Minister finansów w tym tygodniu zdecyduje, czy uruchomić rezerwę NFZ i jego środki zapasowe. A będzie to mniej, niż chce fundusz.
/>
Stawka, o którą toczą się spory, to 2,5–2,6 mld zł. Z naszych informacji wynika, że minister finansów Mateusz Morawiecki szuka argumentów, żeby ją zmniejszyć. Choć to pieniądze ze składek, a nie z budżetu państwa, zgodę na ich uwolnienie musi wydać resort finansów. – Jest ryzyko, że jeśli NFZ wyda w tym roku szybciej pieniądze i da więcej podmiotom medycznym, to w przyszłym nie starczy mu na utrzymanie tego poziomu wydatków i będzie wymagał wsparcia od MF lub zacznie się zadłużać – mówi nam jeden z ekspertów, który bierze udział w rozmowach. Toczą się one od blisko miesiąca. Do tego – jak podkreśla jeden z urzędników – zwiększy się luz w wydawaniu pieniędzy.
Obiecać i dać
Sytuacja robi się podbramkowa, bo NFZ obiecywał różnym grupom, że zrekompensuje im wyższe wydatki. Chodzi m.in. o szpitale, którym rosną koszty m.in. ze względu na wzrost płacy minimalnej i wprowadzenie od stycznia tego roku 13 zł „godzinówki”. By wyrównać im straty, NFZ miał od 1 lipca podnieść z 52 do 54 zł stawkę za punkty, w których są rozliczane godziny pracy. Nic więc dziwnego, że o pilne uruchomienie rezerw zaapelowały do premier i wicepremiera m.in. szpitale powiatowe, których sytuacja finansowa szybko się pogarsza. A zgodnie z przyjętą w czerwcu ustawą od 1 lipca mają też wzrosnąć najniższe uposażenia pracowników medycznych. Na ich sfinansowanie nie zaplanowano osobnych pieniędzy dla placówek. Wyższe stawki od lipca miała dostać też od NFZ podstawowa opieka zdrowotna. A na dodatek fundusz musi znaleźć pieniądze na konkursy dla szpitali lub poszczególnych oddziałów, które nie zakwalifikują się do sieci.
Główna rozgrywka dotyczy pieniędzy z funduszu zapasowego, z którego miało być uwolnione 1,5 mld zł. – Decyzja jeszcze nie zapadła. Rozmawiamy z Ministerstwem Finansów. Są różne pomysły, jak rozwiązać sytuację. Na pewno dodatkowe pieniądze są potrzebne – przyznaje Andrzej Jacyna, p.o. szefa funduszu.
– Ostrzegaliśmy, że planowane przez MZ reformy i obietnice NFZ są oderwane od finansów. Nie policzono kosztów, a odpowiedzialność znów przerzuca się na placówki medyczne, ich pracowników oraz pacjentów – komentuje Dobrawa Biadun z Konfederacji Lewiatan.
Fasadowe konkursy
Kłopotem są napięte terminy. – Do 27 czerwca zostanie ogłoszona sieć szpitali, a w pierwszej połowie lipca dyrektorzy oddziałów wojewódzkich podejmą decyzję o ogłoszeniu dodatkowych postępowań konkursowych dla tych szpitali, które nie znajdą się w sieci – wyjaśnia Andrzej Jacyna. W części regionów, które mają wiele placówek wysoko specjalistycznych, może być z tym problem. Chodzi zwłaszcza o Mazowsze i Śląsk, które przy podziale środków na podstawie algorytmu co roku wiele tracą na rzecz innych województw. Dla reszty placówek, które miałyby przystąpić do konkursów, pieniędzy nie ma.
Na Mazowszu do placówek z sieci ma trafić ponad 6,3 mld zł, a finansowanie kosztów podwyżek dla pielęgniarek to nieco ponad 326 mln zł. Tymczasem na konkursy dla podmiotów prywatnych czy nowych oddziałów szpitali publicznych ma być tylko ok. 60 mln zł. – To naprawdę bardzo mało. W praktyce oznacza to, że nie będzie kontraktowania – ocenia Andrzej Mądrala, wiceprezydent Pracodawców RP. Planując sieć, zakładano, że do konkursów trafi kilkanaście procent wszystkich pieniędzy. Ostatnio MZ podawało, że tylko 7 proc., ale i to okazało się wątpliwe. W rezultacie wiele szpitali, np. chirurgii jednego dnia, może przestać móc leczyć chorych za pieniądze z NFZ, a wtedy tysiące pacjentów będzie musiało znaleźć sobie miejsce w kolejce do innej placówki.
Pacjenci się burzą
Ze względu na niedobór środków na leczenie nikłe są też szanse, by dosypano pieniędzy na skracanie kolejek na operacje czy zaawansowaną diagnostykę. Ze składek na fundusz w obecnej wysokości nie da się tego zapewnić, choć Jacyna deklaruje, że w maju NFZ dostał ich o prawie 126 mln zł więcej, niż przewidywał. Biorąc jednak pod uwagę słaby styczeń i kwiecień, nadwyżka po pięciu miesiącach to tylko 45 mln zł, czyli zaledwie 6 promili tego, co NFZ wydaje na zakup świadczeń w ciągu roku. Bez decyzji politycznych się nie obejdzie.
Wczoraj organizacje pacjenckie, towarzystwa lekarskie i samorządy zawodów medycznych wspólnie zaapelowały o pilne zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do poziomu 6 proc. PKB (dziś ok. 4,7 proc.). I uważają, że nawet po przekroczeniu tego progu muszą one dalej rosnąć. „Zwiększenie poziomu finansowania powinno nastąpić w ciągu paru lat i musi być kontynuowane w kolejnych latach, ponieważ już w kilkuletniej perspektywie nakłady na poziomie 6 proc. PKB będą niewystarczające” – czytamy w apelu. Niestety, jak zauważa wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej Romuald Krajewski, przeważa u nas myślenie, że pieniądze na ochronę zdrowia są kosztem ponoszonym bezużytecznie.