Nie można mówić o wycieku informacji z Systemu e-Zdrowia (P1), lecz o podejrzeniu wykorzystania danych niezgodnie z prawem przez konkretną aptekę i spółkę prowadzącą sieć placówek aptecznych.
I to właśnie te podmioty mogły nadużyć zaufania pacjentów, a nie państwowy rejestr jako taki. Stwierdził tak wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński w piśmie przesłanym rzecznikowi praw obywatelskich. RPO – po kilku publikacjach DGP na temat aplikacji stworzonej przez grupę Gemini, prowadzącą niemal 200 aptek w całej Polsce – powziął wątpliwości, czy państwowe rozwiązania dotyczące e-recepty są bezpieczne i zapewniają wystarczającą prywatność pacjentom.
A chodzi o to, że wpierw Naczelna Izba Aptekarska, a następnie Ministerstwo Zdrowia dopatrzyły się nieprawidłowości w zbieraniu danych przez spółkę należącą do grupy. Zdaniem samorządu aptekarskiego oraz urzędników do gromadzenia danych wykorzystywano uprawnienia przysługujące aptece należącej do innej spółki. A to, w świetle prawa, niedozwolone.
Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że podległe mu Centrum e-Zdrowia zadziałało błyskawicznie, gdy tylko dowiedziało się o możliwych nieprawidłowościach.
„W wyniku dokonanych ustaleń powzięto istotne wątpliwości co do legalności przedmiotowej praktyki, dlatego, kierując się dążeniem do zabezpieczenia danych osobowych pacjentów, Centrum e-Zdrowia zablokowało konto apteki. O zaistniałej sprawie poinformowano również właściwe organy ścigania” – wskazuje Janusz Cieszyński w piśmie. Jako wiceminister zdrowia odpowiedzialny za informatyzację apeluje, by możliwych nieprawidłowości nie ekstrapolować na cały system e-recept. O tym, że jest on potrzebny, najlepiej pokazał czas epidemii, gdy – właśnie dzięki e-recepcie – udało się uniknąć wielu wizyt w gabinetach lekarskich, a stale przyjmowane leki medycy mogli ordynować podczas teleporad.
„MZ, dostrzegając ogromne zalety stopniowej informatyzacji polskiego systemu ochrony zdrowia (...) jest jednocześnie świadome potencjalnych zagrożeń i ryzyk – zapewnia wiceminister rzecznika.