Szumowski: Onkologia w wielu obszarach jest niedofinansowana, a pacjent zagubiony. Żeby zapewnić stabilność leczenia, finansowanie musi być zagwarantowane na takim poziomie, żeby szpital nie był stratny
Zapowiada pan zmiany w onkologii. Mówi się, że problemem jest finansowanie.
Jestem świadom, że onkologia w wielu obszarach jest niedofinansowana. A żeby zapewnić stabilność leczenia, finansowanie musi być zagwarantowane na takim poziomie, żeby szpital nie był stratny, to znaczy, żeby nie musiał dokładać pieniędzy do leczenia. Najpierw jednak trzeba przeanalizować realne koszty leczenia, a potem zastanowić się nad ewentualną zmianą wyceny. Na pewno, jeżeli trzeba przeznaczyć więcej pieniędzy, to priorytetem są choroby, z powodu których najczęściej umierają Polacy.
Mówi pan o budowie Narodowego Instytutu Onkologicznego jako czegoś, co może zmienić sytuację w leczeniu nowotworów. O co chodzi?
Chodzi o pewien system koordynacji ścieżki pacjenta.
Brzmi enigmatycznie.
Mam na myśli stworzenie sieci ośrodków referencyjnych w regionach, które odpowiadałyby za nadzorowanie ścieżki pacjenta. Tak aby droga pacjenta od lekarza rodzinnego przez szpital powiatowy do placówki specjalistycznej i odwrotnie była jasna i szybka. Często chory trafia na leczenie specjalistyczne, a potem mógłby być przekazany do szpitala o niższym stopniu referencyjności, ale bliżej domu, który przejąłby opiekę nad nim po skomplikowanej terapii. Obecnie każdy szpital działa według własnych zasad. Chcemy, żeby to było nadzorowane przez wytypowane, specjalistyczne placówki.
Dlaczego musi być nadzorowane?
Jeżeli nie jest nadzorowane, wówczas przekazywanie pacjenta z ośrodka do ośrodka czy zmiana trybu leczenia nie są tak płynne, jak powinny. A to, po pierwsze, wiąże się z poczuciem dyskomfortu psychicznego pacjenta – do czego nie powinno się dopuszczać, bo jak wiadomo w leczeniu nowotworów samopoczucie jest bardzo istotne. Po drugie, często generuje zupełnie niepotrzebne koszty.
Koncepcja sieci szpitali onkologicznych, zakładająca istnienie takich nadrzędnych – referencyjnych placówek w regionach, już powstała jakiś czas temu w środowisku onkologów. W Pałacu Prezydenckim powstał nawet projekt ustawy.
Znamy te propozycje i bierzemy je pod uwagę.
Jedną z propozycji jest stworzenie specjalistycznych ośrodków nakierowanych na leczenie konkretnych typów nowotworów. Jako pierwsze miały powstać Breast Cancer Units mające się zająć kompleksowym leczeniem raka piersi.
Tak, prace nad tym trwają. I niewątpliwie muszą powstać takie koordynowane oddziały. Trzeba jednak zdecydować, które ośrodki mają oferować taką opiekę.
Kryterium miałoby być np. wykonywanie przynajmniej 150 zabiegów rocznie.
Muszą też być tak rozmieszczone, żeby był do nich dobry dostęp. Jeżeli pacjent miałby jechać ponad 100 km, to mogłoby stanowić problem. Przy ich rozmieszczeniu powinno się brać pod uwagę czas dojazdu, zachorowalność w regionie oraz liczbę zabiegów wykonywanych przez daną placówkę. To musi być miejsce dla pacjenta łatwo dostępne, miejsce, w którym zostanie on kompleksowo zdiagnozowany i wyleczony. W tego typu jednostce do każdego chorego indywidualnie podchodzi zespół specjalistów. Poprzez personalizację terapii i holistyczne spojrzenie na pacjenta chcemy zbudować opiekę na światowym poziomie.
Polska wypada bardzo źle, jeżeli chodzi o wczesne wykrywanie raka.
To prawda, brakuje skutecznej profilaktyki. Co zresztą widać, jeśli patrzymy na przekrój badań laboratoryjnych – bardzo niewiele dotyczy badań profilaktycznych. Pamiętajmy, że odpowiednio wczesne wykrycie choroby przekłada się na bardzo wysoki odsetek całkowitych wyleczeń, ale również na bardzo wysokie oszczędności dla systemu. Jest to obszar, na którym musimy wypracować większą skuteczność.
Jak to zmienić? Szpitale zapraszają listownie na badania, są także specjalne programy. Nie działają jak należy. Wspominał pan, że być może należałoby wprowadzić obowiązkowe badania profilaktyczne, jak program szczepień ochronnych.
Badania medycyny pracy są obowiązkowe, na podobnej zasadzie można by wypracować standardy badań profilaktycznych. I to nie tylko dotyczących raka, choć pewnie głównie. Trzeba się zastanowić, jak zachęcić pacjentów do wykonywania badań, ale także i lekarzy do ich zlecania.