Podczas konferencji prasowej w Warszawie minister zdrowia ocenił, że nie wiadomo, "ile ostatecznie osób pojawi się tuż przed odlotem samolotu". "Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Odbywa się na dwóch poziomach: współpracy dyplomacji chińskiej ze służbami UE, a także działań polskiej dyplomacji. W tej chwili toczą się rozmowy o praktycznych aspektach tego transportu" - powiedział Szumowski.
Przyznał, że na razie trudno mówić o konkretnej dacie transportu Polaków z Wuhan. "Jeszcze logistyczne szczegóły są przez służby dyplomatyczne dogrywane. Na pewno odbędzie się to w najbliższych dniach". Dopytywany przez dziennikarzy stwierdził, że będzie to najpóźniej do połowy przyszłego tygodnia.
Poinformował, że osoby te wracają do kraju niezależnie od tego, czy są chore, czy nie. "To się okaże dopiero po badaniach" – zaznaczył szef MZ.
"Mamy przygotowane oddziały zakaźne na przyjęcie tych Polaków. Mamy przygotowaną logistykę transportu" – zapewnił Szumowski.
Jak oświadczył, obecnie nie ma potwierdzonego żadnego przypadku zakażenia koronawirusem w Polsce, choć prędzej czy później na pewno taki przypadek się pojawi. "Nie będzie to jednak dla nas zaskoczeniem, nie będzie to dla nas wydarzeniem nadzwyczajnym. Jesteśmy gotowi" - stwierdził.
Zapytany o to, ile osób w kraju jest objętych aktywnym monitoringiem ze względu na koronawirusa, odpowiedział, że w chwili obecnej jest to ponad 100 osób. "Natomiast mniej więcej 17, czy kilkanaście osób, miało podejrzenie infekcji. We wszystkich tych przypadkach okazało się, że były to inne wirusy, w tym również koronawirusy, ale nie ten z Chin, bo wiemy, że w Polsce jest kilka koronawirusów, które najczęściej odpowiadają za zwykłe, codzienne infekcje górnych dróg oddechowych" – powiedział Szumowski.
Dodał, że wojewódzkie stacje sanepidu prowadzą również telefoniczny monitoring stanu zdrowia wszystkich osób, które wróciły do kraju z miejsc podwyższonego ryzyka.
Minister zaapelował o stonowane komunikowanie i stonowane reakcje na "wszelkie, teraz istniejące, zwykłe, jesienne infekcje" w Polsce.
Jak mówił, szturm na oddziały zakaźne może pozbawić możliwości hospitalizacji tych pacjentów, którym jest to naprawdę potrzebne, także tych zakażonych wirusem grypy.
Dodał, że grypa i paragrypy są w tej chwili większym problemem niż koronawirus z Wuhan". "Jeśli nie mieliśmy kontaktu z osobą, która była w Chinach, bądź sami nie byliśmy w Chinach, te infekcje nie są infekcjami koronawirusa, tego z Chin" – mówił.
Minister poinformował też, że w Polsce są już testy diagnostyczne na nowego koronawirusa. "Na początku przyszłego tygodnia będziemy mieli wszystko skalibrowane tak, że będziemy mieli standard diagnostyki, taki sam, jaki mamy w tej chwili w Charite (Laboratorium Charite w Berlinie - PAP)" - powiedział. "Jesteśmy już w posiadaniu tych testów, primerów. Przygotowujemy laboratoria do pełnej diagnostyki" - dodał.
Epidemia zapalenia płuc wywoływanego przez nowy rodzaj koronawirusa wybuchła w grudniu w Wuhan w środkowych Chinach.