Trzy miesiące to zbyt krótki okres, by ocenić, jak funkcjonuje sieć szpitali. Można jednak już wskazać, co należy w niej poprawić.
System podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej funkcjonuje od października. Tworzące go placówki mają gwarancję, że Narodowy Fundusz Zdrowia zawrze z nimi umowę – bez konieczności uczestniczenia w konkursie. Rozliczają się w formie ryczałtu, którego wysokość zależy od liczby i struktury świadczeń w danej placówce.
Ryczałt daje pewność?
Część dyrektorów jest zadowolona ze stabilności finasowania, jaką daje taka forma rozliczania. Należy do nich Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, który przekonuje, że dzięki temu może realnie zarządzać szpitalem. Poza tym jest w stanie przesuwać środki w ramach ryczałtu pomiędzy poszczególnymi zakresami świadczeń, a wcześniej potrzebował na to zgody płatnika. Jego zdaniem zapewnia to też pewien komfort, bo dyrektor co miesiąc dostaje stałą kwotę, wynikającą z części ryczałtu, która została przyznana jego placówce. Ryczałt, w ocenie Gieleraka, motywuje też do wykonywania większej liczby świadczeń, bo daje to szanse na pozyskanie większej części ryczałtu.
– Sposób wyliczania ryczałtu, w oparciu o już udzielone świadczenia, jest demotywujący – uważa z kolei Robert Zawadzki, ekspert Pracodawców RP, zarządzający szpitalem, który dostał się do sieci, ale nie w pełnym zakresie. Jak ocenia, intencją wprowadzenia ryczałtu była stymulacja podmiotów do udzielania większej liczby świadczeń w zamian za stabilność. Jednak przy braku wzrostu finasowania duże szpitale będą miały trudności z zachowaniem tej samej dostępności do świadczeń, bo koszty ich udzielania rosną.
Jakie oczka w sieci
Zdaniem Marka Wójcika, eksperta Związku Miast Polskich, do sieci weszły szpitale, które w niej być nie powinny. Jako rozwiązanie proponuje on utworzenie małej sieci, uwzględniającej placówki, które świadczą potrzebne usługi, ale do sieci były wciągane na siłę. Chodzi np. o opiekę długoterminową, rehabilitację, psychiatrię, zakłady opiekuńczo-lecznicze. To by gwarantowało dostęp do świadczeń, na które popyt w związku ze zmianami demograficznymi będzie rósł.
Z drugiej strony – w ocenie Marka Wójcika – w sieci nie uwzględniono wielu potrzebnych placówek prywatnych, uznając, że system ma się opierać na podmiotach publicznych. Na blisko 600 szpitali sieciowych niepublicznych jest tylko kilkadziesiąt. Nie znalazły się w niej np. placówki udzielające świadczeń w trybie jednodniowym, ponieważ szpital sieciowy musi oferować szerszy zakres usług. Zdaniem Roberta Zawadzkiego odbije się to na pacjentach. – Te świadczenia, które można by było na wczesnym etapie wykonać w trybie jednodniowym, będą wykonywane w szpitalach sieciowych, w trybie ostrym, ograniczając jednocześnie dostępność do zabiegów planowych – przewiduje ekspert.
Zmiany nie są wykluczone
Co jeszcze należy poprawić w sieci? Eksperci wskazują wiele kwestii szczegółowych, np. wyceny krótszych hospitalizacji. Sugerują wyodrębnienie z ryczałtu części procedur, m.in. świadczeń udzielanych na OIOM-ie, żywienia pozajelitowego. Jednak zdaniem Grzegorza Gieleraka mankamenty łatwo naprawić, jeśli tylko będzie wola ze strony ustawodawcy.
Nie powinno jej zabraknąć, bo szef NFZ Andrzej Jacyna deklaruje chęć współpracy i otwartość na spotkanie z każdym środowiskiem. Jego zdaniem konieczne zmiany należy wprowadzić od 1 lipca, czyli z początkiem następnego okresu rozliczeniowego.
Wiceminister zdrowia Piotr Gryza zwraca uwagę, że tak naprawdę sieć szpitali zaczęła działać dopiero w styczniu, bo niektóre elementy stymulacyjne weszły w życie od nowego roku. – Do tego, żeby dokonywać korekt np. we wzorze ryczałtu, potrzebna jest bardziej szczegółowa analiza z kolejnych okresów rozliczeniowych – podkreśla wiceminister. Jednocześnie przyznaje, że prowadzone są analizy na temat procedur, które powinny być, lub nie, finansowane w ramach ryczałtu.