Samorządy i placówki medyczne protestują przeciw podziałowi pieniędzy na leczenie na przyszły rok, bo oznacza to obniżenie ich kontraktów z NFZ.
Projekt planu finansowego NFZ na 2013 rok nie przyniesie poprawy jakości leczenia. Szczególnie odczują to niektóre regiony. Najmniejszy przyrost finansowania świadczeń zdrowotnych będzie w województwie łódzkim, opolskim i świętokrzyskim. Jak twierdzą eksperci, odbije się to niekorzystnie na sytuacji szpitali, tym bardziej że na ten obszar NFZ chce przeznaczyć tylko 1 mld zł więcej niż w tym roku.

Fala protestów

O zmianę sposobu podziału środków NFZ zaapelowali wczoraj Pracodawcy RP. Według nich budżet mazowieckiego funduszu na 2013 r. – choć teoretycznie ma być wyższy o ponad 3 proc. – w ostatecznym rozliczeniu będzie mniejszy od obecnego o 210 mln zł. W ubiegłym roku bowiem to województwo oraz pomorskie i śląskie otrzymały pieniądze z rezerwy. Pozwoliło im to utrzymać stabilność finansową. Teraz najprawdopodobniej dodatkowych środków nie będzie. Protestuje też Urząd Marszałkowski w Łodzi. Przygotowuje pisma do Ministerstwa Zdrowia, centrali NFZ, a także do Sejmu z prośbą o to, by przyznano im więcej pieniędzy, niż wynika to z planu na przyszły rok. Łódzkie ma bowiem otrzymać najmniej środków na świadczenia zdrowotne ze wszystkich województw – zaledwie o 3 proc. więcej niż w tym roku. Tymczasem, jak tłumaczy Dorota Łuczyńska, dyrektor departamentu polityki zdrowotnej w łódzkim urzędzie, sytuacja podległych mu szpitali już teraz jest bardzo zła. Z 17 placówek tylko 3 bilansują się w podstawowej działalności finansowej.
ikona lupy />
Nakłady na świadczenia opieki zdrowotnej w oddziałach wojewódzkich NFZ / DGP
– W naszym województwie jest najwięcej starszych osób, których leczenie przynosi straty finansowe. Jest bowiem bardzo słabo wycenianie przez fundusz – mówi Dorota Łuczyńska.

Obawy szpitali

Sytuacja nie jest łatwa nie tylko dla organów zarządzających, ale także dla dyrektorów szpitali. W Częstochowie Miejski Szpital Zespolony w ubiegłym roku miał blisko 8 mln zł strat. Złe prognozy finansowe oznaczają tylko tyle, że jego sytuacja może się jeszcze pogorszyć.
– Wpływy z kontraktów z funduszem nie wystarczają na pokrycie miesięcznych kosztów – przyznaje Sylwia Kudala, dyrektor finansowy częstochowskiej placówki.



Jak mówi, przychody nie rosną, a stan pacjentów, którzy trafiają do szpitala, jest coraz cięższy. To zaś wiąże się z większymi wydatkami na udzielane im zabiegi, badania i operacje.
– Jeżeli ktoś przychodzi na wszczepienie endoprotezy, ale jego badania krwi są bardzo złe, potrzebna jest dodatkowa diagnostyka, a to kosztuje – mówi Sylwia Kudala.
Im większe koszty, tym mniej zabiegów można wykonać – w efekcie na przyjęcie na chirurgię urazową czeka się ponad rok.
Podobną sytuację ma większość placówek. Jak wynika z ostatnich danych resortu zdrowia, ich straty za ubiegły rok wyniosły 1,5 mld zł.
– Niskie kontrakty w połączeniu z wyższymi standardami leczenia są finansowo dla nas nie do uniesienia – potwierdza Eugeniusz Prochowicz, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Siemiatyczach.
Podobnie jak reszta jego kolegów przyznaje, że najbardziej niedoszacowane jest lecznictwo zabiegowe. Jak tłumaczy, np. na chirurgii mogą wykorzystać 5 tys. punktów miesięcznie (każda procedura jest rozliczana z NFZ punktowo – im bardziej skomplikowany zabieg, tym więcej punktów). Tymczasem, żeby zbilansować wydatki, potrzebowaliby 8 tys. punktów. Tych jednak ich oddział NFZ nie chce im przyznać. Powód? Brak pieniędzy.
– Coraz wyższe standardy, co prawda korzystne dla pacjentów, są bardzo kosztowne dla szpitali. Na przykład zgodnie z zaleceniami konsultantów chory po udarze mózgu w ciągu dwu godzin ma trafić do ośrodka specjalistycznego. Tymczasem każdy taki przewóz kosztuje ponad tysiąc złotych. Zaś te pieniądze nie są w ogóle brane pod uwagę przy podpisywaniu nowych kontraktów – wylicza Eugeniusz Prochowicz.

Skrupulatny jak fundusz

Trudna sytuacja finansowa NFZ powoduje szukanie oszczędności. Najprostszym sposobem jest nie tylko niepłacenie tzw. nadwykonań czy też niepodnoszenie wyceny świadczeń, ale także podważanie poniesionych wydatków przez placówki medyczne.
– Zdarza się, że fundusz kwestionuje rozliczenia z poprzednich lat z powodów formalnych, np. chce zwrotu pieniędzy za zabiegi, które nie mają zaznaczonej daty wpisu i wykreślenia pacjenta z kolejki. Tylko że w poprzednich latach nie trzeba było takich informacji uzupełniać. To nowy wymóg – przekonuje Maciej Hoppe, zastępca komendanta ds. ekonomicznych Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy.
Dla szpitali ten rok jest kluczowy. Zgodnie z przepisami w 2013 roku samorządy będą musiały spłacić ich straty finansowe, a jeśli nie będzie je na to stać – skomercjalizować zakłady lub ostatecznie je zlikwidować.