Urząd Marszałkowski w Kielcach nakłada na firmy transportowe kary jedynie na podstawie nagrania wideo. By uzasadnić dopuszczalność takich praktyk, manipuluje treściami wyroków.
Wśród licznych organów uprawnionych do kontrolowania przewoźników drogowych (takich jak Inspekcja Transportu Drogowego czy policja) są też pracownicy urzędu, który wydał zezwolenie na wykonywanie przewozów regularnych. Na początku sierpnia jeden z przewoźników autobusowych otrzymał informację z Urzędu Marszałkowskiego w Kielcach o wszczęciu wobec niego postępowania za złamanie przepisów ustawy o transporcie drogowym (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1414). Kontrola miała wykazać, że jeden z pojazdów zabrał pasażerów z przystanku, który nie był ujęty w rozkładzie jazdy, za co grozi kara administracyjna w wysokości 500 zł.
Przedsiębiorca płacić jednak nie zamierzał, bowiem nie miał pojęcia, że tego dnia jakikolwiek jego samochód był kontrolowany. Zgodnie z art. 89b ustawy o transporcie drogowym rozpoczęcie kontroli następuje po doręczeniu upoważnienia do jej przeprowadzenia oraz okazaniu legitymacji służbowej. Poza tym kontrolujący ma zapoznać kontrolowanego z jego prawami i obowiązkami wynikającymi z ustawy, a wszystkie czynności muszą być wykonane w obecności tego drugiego.
Kontrola na odległość
Nie ma więc możliwości, by kierowca nie zauważył faktu przeprowadzenia kontroli, zwłaszcza że na sam koniec musi podpisać jej protokół. Okazuje się jednak, że w tym przypadku kontrola została przeprowadzona... na odległość. Naruszenie przepisów stwierdzono w drodze obserwacji, którą zarejestrowano za pomocą kamery. Na tej podstawie urzędnicy sporządzili protokół, następnie wysłali do firmy.
– Zgodnie z przepisami wszelkie kontrole prowadzone czy przez inspektorów Inspekcji Transportu Drogowego, czy przez przedstawicieli organów, które wydały zezwolenie na wykonywanie przewozów, odbywają się zawsze w obecności kontrolowanego, po okazaniu legitymacji służbowej bądź upoważnienia. W tym przypadku nie można mówić o kontroli, skoro została ona przeprowadzona „na odległość” za pomocą kamery – mówi Iwona Szwed z biura prawnego Arena 561.
Dodaje, że obecność kontrolowanego jest obligatoryjnym elementem procedury i tylko taka kontrola może stanowić podstawę do sporządzenia protokołu.
– Z całą stanowczością trzeba stwierdzić, że chodzi w tym przypadku o fizyczną obecność osoby kontrolowanej, a nie spirytualną. Poza tym organy administracji powinny stosować się do przepisów kodeksu postępowania administracyjnego. Jego art. 68 stanowi jasno, iż protokół sporządza się tak, aby z niego wynikało, kto, kiedy, gdzie i jakich czynności dokonał, kto i w jakim charakterze był przy tym obecny, co i w jaki sposób w wyniku tych czynności ustalono i jakie uwagi zgłosiły obecne osoby – zaznacza Iwona Szwed.
Świętokrzyscy przewoźnicy od dłuższego czasu narzekają na sposób, w jaki są kontrolowani.
– Urzędnicy jadą za autobusem, filmując samochodową kamerą. Jednak zapis jest słabej jakości i nie ma uwiarygodnionej daty. By umiejscowić w czasie dane zdarzenie, kontrolerzy podgłaśniają radio bądź kierują kamerę na telefon z datą i godziną, i uważają to za wystarczające uwierzytelnienie – opowiada anonimowo jeden z przewoźników.
– Najgorsze, że gdy dojdzie do naruszenia, to autobus nie jest wcale zatrzymywany – dodaje.
Jak podkreśla Anna Grzela, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Zarządu Transportu w Kielcach, sytuacja, w której protokół kontroli został sporządzony tylko na podstawie zapisu z kamery, stanowi wyjątek.
– Nie zawsze jest możliwe zatrzymanie pojazdu do kontroli, na przykład gdy autobus wyjeżdża za granicę województwa – zauważa Anna Grzela wskazując, że tryb przeprowadzenia kontroli określony w przepisach ustawy o transporcie drogowym uniemożliwia skuteczne sprawdzanie firm przewozowych.
– Nagminnym zjawiskiem jest odmawianie przez kierowców podpisania protokołów. Poza tym nie sposób w trybie przewidzianym w ustawie dokonać kontroli wobec przewoźnika, który nie wykonuje przewozu, jaki powinien zgodnie z rozkładem wykonać – dodaje.
Wybiórcze cytowanie
Ale to nie wszystko. W odpowiedzi na pismo, w którym przedsiębiorca zakwestionował wszczęcie postępowania tylko na podstawie nagrania kamerą, UM w Kielcach powołał się na wyrok WSA (akt II SA/Ke 124/13) cytując go: „Nie oznacza to oczywiście, że właściwy organ nie może wykorzystać tego rodzaju dowodu w postępowaniu administracyjnym mającym na celu sprawdzenie, czy podmiot wykonujący przewóz drogowy realizuje warunki udzielonego zezwolenia”. Nie przesądził zatem, zdaniem urzędu, że czynności obserwacji poparte protokołami nie mogą stanowić podstawy do wymierzania administracyjnej kary na podstawie art. 92a ustawy o transporcie drogowym.
Jednak z pełnej treści przywołanego orzeczenia wynika coś zupełnie przeciwnego. W wyroku WSA jednoznacznie stwierdził, że nie można mówić o kontroli, jeśli czynności pracowników Urzędu Marszałkowskiego ograniczyły się tylko do obserwacji, a protokół sporządzono bez obecności kierowcy. WSA stwierdził jedynie, że można nagranie z kamery wykorzystać jako dowód w normalnie przeprowadzonej kontroli.
– Takie wybiórcze cytowanie orzecznictwa podważa zaufanie do instytucji publicznej. Od pracowników administracji należy wymagać przestrzegania prawa, a nie działania może i w dobrej wierze, ale nieznajdującego umocowania w obowiązującym prawie – wytyka dr Kazimierz Bandarzewski, administratywista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Taki postulat wynika z podstawowej zasady ustrojowej, mianowicie zasady państwa prawnego, zgodnie z którą działanie organów państwa, a więc głównie administracji, musi mieć oparcie w przepisach prawa – podkreśla ekspert.