Co dwudziesta placówka jest na liście wybrańców, choć nie spełnia ustawowych kryteriów.
NFZ ujawnił wczoraj listę zakwalifikowanych placówek. Szpitale, które są w sieci, mają pewność, że otrzymają publiczne pieniądze na leczenie. Kryteria ustaliło Ministerstwo Zdrowia. Na liście są albo całe szpitale, albo niektóre oddziały (wymogi zostały tak skalibrowane, że nie ma tu wielu prywatnych podmiotów). Reszta – jeżeli będzie chciała leczyć pacjentów w ramach NFZ – będzie musiała, jak dotychczas, stawać do konkursów o finansowanie z funduszu.
Walka o wejście do sieci trwała do wczoraj. Na etapie prac nad ustawą rozegrała się batalia o to, jakie będą kryteria (wprowadzono wiele zmian w stosunku do początkowych wersji). Później placówki i ich właściciele – głównie starostowie i marszałkowie – tam, gdzie mogli, korzystali z furtek zostawionych w ustawie, by do sieci się jednak dostać i mieć pewne finansowanie większej liczby oddziałów. Część właścicieli łączyła szpitale, inne angażowały się w przedstawianie zalet i niezbędności swoich placówek. Bo jeśli NFZ uznał je za niezbędne w nowym systemie zabezpieczenia świadczeń medycznych, ministerstwo mogło się zgodzić na dopisanie ich do listy.
1 października: tego dnia ruszy sieć. I muszą się zakończyć konkursy
Jak wynika z naszych informacji otrzymanych od wszystkich oddziałów NFZ, każdy z nich rekomendował dodatkowe oddziały i szpitale do listy. W łódzkim do 34 zakwalifikowanych szpitali dopisano dwie placówki. Jedna to działający w centrum Łodzi szpital zakaźny, który jako jedyny w regionie ma oddział dermatologii i wenerologii dziecięcej. Tu leczą się pacjenci z AIDS, WZW, ale działają też oddziały kardiologiczne, a w jednym z nich operuje syn prof. Zbigniewa Religi. Jednak placówka nie posiadała wystarczającej liczby wymienionych w ustawie oddziałów, żeby zakwalifikować się na jakikolwiek poziom w sieci. Ministerstwo Zdrowia przekonały argumenty, że oferta szpitala jest unikatowa.
Druga placówka spełniała wszystkie merytoryczne wymogi, jednak ośrodek był... za młody. Przepisy mówią jasno – placówka, żeby być zakwalifikowana, musi przynajmniej przez ostatnie 2 lata mieć kontrakt z NFZ. Nu-Med, który jest szpitalem onkologicznym, ma go od września 2015 r. – Inne warunki spełniamy. Mamy trzy profile: leczenie kliniczne, radio- i chemioterapię, kontrakt na ponad 20 mln zł oraz zabezpieczamy świadczenia dla populacji miliona osób – wylicza Paweł Paczkowski, prezes placówki w Tomaszowie Mazowieckim. Gdyby się nie zakwalifikowała, musiałaby startować po pieniądze w ramach konkursów. – Nie byłoby pewności, że otrzymamy kontrakt na podobnym poziomie. Dzięki wejściu do sieci mamy gwarancję finansowania na 4 lata – mówi Paczkowski.
Na Dolnym Śląsku na wniosek NFZ znalazły się trzy dodatkowe placówki – w tym np. spółka Medinet, specjalizująca się w kardiochirurgii. Na Podkarpaciu z takiej ścieżki skorzystała jedna placówka, podobnie jest w Warmińsko-Mazurskiem oraz Mazowieckiem. – Radomskie Centrum Onkologii nie spełniało ustawowych wymogów, ale jest to jedyna w tej części województwa placówka oferująca trzy metody leczenia chorób nowotworowych. Uznaliśmy, że jest potrzebna. Wskazują na to też mapy potrzeb zdrowotnych – mówi DGP Filip Nowak, szef mazowieckiego oddziału funduszu. Nowak podkreśla, że podobne przydałyby się w każdej części Mazowsza, mającej kiedyś prawa wojewódzkie. – Chodzi o to, by wyrównywać dostęp do leczenia, a chorzy nie musieli jeździć do Warszawy – mówi.
Niepewna była też przyszłość mazowieckiego Szpitala Kolejowego w Pruszkowie. Dla niego ostatnią szansą będzie fuzja z inną placówką. – Pomimo wystąpień oraz rozmów podjętych przez samorząd województwa mazowieckiego oraz zarząd szpitala z Ministerstwem Zdrowia oraz NFZ, nie udało się uzyskać zgody na kwalifikację do systemu zabezpieczenia w drodze indywidualnej decyzji dyrektora oddziału wojewódzkiego NFZ – tłumaczy rzeczniczka marszałka województwa Marta Milewska. Stąd decyzja zarządu województwa o połączeniu go z Mazowieckim Centrum Rehabilitacji Stocer, dzięki czemu spełni kryteria kwalifikujące do sieci. Jeśli fuzja dojdzie do skutku, na Mazowszu na liście wybranych szpitali znajdą się 83 placówki.
Sieć szpitali ruszy 1 października. Do tego czasu muszą się też zakończyć konkursy dla reszty podmiotów. Pod znakiem zapytania pozostaje kwota, która zostanie przeznaczona na ten cel. Wiele zależy od ministra finansów, czy zgodzi się na uruchomienie rezerwy oraz funduszu zapasowego NFZ. Decyzja ma zostać podjęta do końca tygodnia.
Marihuana medyczna u senatorów
Dziś Sejm zajmie się projektem wprowadzającym na polski rynek marihuanę medyczną. Przepisy pozwalają na sprzedaż w aptekach leków na bazie konopi. Zdaniem przedstawicieli pacjentów ostateczna wersja projektu odbiega od pierwotnych propozycji. Z koncepcji zainicjowanej przez Kukiz’15 wycięto m.in. możliwość upraw konopi w Polsce. Surowiec będzie sprowadzany z zagranicy, głównie z Czech i Holandii. Ani w Sejmie, ani wczoraj podczas prac w komisji senackiej, nie wprowadzono żadnej z poprawek, o które wnioskowali przedstawiciele chorych.
Ustawa w obecnej formie wprowadza jedną zmianę: chorzy nie będą musieli sprowadzać leków na bazie konopi z zagranicy (jak to robili do tej pory), lecz będą mogli kupić je w polskiej aptece na receptę, którą wystawi lekarz. Jedna z matek chłopca chorego na padaczkę lekooporną (który otrzymuje leki na bazie marihuany) przekonuje jednak, że nie ma żadnej gwarancji, że apteka taki lek wyda. W ustawie jest zapisane, że może, ale nie musi. Dlatego postulowała o wprowadzenie zmiany, która dawałaby pewność, że farmaceuta musi sprowadzić preparat. Kolejnym zmartwieniem jest cena – na razie nie ma propozycji refundacji tego rodzaju preparatów. Jedyny lek, który jest już w Polsce dostępny, kosztuje ok. 2 tys. zł miesięcznie.
– Żadnych zmian w projekcie nie wprowadzaliśmy – przyznaje Waldemar Kraska (PiS), przewodniczący senackiej komisji zdrowia. W Sejmie projekt poparło 440 posłów, a jedynie dwóch było przeciw – Beata Kempa i Zbigniew Ziobro. Wszystko wskazuje na to, że nowe przepisy wejdą w życie jeszcze w tym roku.