależy, co chcemy osiągnąć…
Chcemy powstrzymać wirusa. To proste.
Jeżeli o to by chodziło, to wtedy powinniśmy zaszczepić osoby dorosłe. Losowo wybrane, bez względu na wiek czy stan zdrowia – w jednym z naszych scenariuszy szczepimy 6 mln osób powyżej 18. roku życia. Wtedy spadłaby liczba przypadków, a tym samym wirus wolniej by się rozprzestrzeniał.
Ale rząd zdecydował, żeby zaraz po personelu medycznym szczepić osoby starsze. To nieracjonalne?
Wszystko zależy od odpowiedzi na pytanie, czego oczekujemy. Sprawdziliśmy na modelu matematycznym kilka scenariuszy. W tym również ten, w którym szczepimy osoby 60 plus jako jedne z pierwszych oraz co się stanie, jak 1 marca odmrozimy kraj, zniesiemy restrykcje i wrócimy do jako takiej normalności.
Jakie są wnioski?
Potraktowanie ludzi po 60. roku życia jako grupy priorytetowej do szczepień to gwarancja, że – pomimo odmrożenia kraju – radykalnie spadnie liczba hospitalizacji oraz zgonów. Gdybyśmy zaszczepili po prostu losowe osoby dorosłe po 18. roku życia, to wciąż byłoby wiele zajętych łóżek w szpitalach. Liczba śmierci spadłaby nieznacznie. Dlatego właśnie racjonalne jest szczepienie w pierwszej kolejności seniorów. To oznacza, że obniżamy dwa wskaźniki, z którymi dziś mamy największy problem, tzn. mniej osób trafia do szpitala i mniej osób umiera. Poza tym odblokowujemy placówki zdrowia i zwiększamy dostęp do służby zdrowia dla niecovidowców.
Jaka to różnica, jeżeli chodzi o liczbę przypadków śmiertelnych?
Co najmniej 80 tys. więcej zgonów byłoby przy scenariuszu szczepienia tylko osób dorosłych i niewskazania jako grupy priorytetowej seniorów. Chodzi o zwykłą statystykę – to w grupie osób starszych najwięcej ludzi umiera.
Dlaczego przy szczepieniu osób starszych nie spada mocno liczba przypadków?
Bo to osoby młodsze przenoszą wirusa, są po prostu bardziej mobilne. To oni są „spreaderami”. Starsi nie są tak aktywni życiowo, nie mają tylu kontaktów bieżących.
Ile osób musi być zaszczepionych, żeby te wskaźniki, o których pan mówi, znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości?
Zakładamy, że 6 mln osób, czyli w przypadku osób starszych to niemal dwie trzecie – to bowiem grupa licząca ok. 9 mln. Przeanalizowaliśmy sytuację, co by się stało, gdybyśmy w ogóle nie zaszczepili ludności oraz zdjęli obostrzenia. Wówczas mielibyśmy falę taką jaką w listopadzie albo o wiele wyższą, bo jednak w listopadzie wprowadzono czerwoną strefę. Więc wyhamowano rozwój choroby.
Wiemy, jak szczepienia wpłyną na rozwój pandemii, a jaki będzie to miało wpływ na otwarcie szkół?
Sprawdziliśmy na modelu, jakie może być tempo otwierania szkół przy szczepieniu miliona osób miesięcznie. Jakościowo wychodzi nam, że stopniowo szkoły będziemy mogli otworzyć do maja–czerwca.
Czyli na koniec roku szkolnego…
Dla części uczniów tak. Ale jeżeli uczniowie klas 1–3 zasiądą znów w ławkach nawet na początku lutego, to nie powinno przyczynić się to do dużego skoku zachorowalności. Tak wynika z danych, które przygotowaliśmy już kilka tygodni temu. Akcja szczepień przyczyni się do wyraźnego spadku liczby hospitalizacji i zgonów. Być może dzięki temu tempo otwierania szkół mogłoby być szybsze.
Może po 17 stycznia część szkół wróci do funkcjonowania – stacjonarnie czy hybrydowo.
Otwarcie szkół w pewien sposób „bilansujemy” akcją szczepienną, tym bardziej jeśli zaszczepią się nauczyciele. Spodziewam się, że nie będzie powtórki z września, w której otwarto wszystkie szkoły. Pewnie powrót będzie stopniowy. Nie oczekiwałbym też, że studenci wrócą na uczelnie w tym roku akademickim.
Mówi pan o tempie miliona zaszczepionych miesięcznie, a chwilowo jesteśmy w stanie wyszczepić ok. 600 tys. osób w ciągu miesiąca.
Nasz model bazuje na deklaracji premiera Morawieckiego, w której wyraził nadzieję na szczepienie przynajmniej miliona osób miesięcznie.