W większości województw od niedzieli zapłacimy więcej za podróże pociągami regionalnymi.
W większości województw od niedzieli zapłacimy więcej za podróże pociągami regionalnymi.
Przewoźnicy zdecydowali się na wprowadzenie podwyżki 12 grudnia, czyli w dniu, w którym zacznie obowiązywać nowy rozkład jazdy. Najwięcej – średnio o 10 proc. – zdrożeją bilety w pociągach największego przewoźnika – Polregio oraz w Kolejach Dolnośląskich. W przypadku tej pierwszej spółki znacznie większy skok cen – aż 15-proc. – będzie dotyczyć krótszych, czyli bardzo popularnych odcinków, np. na odległość 21–25 km. O 5 proc. wzrosną ceny biletów Kolei Mazowieckich. Spółki tłumaczą podwyżki wysoką inflacją i wzrostem kosztów energii, m.in. paliw i prądu. – Obok wzrostu kosztów wynagrodzeń i obsługi taboru, ceny energii to najszybciej rosnąca pozycja kosztowa. W latach 2019–2021 łączny koszt zakupu energii trakcyjnej wzrósł o prawie 50 proc. Sytuacja na rynku zmusza przewoźników do aktualizacji taryf. Nie chcemy, aby ceny energii odbiły się na zmniejszeniu liczby połączeń, dlatego zdecydowaliśmy się na wprowadzenie nowego cennika – mówi Bartłomiej Rodak, rzecznik Kolei Dolnośląskich.
Spółka Polregio, która obsługuje połączenia w całej Polsce za wyjątkiem Mazowsza, zaznacza, że nowy cennik został skonsultowany i zaakceptowany przez marszałków województw. – Liczymy na zrozumienie pasażerów, w tym roku już dokonaliśmy zakupu zmodernizowanych składów, a w najbliższym czasie rozpoczniemy zakup nowego taboru – tłumaczy spółka.
W przypadku Kolei Mazowieckich, czyli drugiego w kraju przewoźnika pod względem liczby podróżnych, to będzie kolejna podwyżka cen biletów w ciągu niecałych dwóch lat. Poprzednia, 10-proc., była w lutym 2020 r. Jeszcze przed niedzielnym wzrostem cen biletów Koleje Mazowieckie były najdroższym regionalnym przewoźnikiem kolejowym w Polsce. Teraz umocnią tę pozycję.
Według ekspertów w tym przypadku podwyżki mogą się odbić nie tylko na kieszeniach podróżnych, ale także uderzyć w samego przewoźnika. – Koleje Mazowieckie zapominają o tym, że podwyższanie cen biletów nie zawsze prowadzi do wzrostu przychodów. To najprostsza metoda, ale nie zawsze skuteczna, bo w obliczu zwiększających się cen biletów pasażerowie mogą szukać innych środków transportu – mówi Karol Trammer, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Z Biegiem Szyn”. – Cennik jest dostosowany do poziomu wynagrodzeń aglomeracji warszawskiej, ale jednocześnie firma obsługuje peryferie województwa, gdzie poziom zamożności jest niższy. Dla tych pasażerów kolejna podwyżka może być nie do zaakceptowania. Jeśli zrezygnują z podróży koleją, dla przewoźnika podwyżka de facto może oznaczać spadek przychodów – mówi Trammer. Uważa, że Koleje Mazowieckie powinny wziąć przykład ze spółki Polregio, która na wielu odcinkach wdraża promocyjną ofertę „Połączenie w dobrej cenie”. Stworzono ją m.in. po to, by w określonych rejonach ożywić przewozy kolejowe. Oferta uwzględnia warunki lokalne i konkurencję np. przewoźników autobusowych. – Kiedy kilka lat temu wdrażano ją na niektórych trasach Pomorza Zachodniego, okazało się, że obniżenie cen biletów przyciągnęło tak wielu podróżnych, że w efekcie przychody wzrosły – mówi Trammer.
W przypadku Mazowsza mamy do czynienia także z innymi paradoksami. Z korzystnej oferty mogą korzystać mieszkańcy, którzy stale dojeżdżają do centrum Warszawy z jej peryferii. Działa tu wspólny bilet, który obowiązuje zarówno na kolei, jak i w komunikacji miejskiej. W efekcie podróżni mogą zatem kupić stosunkowo niedrogi bilet okresowy warszawskiego Zarządu Transportu Miejskiego i korzystać na nim z całej komunikacji w aglomeracji. Przykładowo taki bilet miesięczny dla osób rozliczających podatki w stolicy kosztuje 98 zł. Za możliwość korzystania z pociągów podmiejskich na bilecie sprzedawanym przez miasto każdego roku Warszawa dopłaca województwu duże kwoty (w 2020 r. było to ok. 200 mln zł).
Innym paradoksem jest to, że na niektórych trasach przejazd pociągiem Kolei Mazowieckich jest droższy niż pociągami dalekobieżnymi PKP Intercity. Przykładowo z Żyrardowa do centrum stolicy za podróż z biletem tej pierwszej spółki zapłacimy 16,5 zł, a jadąc o połowę krócej składem PKP IC tylko 15 zł. Na niektórych liniach, np. z Warszawy do Łodzi czy z Warszawy do Lublina, przewoźnik dalekobieżny stosuje bowiem niższe taryfy, które wprowadzono m.in. w związku z pracami remontowymi na torach.
PKP Intercity na razie nie podjęła też decyzji o podwyżce cen biletów. Przyznaje tylko, że wykonuje „szereg symulacji dotyczących możliwych poziomów kosztów zużywanej energii elektrycznej”. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że spółka intensywnie pracuje nad wdrożeniem tzw. dynamicznych cen we wszystkich pociągach. Oznacza to, że bilety będą droższe w szczycie przewozowym, np. w piątki i niedziele, a tańsze w środku tygodnia.
Spośród przewoźników regionalnych 12 grudnia cen nie podniosą Łódzka Kolej Aglomeracyjna i Koleje Śląskie. Te ostatnie wyraźną podwyżkę wprowadziły wiosną.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama