Brawo, to krok w stronę nowoczesnego świata. Minister Bartosz Arłukowicz, deklarując, że kobiety mają prawo do znieczulenia porodowego, rozstrzygnął spór o to, czy poród musi boleć. To świetna wiadomość z resortu po aferze refundacyjnej.
ikona lupy />
Spór o ból toczył się szczególnie głośno trzy lata temu. Ówczesna szefowa resortu zdrowia Ewa Kopacz, filozofując o tym, do czego natura stworzyła kobiety, kategorycznie odmówiła zasadności postulatom znieczulenia na żądanie. Rozpętała się burza. Przez media przetoczyła się debata, czy państwo ma prawo ignorować w tak oczywiste osiągnięcia medycyny, jak znieczulenie porodowe.
Ewa Kopacz najwyraźniej zmieniła zdanie na temat posłannictwa kobiet do odczuwania bólu, bo projekt przepisów na temat znieczulenia powstał jeszcze wtedy, gdy była ministrem. Najwyraźniej przyznała rację lekarzom, którzy poród bez znieczulenia porównują do operacji chirurgicznej na żywca. Dlaczego w XXI wieku kobieta ma cierpieć jak ranne zwierzę, skoro medycyna pozwala na to, by nie musiała? W większości europejskich szpitali znieczulenie to norma. Ale nie u nas.
Zapowiedzi ministra Arłukowicza, który ma wprowadzić w życie projekt, zmierzają ku zatarciu tych różnic. Budzą jednak i wątpliwości. Po pierwsze – czy to realne? Obecnie w wielu szpitalach można wykupić znieczulenie. Szpital na tym zarabia, pacjentce łatwo tego zażądać. Co jednak będzie, kiedy usługa ta stanie się nieodpłatna? Czy szpitale nie będą piętrzyć trudności, tłumacząc się rzekomymi obawami o przebieg porodu, byle tylko nie brać sobie na głowę dodatkowego problemu?
Druga wątpliwość. Nawet dziś, kiedy za znieczulenie się płaci, nie ma gwarancji, że się je dostanie. Powodem jest zbyt mała liczba anestezjologów, którzy są niezbędni przy tej procedurze. Jeśli dyżurny anestezjolog jest zajęty przy jakimś nagłym wypadku, żadna rodząca nie doczeka się go, choćby z bólu miała odgryźć sobie rękę. Czy po wprowadzeniu powszechnego prawa do znieczulenia ta sytuacja się zmieni i anestezjologów przybędzie?
Tworząc nowe zasady, trzeba wziąć te wątpliwości pod uwagę i tak przygotować szpitale, by prawo do znieczulenia nie stało się prawem martwym, które w dodatku utrąci działające dziś sprawnie prawo komercji. Jak pokazała reforma edukacji, sam pomysł to za mało. Trzeba go jeszcze wprowadzić w życie.