Ograniczenia dotyczące branży narciarskiej mogą być wprowadzone solidarnie w całej UE – zapowiada w rozmowie z DGP szef Centrum Analiz Strategicznych Norbert Maliszewski.
Ograniczenia dotyczące branży narciarskiej mogą być wprowadzone solidarnie w całej UE – zapowiada w rozmowie z DGP szef Centrum Analiz Strategicznych Norbert Maliszewski.
W kwestii regulowania obostrzeń covidowych miało być jasno i bez zaskoczeń. Tymczasem po zamieszaniu ze sklepami meblowymi, powstało nowe – tym razem ze stokami narciarskimi.
Plan został zaprezentowany klarownie, w ogólnodostępnych projektach rozporządzeń nie ma żadnej informacji dotyczącej zamykania stoków. Owszem, w przestrzeni medialnej pojawiła się dygresja, która urosła do rozmiarów narodowej debaty.
Zdaje się, że to była dygresja wicepremiera Gowina. To on ostatnio prowadził rozmowy o otwarciu branży, a we wtorek resort rozwoju, pracy i technologii obwieścił, że stoki narciarskie będą otwarte.
Nie było planu zamykania stoków. Natomiast wicepremier Gowin podzielił się refleksją, która jest przedmiotem intensywnej debaty przywódców unijnych, aby solidarnie w okresie świątecznym i styczniowym ograniczyć działanie branży turystycznej w górach. Pamiętają oni, że podczas pierwszej fali pandemii dopuszczenie do zaniedbań w jednym z kurortów narciarskich w Tyrolu mogło doprowadzić do rozprzestrzenienia się wirusa do innych krajów.
Wprawdzie stoki będą otwarte, ale na ferie w góry i tak mamy nie jechać.
Po miesiącach wyrzeczeń nie chcemy pandemicznego efektu jo-jo. Zgodnie z rozporządzeniami zamknięte pozostaną usługi noclegowe. Mieszkańcy pięciu województw z południa Polski mogą korzystać ze stoków narciarskich, bo one nie stanowią zagrożenia. Natomiast będziemy zachęcać do tego, by ludzie spędzili święta i ferie w domach, by nie przemieszczali się i tym samym nie roznieśli koronawirusa pomiędzy regionami.
Nie boi się pan, że w praktyce będzie tak, że ludzie i tak pojadą w góry i wynajmą sobie prywatne kwatery albo pokoje hotelowe pod pretekstem podróży służbowej, a sprawę dodatkowo pogorszy fakt, że rząd zdecydował o kumulacji ferii w jednym okresie czasu?
Nie tylko usługi noclegowe będą zamknięte, ale i gastronomiczne, dodatkowo stoki będą działać w ścisłym reżimie sanitarnym. To wszystko zmniejszy atrakcyjność takich miejsc jak kurorty zimowe. Prawdopodobnie taka akcja będzie solidarnie organizowana na poziomie unijnym, to wzmocni przekaz, by ferie i święta spędzić w domu. Gdybyśmy nie skumulowali okresu ferii, to przez cały sezon ludzie podróżowaliby pomiędzy regionami i zarażali się wzajemnie.
Będą jakieś dodatkowe zachęty do zostania w domu na czas ferii albo zakaz poruszania się między województwami?
Na pewno będą zachęty, na konkretny program i jego szczegóły musimy jeszcze chwilę poczekać, by nie ujawniać jedynie jego fragmentów i nie doprowadzić tym samym do podobnej dyskusji jak z tymi stokami narciarskimi. Jeśli zaś chodzi o zakazy, to patrząc na obecną sytuację epidemiologiczną, dzisiaj są mało prawdopodobne i oby tak pozostało, ale to zależy od naszej dyscypliny, solidarności w tych wyrzeczeniach.
Co z branżami, które odczują brak prawdziwych ferii? Czy one mogą liczyć na jakieś rekompensaty od państwa?
Premier Gowin prowadzi dialog z tymi branżami i wydaje się, że takie wsparcie powinno być wypracowane.
Do tej pory to wsparcie było kierowane do firm zarejestrowanych, a spora część obrotu na Podhalu, w Małopolsce czy na Podkarpaciu to usługi lub baza noclegowa, która nie jest rejestrowana.
To kompetencja wicepremiera Gowina. Natomiast ja sugerowałbym zachęty do rejestrowania się i przekazania pomocy nawet tym nowo zarejestrowanym, pod warunkiem utrzymania działalności przynajmniej 12–24 miesięcy. Państwo wyciągnęłoby do nich rękę i otrzymaliby wsparcie, a dodatkowo uszczelnilibyśmy nasze regulacje.
Zastępca Jarosława Gowina w resorcie, pan Andrzej Gut-Mostowy, ma udziały w spółce prowadzącej ośrodek narciarski. Nie ma tu konfliktu interesów – zarówno w kwestii rozmów o pozostawieniu otwartych stoków, jak i ewentualnej pomocy od państwa dla branż narciarskiej i noclegowej?
