Dzisiaj przewoźnik musi zwrócić leasingodawcy jeden z jedenastu bombardierów. Powodem są złe wyniki finansowe spółki – związkowcy mówią o 100 mln zł strat w rok. Coraz poważniej rozważana jest upadłość
Kontrolowana przez Skarb Państwa linia lotnicza chwieje się w posadach. Dziś zwróci leasingodawcy nowoczesny samolot, bo nie stać jej na spłatę rat. – To konieczne działanie, które przyniesie spółce nie tylko oszczędności operacyjne, lecz także ograniczy koszty codziennej eksploatacji maszyn – twierdzi Karolina Bursa, rzecznik prasowy Eurolotu.
To jedna z zaledwie 11 zakontraktowanych blisko dwa lata temu przez firmę maszyn, które miały sprawić, że ubogi krewny LOT-u rozwinie działalność nie tylko w Polsce i zawojuje europejski rynek. Efekty mocarstwowych planów są niestety złe.
Wysokie raty za samolot to niejedyny powód dramatycznych ruchów. Drugim jest niekorzystna dla spółki umowa z 4You Airlines – współpraca czarterowa z tą linią zamiast spodziewanych zysków pogłębiła problemy finansowe. Choć dotąd oficjalnie MSP i spółka nie podają, jak duże straty Eurolot poniósł w zeszłym roku i jakie ponosi w tym, to wiadomo, że jak na skalę działalności są to znaczące kwoty. Związkowcy mówią nawet o stratach rzędu 100 mln zł w ubiegłym roku i zbliżonym wyniku w bieżącym. Tymczasem rocznie spółka jest w stanie wypracować około 200 mln zł przychodów.
– Analizujemy różne scenariusze. Punktem wyjścia jest oczywiście przygotowany przez firmę doradczą PwC plan restrukturyzacji – wyjaśnia Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzecznik prasowy resortu skarbu. Z jej wypowiedzi wynika, że jeżeli plan będzie jednoznacznie wskazywał, iż spółka nie ma biznesowej racji bytu, to resortowi nie pozostanie nic innego, jak spróbować najefektywniej wykorzystać najcenniejsze aktywa firmy, czyli ludzi i nowoczesne samoloty. Choć nie mówi tego wprost, to nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że poważnie rozważana jest kontrolowana upadłość. Być może resortowi uda się znaleźć sposób na przeniesienie załogi do LOT-u.
Grupowych zwolnień obawiają się pracownicy, którzy wczoraj napisali list otwarty do Ewy Kopacz. „Z przekazanych nam informacji wynika, że na dzień 15 grudnia 2014 roku zaplanowano Walne Zgromadzenie Spółki Eurolot, na którym będzie dyskutowane ogłoszenie upadłości” – czytamy w liście. Związkowcy chcą się spotkać z Kopacz jeszcze przed walnym.
Tak trudna sytuacja finansowa Eurolotu i skumulowane zobowiązania spółki dziwią ekspertów. – Można było odnieść wrażenie, że miniony sezon był i dla Eurolotu, i dla przewoźników lotniczych dosyć łaskawy. Firma notowała wzrosty przewozów, wydawać się mogło, że w miarę uporządkowała swoją siatkę połączeń, miała kilka tras, które okazały się sukcesem, poniosła mniejsze koszty operacyjne (chociażby wskutek taniejących paliw), od dwóch lat balastem nie są już dla niej stare ATR-y, których serwis pochłaniał dziesiątki milionów złotych – wylicza Łukasz Szudrowicz z portalu AeroGrupa.pl.
Według niego przerwanie działalności operacyjnej linii i postawienie jej w stan upadłości czy likwidacji może zaburzyć również działalność operacyjną LOT-u. Dla tej linii przecież Eurolot świadczy przewozy pasażerów na trasach krajowych. Jednak przekazanie załóg i samolotów „wielkiemu bratu” też nie będzie łatwe. Każde wzmocnienie majątku LOT-u zarejestruje bowiem Komisja Europejska. I może zakwestionować z powodu naruszenia zasad udzielenia pomocy publicznej.
Obecnie najbardziej wiarygodny jest scenariusz, w którym pozostałe umowy leasingu na bombardiery zostaną wypowiedziane. – Na ten moment nie ma planów przekazania innych samolotów – twierdzi Karolina Bursa z Eurolotu. Ale z naszych informacji wynika, że jeszcze przed weekendem leasingodawca, którym jest firma NAC, odstąpiła od negocjacji z Eurolotem. Obydwie firmy nie chcą jednak tego komentować.