Pielęgniarstwo będzie można studiować zaocznie, a tym samym łączyć naukę z pracą. Eksperci obawiają się jednak, że obniży to jakość kształcenia, i wskazują, że bez zmniejszenia liczby godzin takie studia musiałyby trwać 6 lat.



Wprowadzenie niestacjonarnych studiów I stopnia dla pielęgniarek zapowiedziała wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko. Jak mówiła, do resortu docierają sygnały, że taki tryb studiowania jest potrzebny.
Z takiej możliwości chcieliby skorzystać np. opiekunowie medyczni, również wielu ratowników. Pod warunkiem, że będą mieć możliwość równoczesnej pracy. Wiceminister zapewniła, że takie studia nie byłyby skrócone, liczyłyby tyle samo godzin co stacjonarne, ale odbywałyby się w trybie weekendowym.
Wymaga to jednak zmian ustawowych. Resort już nad nimi pracuje – projekt nowelizacji ustawy o zawodach pielęgniarki i położnej umieszczono w wykazie prac legislacyjnych. Planowany termin przyjęcia to II kwartał br. Nie oznacza to jednak, że zmiany mogłyby obowiązywać już od nowego roku akademickiego. Wiceminister Szczurek-Żelazko nie wykluczyła natomiast, że uda się uruchomić nabór na takie studia np. w lutym przyszłego roku.
Projektowana nowela umożliwi też uczelniom publicznym i niepublicznym ubieganie się na równych zasadach o środki europejskie na współfinansowanie kształcenia na studiach pielęgniarskich. Dzięki temu nie musieliby za nie płacić studenci.
Przedstawiciele wyższych szkół kształcących pielęgniarki mają wątpliwości, czy inicjatywa resortu nie odbije się na jakości nauczania. – W naszej opinii studia o profilu medycznym powinny być realizowane w trybie stacjonarnym ze względu na ilość zajęć klinicznych – mówi Ewa Bujalska z Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie.
Podobnego zdania jest dr hab. Aleksandra Gaworska-Krzemińska, prodziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu z Oddziałem Pielęgniarstwa i Instytutem Medycyny Morskiej i Tropikalnej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – Wielce prawdopodobne jest to, że prowadzenie nauczania pielęgniarek i położnych w trybie niestacjonarnym doprowadziłoby do obniżenia jakości kształcenia, co związane jest m.in. z niestandardową pracą szpitala w weekendy – ocenia.
Z drugiej strony pracownicy uczelni przyznają, że jest taka potrzeba.
– Wielokrotnie byliśmy pytani przez naszych studentów, czy oferujemy studia niestacjonarne na I stopniu, ale zawsze podkreślamy, że nie jest to możliwe przy zachowaniu 3-letniego cyklu kształcenia – mówi dr Piotr Karniej, prodziekan ds. studentów na Wydziale Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Dodaje, że co do zasady kształcenie na studiach niestacjonarnych na kierunku pielęgniarstwo nie jest niemożliwe. Wiele szkół prowadzi je, ale na II stopniu, na studiach magisterskich.
Zwraca uwagę, że nauka pielęgniarstwa podlega ścisłym rygorom, które wymuszają zaliczenie przez studentów nie mniej niż 4720 godzin kształcenia łącznie z praktykami, z czego 1100 to zajęcia praktyczne (na uczelni), a 1200 – praktyki zawodowe w podmiotach leczniczych. To daje aż 2420 godzin zajęć.
– Jeśli założyć, że student miałby kształcić się tylko w soboty i niedziele, maksymalnie w godzinach 8–20, to daje aż 151 zjazdów (licząc bez żadnej przerwy i zajęcia nonstop). Z naszego podziału roku akademickiego wynika, że czas zajęć weekendowych to maksimum 29 zjazdów cotygodniowych. Aby więc zmieścić 151 zjazdów, potrzebujemy na takie studia aż 5,5 roku akademickiego, a do zagospodarowania jest jeszcze dalsze 1100 godzin zajęć praktycznych i 1200 godzin praktyk zawodowych – wylicza dr Karniej.
Tym samym, jak podkreśla, studia licencjackie na pielęgniarstwie, przy zachowaniu takich samych zakresów czasowych musiałyby trwać nie 3, ale 6 lat. – Nie sądzę, żeby studenci chcieli studiować tak długo, uzyskując tylko licencjat – ocenia.
Jego zdaniem, jeśli rząd planuje kształcenie pielęgniarek w trybie niestacjonarnym 3-letnim, to musi zaproponować zmniejszenie liczby godzin. – Ale jestem przekonany, że na to nie zgodzą się środowiska pielęgniarskie, podobnie jak nie zgodziliby się lekarze na szkolenie studentów medycyny w trybie sobotnio-niedzielnym – mówi.
Doktor Karniej zwraca przy tym uwagę, że nie mamy nigdy pewności, czy zwiększenie liczby studentów doprowadzi do zwiększenia liczby pracowników.
– Biorąc pod uwagę statystyki, z których wynika, że tylko część naszych absolwentów występuje o prawo wykonywania zawodu, można mieć poważne wątpliwości. Nasze dyplomy są bardzo cenne w krajach, gdzie za pracę pielęgniarek płaci się znacznie wyższe wynagrodzenie – zauważa.
Etap legislacyjny
Projekt umieszczony w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów