Jak poinformowaliśmy wczoraj w DGP, pendolino zaliczył dwie „przycierki”. Miało się to stać na linii średnicowej po stronie praskiej, kiedy pociąg jechał w stronę Warszawy Centralnej. PKP Intercity wydało oświadczenie, w którym informuje, że pendolino nie przejeżdżał przez Dworzec. Ale przed publikacją nikt ze spółki nie zgłaszał do nas zastrzeżeń dotyczących lokalizacji zdarzenia.
Tymczasem nasze wątpliwości potwierdził wczoraj Jacek Prześluga, były prezes PKP Intercity. Chodzi o skrajnię, czyli zarys, poza który nie mogą wystawać żadne elementy taboru. W drodze na Centralny są dwa łuki wjazdowe od strony mostu. Podczas ich pokonywania skład mógłby zahaczać nosem np. o urządzenia infrastruktury przytorowej. Jak podaje „Rynek Kolejowy”, ograniczenia dotyczące odcinków, na których ma jeździć pendolino, to kilkadziesiąt miejsc, w tym właśnie Warszawa Centralna.
– Problem może być taki, że Dworzec Centralny nie będzie dopasowany do pendolino. Bo mury, ale również kanały techniczne przy nich ulokowane, odbierają skrajni po ok. 40 cm – twierdzi Prześluga.
Po południu ustosunkował się do tego zarządca torów. – Pojazd może bez przeszkód wjechać na Centralny z obu kierunków. Codziennie przejeżdża tędy tabor aglomeracyjny, który jest szerszy, a czasem wyższy niż pendolino – mówi Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.
Problemem nie jest jednak wysokość ani szerokość składu, ale długość dzioba pendolino. Wczoraj po południu skontaktowali się z nami maszyniści, od których dowiedzieliśmy się, że pendolino ma problem z tzw. ukresem. To miejsce przy zbiegających się torach np. na rozjeździe, w którym wolno zaparkować pociąg bez blokowania sąsiedniego toru. Z powodu swojego nosa pendolino wystaje, co może prowadzić do kolizji.
Dzisiaj w sprawie pendolino zbierze się sejmowa komisja infrastruktury.