Prawdopodobnie już w styczniu do konsultacji społecznych trafi projekt nowej ustawy nakładającej na placówki medyczne wymogi jakościowe – dowiedziała się DGP. Powstanie też nowa instytucja zajmująca się nadzorem w tym zakresie.
Ministerstwo Zdrowia chce m.in. wprowadzić system autoryzacji jakości dla placówek medycznych korzystających z publicznych pieniędzy. Byłby on obowiązkowy. Z naszych informacji wynika, że wszedłby w życie od początku 2019 r. dla szpitali, a dla innych typów placówek kilka lat później. Jakość i bezpieczeństwo mają być monitorowane na różne sposoby – począwszy od rzetelnego sprawozdawania zdarzeń niepożądanych. I co kluczowe dla pacjentów, wprowadzone zostałyby wreszcie kliniczne wskaźniki jakości, które byłyby dostępne dzięki elektronicznym rejestrom. To pozwoliłoby np. stwierdzić, gdzie i przez których medyków operacje wykonywane są skutecznie i bezpiecznie (jest mało powikłań czy ponownych zabiegów).
Nowa, silniejsza agencja
Zajmować ma się tym nowa instytucja, która powstanie w oparciu o zasoby Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Będzie to Agencja do Spraw Jakości w Ochronie Zdrowia. Obecnie Centrum przyznaje szpitalom akredytacje, ale sięgają po nie tylko te, które tego chcą. Obecnie ma je 244 placówek i jedna poradnia podstawowej opieki zdrowotnej. Większość szpitali nie występuje o akredytacje, bo to dla nich dodatkowy koszt i praca. Problemem są też skąpe zasoby kadrowe Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. To dodatkowo wydłuża czas uzyskania akredytacji.
Musimy znać jakość
Plany resortu zdrowia chwalą eksperci. Brak jasnych kryteriów jakościowych jest jednym z głównych zarzutów wobec innej propozycji – projektu ustawy wprowadzającej sieć szpitali (jest on już po konsultacjach społecznych). Zgodnie z założeniami placówki mają do niej trafiać na cztery lata. Istnieje więc poważne zagrożenie, że w pierwszym naborze w sieci znajdą się również takie jednostki, które nie zapewniają właściwej jakości świadczonych usług. Planowane przepisy projakościowe takie zagrożenie zminimalizowałyby.
– Z punktu widzenia pacjentów i systemu najważniejszą kwestią jest monitorowanie zdarzeń niepożądanych. Musimy nadzorować występowanie powikłań – twierdzi Jerzy Gryglewicz, ekspert ds. zdrowia z Uczelni Łazarskiego. Dziś w szpitalach nie istnieje obowiązek analizy takich zdarzeń. – Tylko nieliczne placówki mają zespoły, które przyglądają się takim przypadkom i na podstawie zebranych danych przygotowują zmiany organizacyjne, które mają poprawić bezpieczeństwo – wyjaśnia Gryglewicz.
O jak dużym problemie mówimy? W 2015 r. CMJ przedstawiło raport przygotowany w oparciu o dokumentację medyczną z sześciu szpitali. Po jej analizie stwierdzono, że w przypadku średnio 7,2 proc. pacjentów dochodziło do zdarzeń niepożądanych.
Monitorowane są za to zakażenia szpitalne. Ale nierzetelnie. – W mapach potrzeb zdrowotnych, opublikowanych po raz pierwszy w tym roku, wskazano, że zakażenia takie dotyczą w Polsce średnio jednego na stu pacjentów. Ale moim zdaniem są to znacznie zaniżone statystyki, bo np. w Unii Europejskiej do zakażeń szpitalnych, mniej lub bardziej groźnych, dochodzi nawet u 10 proc. leczonych osób – podkreśla Gryglewicz.
Nie stać nas na bylejakość
O monitorowanie jakości i upublicznianie wskaźników ją obrazujących apelują pacjenci. Zwłaszcza onkologiczni. – Kiedy do naszej Fundacji dzwoni chory z pytaniem o najlepszy ośrodek leczenia jednej z chorób onkologicznych, nie możemy przekazać mu wiarygodnej informacji, ponieważ w Polsce płaci się za świadczenie, a nie za opiekę – mówi Wojciech Wiśniewski z Fundacji Alivia. I dodaje, że nie gromadzi się też danych np. o satysfakcji leczonych osób. – Wielokrotnie w ostatnich tygodniach słyszeliśmy zapewnienia resortu, że nadszedł czas rozwiązań na rzecz jakości opieki. Mamy nadzieję, że obietnice zostaną przekute w działania. Wspólnie z ekspertami i pacjentami z całego kraju chcemy w tym pomóc – dodaje.
Eksperci zwracają uwagę na to, że w Polsce wydatki na ochronę zdrowia są bardzo niskie (m.in. na tle państw Unii i OECD), więc tym bardziej powinniśmy wydawać je jak najefektywniej. – Bez rzetelnego zbierania i analizowania danych nie będziemy w stanie nie tylko mierzyć jakości opieki, lecz również wyznaczać sobie celów w tym zakresie – mówi ekspert z Alivii.