Wysoka jakość usług medycznych i niska cena – to są główne atuty polskich placówek medycznych. Nie odniosą jednak sukcesu bez wsparcia rządu i samorządów. Tak przekonywali uczestnicy konferencji podsumowującej projekt „Promocja branży turystyki medycznej”. Do programu przystąpiło 40 klinik, sanatoriów, ośrodków wellness i spa. Mają możliwość uzyskania dofinansowania udziału m.in. wizytach studyjnych oraz targach. Pierwsi pozyskani tą drogą zagraniczni pacjenci przyjechali do Polski już w 2011 r.
– Polska jest jednym z nielicznych krajów na świecie, który może zaoferować usługi medyczne o najwyższym standardzie w bardzo konkurencyjnej cenie – przekonywała Julie Conner z firmy Global Medical Tourism Facilitators z USA. Najtańszy zabieg kardiologiczny kosztuje tam 30 tys. dolarów. Polskie placówki wykonają go trzy razy taniej.
Szacuje się, że w 2012 r. na leczeniu zagranicznych pacjentów prywatne kliniki zarobiły 800 mln zł. Także publiczne szpitale chciałyby w ten sposób podreperować swoje finanse. Ministerstwo Zdrowia zapowiada, że będą mogły świadczyć usługi komercyjnie po wejściu w życie dyrektywy transgranicznej. Ta zacznie obowiązywać 25 października. Problem w tym, że wciąż nie ma ustawy, która przyzna publicznym szpitalom takie uprawnienia. Rząd przyjął dopiero jej założenia. Nie ma więc też podstawy do uruchomienia w NFZ punktu kontaktowego, który pacjentom z zagranicy ma udzielać informacji m.in. o ofercie placówek medycznych.