Myślę, że premier Gowin zadba o transparentność działań. Natomiast to, co pojawia się w przestrzeni medialnej – czyli sugestie wpływu pana ministra na decyzje dotyczące chociażby stoków – jest niezgodne z faktami. Wystarczy zapoznać się z projektami rozporządzeń, z nich jasno wynika, że nie było żadnych planów dotyczących zamykania stoków narciarskich.
W jakim gronie spędzi pan Boże Narodzenie?
W gronie najbliższych osób, ale wiem, do czego panowie zmierzają tym pytaniem. Zgodnie z rozporządzeniem wprowadzono zapis podobny do powszechnie stosowanego w wielu krajach UE, a więc restrykcję służącą ograniczeniu najczęstszego źródła zakażeń, jakim są spotkania towarzyskie.
Tylko jak rząd zamierza skontrolować, czy na wigilii nie przebywa zbyt wiele osób?
Chodzi o stworzenie pewnej normy, dzięki której ludzie będą wiedzieć, jak postępować. Tak samo jak funkcjonuje ogólnie przyjęta norma, że nie przechodzi się na czerwonym świetle, tak samo teraz chodzi o to, by ludzie mieli świadomość, że zasadą jest to, by spotykać się w gronie rodzinnym plus dodatkowo maksymalnie pięć osób. Te normy mają charakter edukacyjny, ale z zastrzeżeniem, że w przypadku ewidentnego łamania tych zasad, stosowane będą restrykcje. Chodziło zresztą nie tyle o wigilię, ale generalnie o imprezy tzw. domówki, które są superroznosicielem koronawirusa.
Już dziś widać, że przepisy sobie, a życie sobie. Knajpy i kluby zamknięte, przychodzi weekend i ludzie się nudzą. Domówki w mieszkaniach to dzisiaj częsty widok.
To słabość, którą musimy w Polsce wyeliminować. W innych krajach te zasady są bardzo restrykcyjnie stosowane i intensywnie komunikowane. Przez tyle miesięcy wytrzymujemy w różnego rodzaju obostrzeniach, dlatego i tutaj musimy ich przestrzegać. Po to zostały one wpisane w rozporządzeniu, by dać jasny sygnał społeczeństwu i z problemem imprez domowych lepiej sobie poradzić.
Możliwe jest wprowadzenie zakazu poruszania się między miastami na święta?
Taka możliwość jest na razie zapisana tylko w narodowej kwarantannie, więc byłaby wprowadzona tylko w bardzo trudnej sytuacji epidemicznej. Natomiast jak spojrzymy na liczbę zakażeń, to mamy już efekty działania strefy czerwonej i bezpiecznika. Mam nadzieję, że wyniki kolejnych dni to potwierdzą, że szczyt zachorowań za nami. Te wyniki są zbieżne z prognozami Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania UW.
Faktyczna liczba przypadków jest o połowę niższa niż w prognozie ICM. Poluzowanie może nastąpić szybciej?
Trend jest spadkowy i odpowiada temu, co przewidział ICM. Natomiast nawet jeśli w połowie grudnia osiągniemy znaczące spadki, to pozostaniemy do końca świąt w fazie odpowiedzialności i poczekamy z poluzowaniem obostrzeń. Liczba zakażeń to jedno, jednak trzeba dać oddech służbie zdrowia, która przez długie tygodnie funkcjonowała na granicy wydolności. Poza tym widzimy, że w innych krajach – Niemczech czy Austrii – mimo zmniejszania się liczby przypadków nie ma luzowania obostrzeń, by nie stało się to, co w Czechach, gdzie po szybkiej rezygnacji z restrykcji podczas I fali nastąpił efekt jo-jo.
Czy w tej polityce obostrzeń nie za dużo jest PR? Etap bezpiecznika nie za bardzo różni się od etapu odpowiedzialności.
Podstawowa różnica między nimi to uruchomienie handlu w okresie przedświątecznym. Dzieje się tak, gdyż z badań i opinii ekspertów wynika, że handel nie stwarza tak dużego ryzyka jak inne branże, które będą musiały być mrożone, jak restauracje czy branża fitness. Te regulacje mają silne wsparcie w badaniach, m.in. publikowanych w „Nature”, które jasno pokazują, że w sklepie, gdzie kontakt jest krótki, osoby noszą maseczki i zachowują dystans, ryzyko zakażenia jest najmniejsze. Dlatego ta branża, która ma szczególnie duże znaczenie w okresie przedświątecznym, zostanie uruchomiona.
Czy w takim razie ten rządowy harmonogram, że do 27 grudnia jest etap odpowiedzialności, a potem stabilizacji, należy traktować orientacyjnie?
Etap odpowiedzialności potrwa do końca świąt. Wiemy, że dla społeczeństwa ważna jest stabilizacja i wyciągamy wnioski z tego, że wiele zmian było wcześniej wprowadzanych nagle. Natomiast to, jaki etap zostanie wprowadzony po świętach, będzie zależało od sytuacji epidemicznej. Prognozy wskazują jednak na etap stabilizacji ze strefami plus ferie pod hasłem „zostań w domu”.
