System pozasądowego orzekania o zdarzeniach medycznych nie chroni pacjenta i nie pomaga mu w uzyskaniu odszkodowań - wynika z kontroli NIK. System nie stał się - jak było planowane - alternatywą dla sądownictwa - czytamy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli.

NIK opublikował wyniki kontroli systemu pozasądowego orzekania o zdarzeniach medycznych. System wprowadzono w 2011 r. Od tego czasu pacjenci mogą składać wnioski o zadośćuczynienie szkód wynikających z niewłaściwego leczenia do wojewódzkich komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych. W Polsce działa 16 komisji. W skład każdej z nich wchodzą członkowie powoływani przez wojewodę (14 osób), Ministra Zdrowia (1 osoba) i Rzecznika Praw Pacjenta (1 osoba).

Podstawowym celem wprowadzenia systemu było usprawnienie i uproszczenie dochodzenia roszczeń przez pacjentów.

NIK przeprowadził kontrolę, aby ocenić, czy działania komisji zapewniły pacjentom uzyskanie odszkodowań bez konieczności występowania na drogę sądową. Skontrolowano działanie ośmiu komisji w latach 2014 - 2018 (I kwartał).

Izba w swoim raporcie zaznaczyła, że z kontroli wynika, że system nie zapewnia pacjentowi skutecznego dochodzenia rekompensat. Prace komisji trwają za długo - nawet do dwóch lat - a wyniki prac jedynie w postaci wydania orzeczenia o zaistnieniu zdarzenia medycznego nie są satysfakcjonujące dla poszkodowanych.

System, nie stał się - jak było planowane - alternatywą dla sądownictwa powszechnego. Liczba rozpatrywanych spraw znacząco wzrosła, zamiast się zmniejszyć. System nie chroni pacjenta i nie zapewnia mu skutecznego narzędzia dochodzenia zadośćuczynienia. Przede wszystkim wojewódzkie komisje nie umożliwiły poszkodowanym szybkiego uzyskiwania odszkodowań.

NIK stwierdza, że komisje zaczynały prace nad wnioskami już z opóźnieniem. Zbyt długo realizowano czynności wstępne, jeszcze przed skierowaniem ich na pierwsze posiedzenie składu orzekającego. Komisje nie sporządzały także w terminie siedmiu dni uzasadnień do wydanych orzeczeń oraz nie doręczały ich w terminie zainteresowanym stronom - pacjentom i szpitalom.

Jednym z powodów przedłużającej się pracy komisji był długi czas oczekiwania na opinie biegłych, który wynosił średnio 59 dni, a maksymalny nawet 639 dni. Kolejną przyczyną opóźnień była liczba posiedzeń potrzebnych do rozpatrzenia danego wniosku. Niektóre komisje zbierały się aż dziewięć razy.

Wyniki kontroli wskazują zatem, że funkcjonowanie komisji tylko w znikomym stopniu umożliwiło pacjentom uzyskanie odszkodowań i zadośćuczynień.

Poza tym komisja nie ma możliwości egzekwowania od szpitala wypłaty odszkodowania. Jej praca kończy się wydaniem orzeczenia stwierdzającego, czy doszło do zdarzenia medycznego. Dlatego zdarzało się, że mimo rozstrzygnięcia sprawy przez komisję pacjenci kierowali ją do sądu.

Dzięki funkcjonowaniu komisji miał zmniejszyć się wpływ do sądów spraw o odszkodowanie za szkody wyrządzone w służbie zdrowia. Jednak w latach 2012-2017 liczba spraw odszkodowawczych wpływających do sądów rejonowych i sądów okręgowych I instancji wyniosła średniorocznie blisko 10-krotnie więcej niż szacowano. Tym samym utworzenie wojewódzkich komisji nie miało wpływu na odciążenie sądów powszechnych.

W związku z wynikami kontroli NIK wnioskuje m.in. do Ministra Zdrowia o zainicjowanie procesu legislacyjnego w celu wprowadzenia zmian w postępowaniu przed wojewódzką komisją, pozwalających na skrócenie czasu potrzebnego na wydanie orzeczenia. NIK wskazuje, że zaniechanie działań przez Ministra Zdrowia i utrzymanie dotychczasowych nieskutecznych regulacji może być podstawą kwestionowania celowości funkcjonowania systemu pozasądowego dochodzenia roszczeń przez pacjentów w dotychczasowej formie.