W poniedziałek rada nadzorcza niemieckiego koncernu dyskutowała na temat dalszych losów firmy. Bilans strat powiększa się z każdym dniem.
Wiadomo już, że wydatki, jakie Volkswagen poniesie na akcje serwisowe będące pokłosiem afery spalinowej, będą większe niż początkowo zakładane 6,5 mld euro. Firma poinformowała, że po wykryciu nieprawidłowości w kolejnych 800 tys. pojazdów portfel uszczupli się o dodatkowe 2,15 mld euro.
To jednak nie koniec zmartwień producenta z Wolfsburga. Volkswagen wciąż czeka na miarodajną reakcję rynku, która pokaże, ile cierpliwości wykazali jego potencjalni klienci. Miarodajne nie są bowiem październikowe wyniki rejestracji nowych aut, na które powoływały się w ostatnich dniach niektóre serwisy informacyjne. Według danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego „Samar” w październiku br. w Polsce zarejestrowano o 28 proc. więcej samochodów osobowych marki Volkswagen niż w tym samym miesiącu roku ubiegłego. To najlepszy wynik z pierwszej dziesiątki zestawienia. Faktyczne wyniki sprzedaży po wybuchu afery poznamy jednak znacznie później. Wszystko dlatego, że na zamówione auta w Volkswagenie klienci czekają średnio od dwóch do trzech miesięcy. Na niektóre modele czas oczekiwania jest jeszcze większy. Do tego należy doliczyć czas na rejestrację pojazdu, który wynosi 30 dni. Wyniki Samaru przedstawiają zatem przede wszystkim sprzedaż niemieckiej marki z przełomu sierpnia i września, czyli sprzed wybuchu afery spalinowej.
Dotychczasowe wyniki VW faktycznie mogły napawać władze spółki optymizmem. Cała grupa VW AG od stycznia do września sprzedała na terenie UE 2,7 mln nowych samochodów, co stanowiło ponad 7-proc. wzrost w relacji rok do roku. Pierwsze powody do niepokoju docierają jednak nie z najbliższego podwórka, a zza oceanu. W październiku wyraźnie wyhamowała liczba rejestracji VW w Stanach Zjednoczonych. W minionym miesiącu licznik zatrzymał się na niemal identycznym poziomie co w roku ubiegłym, podczas gdy cały rynek urósł w tym czasie o 11,5 proc. Do przeciętnych wyników odniósł się w oficjalnym oświadczeniu Mark McNabb, dyrektor operacyjny Volkswagena na Amerykę Północną. – Chcielibyśmy jeszcze raz podziękować naszym klientom za ich cierpliwość i lojalność. Zobowiązujemy się, że zrobimy wszystko, by odbudować ich zaufanie – podkreślił McNabb. Z ogłoszeniem danych dla USA zbiegła się także wiadomość, że w najbliższych dniach Stany Zjednoczone odwiedzi nowy szef Volkswagena Matthias Mueller, który z początkiem października zastąpił Martina Winterkorna. Głównym punktem wizyty będzie rozmowa z miejscowymi regulatorami.
Z zadyszki Volkswagena korzysta jego największy rywal – Toyota, która właśnie poza Europą nadrabia dystans do niemieckiego koncernu. Japoński producent na terenie UE sprzedał do września 403 tys. samochodów, co stanowiło zaledwie ok. 5 proc. z 7,5 mln aut sprzedanych w skali globalnej. Kluczowym rynkiem pozostają dla niej Stany Zjednoczone i Chiny, które po kilku miesiącach rynkowego spowolnienia ponownie zaczęły notować lepsze wyniki sprzedaży. Po piętach Volkswagenowi depcze także General Motors z wynikiem 7,2 mln aut sprzedanych w pierwszych trzech kwartałach (VW sprzedał w tym czasie 7,43 mln pojazdów). Warto przypomnieć, że po sześciu miesiącach br. to Volkswagen był liderem zestawienia i minimalnie wyprzedzał japońską i amerykańską konkurencję. Dziś niemal pewne jest to, że po raz kolejny największym światowym producentem aut zostanie Toyota.