To jakie będą kryteria, że znajdziemy się w etapie stabilizacji, a nie kwarantanny?
Te kryteria są znane. Podstawa do przejścia do etapu strefy czerwonej to średnia zakażeń 50 nowych przypadków na 100 tys. mieszkańców, w przypadku innych stref kolorowych te liczby są odpowiednio niższe.
A na ile jesteście pewni, że posługujecie się właściwymi danymi o nowych przypadkach. Do niedawna rząd mówił, że malejąca liczba testów to efekt coraz mniejszej liczby skierowań ze strony POZ. Ale czy z kolei to nie jest efektem tego, że ludzie nie chcą przechodzić testów, bo to wiąże się z izolacją lub kwarantanną?
Procent osób unikających testów jest od dawna podobny, więc jeśli były wzrosty zakażeń, to także rosłaby liczba zajmowanych łóżek czy zleceń w POZ, a teraz widzimy odpowiednio spadki i możemy powiedzieć, że widać trend spadkowy. Tylko pamiętajmy, że choć liczba zakażeń spadła, to nadal jest wysoka i nie ma mowy o optymizmie, tylko o konieczności dalszej mobilizacji, bo czeka nas trudny z perspektywy epidemiologicznej czas świąteczny.
Czy system ochrony zdrowia wytrzyma? Czytamy wstrząsające relacje o tym, co się dzieje w szpitalach, m.in. Pawła Reszki. Za chwilę to może być nie tylko koronawirus, ale także możliwa kolejna fala grypy.
Kierując się prognozami, ich tzw. czarnym scenariuszem, przygotowaliśmy 40 tys. miejsc covidowych. Szpitale tymczasowe są traktowane jako ostatni szaniec, więc wypada tylko się cieszyć, że nie są w pełni obłożone. I gdyby nastąpiła trzecia fala, ten bufor bezpieczeństwa istnieje. Trzeba mieć świadomość, że przed chwilą mieliśmy szczyt zakażeń i w wielu miejscach dochodziło do sytuacji, które powinny być teraz wyjaśniane, by było mniej błędów w przyszłości. Właśnie dlatego chcemy maksymalnie zredukować liczbę zakażeń i odciążyć służbę zdrowia. Natomiast jeśli chodzi o sezon grypowy, to mam nadzieję, że obostrzenia zmniejszą także liczbę zachorowań na grypę.
Jak wyglądają przygotowanie do wdrożenia szczepionki?
Zespół ma już konkretne rozwiązania tego, kogo szczepić, w jaki sposób rejestrować pacjentów. Te informacje zostaną zaprezentowane niedługo, być może w ciągu kilku dni. ©℗
Strategia szczepionkowa tuż-tuż
Jak wynika z naszych ustaleń w rządzie, w piątek lub na początku przyszłego tygodnia zostaną przedstawione pierwsze plany dotyczące organizacji systemu szczepień na COVID-19. Pierwszych partii szczepionek ‒ w bardzo optymistycznym wariancie ‒ można się spodziewać w styczniu. Niewiadomych jest więcej ‒ nieznany jest również popyt na szczepionki, a w badaniach duża część Polaków deklaruje, że nie chce się szczepić.
Za proces dystrybucji odpowiadać ma Agencja Rezerw Materiałowych. Preparaty będą rozwożone przez prywatne firmy, które na co dzień dowożą leki do aptek. ‒ Nie ma tutaj co wymyślać prochu, oni mają w tym doświadczenie, a ta liczba szczepionek nie powinna ich przerosnąć ‒ mówi nasz rozmówca z kręgów rządowych. Jeśli potrzeba będzie większej ilości miejsca do składowania szczepionek w bardzo niskiej temperaturze, to wsparciem będą regionalne stacje krwiodawstwa.
Szczepionka firmy Pfizer, która jeśli nie jest przetrzymywana w bardzo niskiej temperaturze, szybko traci ważność, najpewniej będzie dystrybuowana głównie w dużych miastach ‒ gdzie z racji większej liczby ludzi będzie można jej szybko użyć. ‒ Szczepionka Pfizera wymaga suchego lodu, nie specjalnych mroźni. W jednym pudełku z suchym lodem jest około tysiąca dawek, dlatego to jest dobre na miasta ‒ tłumaczy jeden z naszych rozmówców. Jak dodaje, pojawiła się szansa, że jedna ze szczepionek będzie mogła być podana jednorazowo, co znacznie uprościłoby logistykę.
W pierwszej kolejności szczepienia mają się odbywać w szpitalach i przychodniach, ale pod uwagę brane są także gabinety dentystyczne. Jest ich dużo, są we wszystkich większych miejscowościach, a lekarze dentyści mają odpowiednie umiejętności. Z tym że na razie żadna decyzja jeszcze nie zapadła. ‒ To skomplikowane przedsięwzięcie ‒ nie tylko system szczepień, lecz także kwalifikacji, kontroli odczynów poszczepiennych i weryfikacja tego, jak ludzie będą funkcjonować po zaszczepieniu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama