Berlin, Praga, Wrocław i Gdańsk – w tych kierunkach od następnego poniedziałku będzie można polecieć z lotniska Sadków.
ikona lupy />
Radom uciekł z ostatniego miejsca / Dziennik Gazeta Prawna
Przedstawiciele przewoźnika SprintAir, który zdecydował się na podpisanie umowy z radomskim portem, zapewniają, że bilety sprzedają się dobrze. – Wygląda na to, że w najbliższych tygodniach przewieziemy więcej pasażerów niż łączna liczba podróżnych odprawionych na radomskim lotnisku w ramach rejsów rozkładowych od początku działalności portu – mówi DGP Adriana Fibingier, rzecznik linii SprintAir. Nie będzie to trudne, bowiem dotychczas lotnisko w Radomiu obsłużyło niespełna tysiąc pasażerów.
Największym zainteresowaniem cieszą się bilety do Gdańska i Pragi. W obu przypadkach na niektóre dni sprzedało się już ok. 80 proc. miejsc. Pasażerowie będą latać sześć dni w tygodniu (w sumie 14 rejsów) małymi samolotami Saab 340. Na pokład takiej maszyny może wejść od 33 do 37 osób. Saaby nie są przy tym zbyt szybkie. Rozpędzają się do ok. 460 km/h, przez co podróż do Berlina trwa 1 h 45 minut. Przewoźnik kusi jednak niskimi cenami biletów, które w przypadku połączeń krajowych zaczynają się od 99 zł, a na trasach międzynarodowych od 149 zł.
SprintAir nie chce zdradzać długoterminowych planów współpracy. – Chcemy spokojnie i cierpliwie poczekać na możliwość rzeczywistej oceny zainteresowania zaproponowanymi przez nas trasami. Zakładamy, że pierwsze 6–8 tygodni operacji pozwoli nam dokonać takiego sprawdzenia i pokaże, jak rynek zareagował na naszą ofertę. Wówczas będziemy mogli wiążąco wypowiadać się na temat kontynuacji lotów w obecnej formule, zmian w rozkładzie czy ewentualnych nowych tras – deklaruje Adriana Fibingier.
Szczegółów nie ujawniają także przedstawiciele portu. Wiadomo jedynie, że na razie można kupować bilety do czerwca br. – Po tym terminie zostaną dokonane ewentualne korekty w siatce połączeń – informuje Kajetan Orzeł, rzecznik radomskiego lotniska. Według planów w 2016 roku port w Radomiu ma obsłużyć 60 tys. osób. – Uzależniamy to od wzbogacenia siatki połączeń o nowe, najbardziej popularne wśród Polaków kierunki – podkreśla Orzeł. Wskazuje przy tym, że z analizy przeprowadzonej przez brytyjską firmę ASM wynika, że największym zainteresowaniem potencjalnych pasażerów cieszą się Wyspy Brytyjskie. – Dlatego Port Lotniczy Radom prowadzi usilne starania nad pozyskaniem przewoźnika, który zapewni takie połączenie – dodaje rzecznik.
Sceptycznie do planów rozwoju lotniska w Sadkowie podchodzi Adrian Furgalski, wiceprezes zarządu Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Obawiam się, że Radom może wyrzucić pieniądze w błoto, bo kierunki, które będzie obsługiwał, w dłuższej perspektywie będzie bardzo trudno zapełnić. Praga to słaba propozycja. Znacznie lepszym hubem przesiadkowym jest położona bliżej Warszawa, do której nie trzeba lecieć, wystarczy godzina jazdy samochodem lub pociągiem – twierdzi. – Berlin, który wydaje się bardziej przemyślanym połączeniem, byłby bardziej atrakcyjny, gdyby z Radomia latała Lufthansa. W systemie przesiadkowym bilety są wtedy tańsze – wskazuje Furgalski.
Port w Radomiu otwarto w czerwcu 2014 r. Dotychczas w regularnym ruchu pasażerskim operowały tutaj dwie linie. Od września do listopada 2015 r. łotewski Air Baltic zabierał pojedynczych pasażerów do Rygi. Epizod w Sadkowie miały także czeskie linie CSA, które od września do października 2015 r., a następnie od grudnia do lutego latały do Pragi. Dotychczasowy roczny koszt utrzymania lotniska wynosił ok. 12 mln zł. Jego budowa pochłonęła środki dziesięć razy większe.