Niemiecka administracja może wymagać, by firmy startujące w konkursach, także polskie, płaciły swym pracownikom minimum 8,5 euro za godzinę.
Duże zamówienia w Niemczech wciąż nie dla Polaków / Dziennik Gazeta Prawna
To nie jest dobra wiadomość dla rodzimych przedsiębiorców, którzy, szukając zleceń u naszych zachodnich sąsiadów, mogli oferować niższe ceny w związku z mniejszymi kosztami pracy. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał właśnie, że zamawiający ma prawo stawiać wymóg płacenia osobom realizującym zlecenie minimalnej stawki, która wynosi 8,5 euro na godzinę. Jeśli zaś firma tego nie zagwarantuje, to wolno ją wykluczyć z przetargu.
Niemiecka płaca
Wyrok dotyczył przetargu zorganizowanego przez miasto Landau na odbiór i doręczanie listów, przesyłek i paczek w tym mieście. Do specyfikacji dołączony był wzór oświadczenia, jaki powinni złożyć wykonawcy i podwykonawcy gwarantujący, że będą respektować obowiązującą w Niemczech płacę minimalną. Spółka RegioPost odmówiła, uznając ten wymóg za niezgodny z unijnymi przepisami o zamówieniach publicznych. Spór ostatecznie trafił do sądu, a ten postanowił zadać pytanie prejudycjalne TSUE.
„Art. 26 dyrektywy 2004/18 w sprawie koordynacji procedur udzielania zamówień publicznych nie sprzeciwia się uregulowaniu (...), które nakazuje oferentom i ich podwykonawcom przedstawienie przy składaniu oferty pisemnego zobowiązania do zapłaty pracownikom zatrudnionym przy realizacji usług minimalnego wynagrodzenia” – odpowiedział w wyroku z 17 listopada 2015 r. Trybunał (sprawa C-115/14).
Co to oznacza dla polskich przedsiębiorców? Bez wątpienia to, że jeśli startują w przetargu na usługi realizowane na terenie Niemiec, to muszą się liczyć z koniecznością płacenia pracownikom co najmniej 8,5 euro za godzinę.
– Wyrok jest pewnym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę poprzednie orzecznictwo trybunału, a zwłaszcza wyrok z 2014 r. w sprawie Bundesdruckerei (C-549/13). Warte podkreślenia jest przy tym, że w jego wydaniu brali udział wszyscy trzej sędziowie, którzy orzekali w poprzedniej sprawie, a ponadto w obydwu występował ten sam sędzia sprawozdawca – zauważa Tomasz Zalewski, radca prawny kierujący zespołem zamówień publicznych w kancelarii Wierzbowski Eversheds.
We wspomnianym przez niego wcześniejszym orzeczeniu TSUE uznał, że skoro zamówienie miało być wykonane w całości przez polską firmę, to niemieccy urzędnicy nie mieli prawa wymagać minimalnej stawki godzinowej. Byłoby to sprzeczne z określoną w art. 56 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej zasadą swobody przepływu usług. Czym TSUE kierował się wówczas?
Przede wszystkim naturalnymi różnicami występującymi pomiędzy państwami członkowskimi UE. Różna może być płaca minimalna, różne są koszty życia w poszczególnych krajach. Dlatego wymaganie, by polska firma płaciła polskim pracownikom tyle, co w Niemczech, utrudniałoby przepływ usług. Skutkiem mogłoby być powstrzymanie, utrudnianie lub zmniejszenie atrakcyjności wykonywania świadczeń w drugim państwie członkowskim.
Niejednoznaczny wyrok
Czy te orzeczenia są sprzeczne? Zdaniem dr. Włodzimierza Dzierżanowskiego, prezesa Grupy Doradczej Sienna, nie. Uważa on, że ostatni wyrok dotyczy wyłącznie sytuacji, gdy osoby realizujące zamówienie będą pracować w Niemczech.
– Zgodnie z przepisami o pracownikach delegowanych (96/71WE) mają oni mieć zapewnioną ochronę nie gorszą niż pracownicy miejscowi. Jeśli więc przedsiębiorca z kraju trzeciego zatrudnia pracowników ze swojego kraju, ale w Niemczech, to wówczas przepisy prawa niemieckiego stosuje się do relacji między pracodawcą i pracownikiem – wyjaśnia ekspert.
Oznaczałoby to, że jeśli zamówienie może być wykonywane z terytorium innego państwa, to niemiecki zamawiający nie mógłby stawiać wymagań dotyczących płacy minimalnej. Przykładem takich zamówień mogą być zdalnie realizowane usługi informatyczne.
– Bez wątpienia obowiązek zapłaty minimalnego wynagrodzenia według prawa niemieckiego nie może dotyczyć pracowników, którzy całość swej pracy lub jej zasadniczą część wykonują poza terenem Niemiec – przekonuje dr Włodzimierz Dzierżanowski.
Przyznaje jednak, że nie zostało to wprost wyrażone w wyroku. Jego zdaniem wynika to natomiast z tego, że orzeczenie dotyczyło konkretnego stanu faktycznego i usługa mogła być realizowana wyłącznie na terenie miasta Landau.
Tomasz Zalewski nie ma już tej pewności. Przyznaje, że stan faktyczny obydwu spraw był odmienny i dlatego też najnowszy wyrok można odnosić wyłącznie do sytuacji, gdy zamówienie ma być realizowane na terenie Niemiec.
– Z drugiej jednak strony wobec mało klarownego uzasadnienia i jednocześnie dość jednoznacznych odpowiedzi na zadane pytania można uznać ten wyrok za zasadniczą zmianę stanowiska trybunału w omawianej kwestii – zauważa.
– Tym samym trybunał potwierdzałby, że patrzy obecnie przychylniej na przepisy krajowe, które w ramach zapewnienia ochrony pracowników w danym kraju jednocześnie ograniczają możliwość konkurowania o zamówienie wykonawcom z krajów o niższych płacach minimalnych, w których dane zamówienie mogłoby być de facto wykonywane – dodaje.