Branża proponuje bon przejazdowy, niższy VAT czy jeden wspólny bilet na pociągi i autobusy.

Wyniki firm wożących pasażerów za 2021 r. świadczą o fatalnej sytuacji w branży. Kolej przewiozła tylko 245 mln podróżnych. To wprawdzie lepiej niż w 2020 r., ale wciąż jeden z najgorszych rezultatów w historii i wynik o prawie 30 proc. gorszy niż w przedpandemicznym 2019 r. Podobne spadki odnotowuje komunikacja miejska. W Warszawie w 2021 r. było o 26 proc. mniej pasażerów niż 2019 r., co wpłynęło też mocno na spadek przychodów z biletów – pokrywają one już tylko ok. 26 proc. kosztów stołecznej komunikacji. Resztę, czyli ok. 2,5 mld zł, trzeba dołożyć z budżetu miasta.
Na znaczny spadek wpływów z biletów nakłada się w ostatnim czasie dramatyczny wzrost rachunków za energię – o ok. 50 proc. za prąd i nawet o ok. 300 proc. za gaz. Horrendalne ceny tego ostatniego paliwa sprawiły, że przewoźnicy, którzy mają w swojej flocie duży odsetek autobusów na gaz, wpadają w kłopoty finansowe. Firmy ITS Michalczewski czy Arriva, wożące ludzi na zlecenie Warszawy gazowcami, narzekają, że umowy z miastem pozwalają na maksymalnie 4-proc. waloryzację, a ta nie pokryje ogromnych podwyżek.
To wszystko sprawia, że kolejni przewoźnicy, a także samorządy, dodatkowo skarżące się na negatywne skutki finansowe wynikające z wdrożenia Polskiego Ładu, wprowadzają podwyżki cen biletów. Średnio o kilkanaście procent więcej trzeba już zapłacić za przejazd pociągami PKP Intercity. Podobnie stawki zwiększyła większość kolejowych firm należących do samorządów. Łódź od 1 marca zwiększy ceny za bilety miejskie średnio o ok. 30 proc. Warszawa pod pretekstem wydłużenia metra chce zlikwidować stosunkowo niedrogi bilet 20-minutowy za 3,40 zł.
Uzasadnione wydają się obawy, że podwyżki spowodują jeszcze większy exodus z komunikacji do własnych aut, co będzie skutkować zwiększeniem korków czy pogarszaniem się jakości powietrza. Stąd apele do rządu o wprowadzenie mechanizmów, które zachęcałyby do korzystania z komunikacji. Wiele rozwiązań przedstawiono na posiedzeniu sejmowego zespołu ds. walki z wykluczeniem komunikacyjnym.
Jeden z ciekawszych pomysłów to wprowadzenie Bonu Transportowego, na wzór turystycznego. Można by go wykorzystać na kolei, w komunikacji miejskiej czy na krajowych lotach. – To jest metoda na to, żeby zwiększyć dostępność komunikacji, a jednocześnie odpowiednio redystrybuować środki do przewoźników – uważa Andrzej Franków, wiceszef stołecznego Zarządu Transportu Miejskiego. Pomysł podobnego bonu lansuje też Andrzej Franków, wiceszef stołecznego Zarządu Transportu Miejskiego. Uważa, że mieszkańcy mogliby go wykorzystać zarówno na paliwo do własnego auta, jak i na przejazd komunikacją. Byłby jednak tak skonstruowany, żeby bardziej opłacało się wykorzystać go na transport zbiorowy.
Doktor Michał Wolański ze Szkoły Głównej Handlowej przyznaje, że obecne gigantyczne środki, które rząd przeznacza na komunikację, np. na ulgi uczniowskie czy na fundusz autobusowy, nie służą rozwojowi usług komunikacyjnych. Często wsparcie otrzymują przewoźnicy, którym wiedzie się całkiem nieźle. Wolański uważa, że powinien powstać model, w którym strona publiczna zakupuje duże ilości usług transportowych, a potem za przystępne kwoty udostępnia je mieszkańcom. Chwalił stosowane w Szwajcarii czy w Austrii wspólne bilety na wszystkie publiczne środki transportu. To dotowane przez rząd rozwiązanie pozwala mieszkańcom przez określony czas – np. dzień, miesiąc czy rok – na podróżowanie na jednym bilecie różnymi środkami lokomocji. W liczącej 8 mln mieszkańców Szwajcarii takie bilety ma pół miliona osób. Według Wolańskiego rozwiązanie byłoby kołem zamachowym dla transportu publicznego.
Posłowie Lewicy wraz z organizacjami branżowymi domagają się od rządu doraźnych, tymczasowych działań, które w dobie wychodzenia z pandemii ratowałyby transport publiczny. To np. zerowa stawka VAT na bilety komunikacji zbiorowej czy wzorem części krajów UE obniżenie stawek za dostęp do torów.
Jak na razie rząd nie pali się do realizacji takich pomysłów. Unika też dyskusji. Mimo zaproszenia na posiedzeniu sejmowego zespołu nie pojawił się Andrzej Bittel, rządowy pełnomocnik ds. przeciwdziałania wykluczeniu komunikacyjnemu. Jak dowiedział się DGP, po interwencji branży u premiera Morawieckiego resort klimatu pracuje jedynie nad rozwiązaniami, które rekompensowałyby przewoźnikom podwyżki cen gazu czy prądu. ©℗