Ale wybrał je totalny kretyn, bo natychmiast się popsuły. Nie wiedział, co bierze? Kolej kupuje tablety dla konduktorów? Skandal, kible śmierdzące, zimą zamrożone, opóźnienia, a im się grać zachciewa. No bo przecież z netem w pociągu nie uda się na pewno połączyć i do pracy tablet za cholerę się nie przyda. Dziadostwo wszędzie i tyle.
Widzę je wokół i ja. Ale cieszy mnie każde działanie, które dziadostwo to kurczy. Jechałem w czasie weekendowego armagedonu A1 i świetlne tablice ostrzegły mnie, że przede mną godzinny korek. Więc zjechałem tuż przed nim i bocznymi drogami zator ominąłem. Resztą trasy śmigałem aż miło. Lepiej, że autostrada jest, nawet bez parkingu, niżby jej nie było. Radośniej mi w duszy, gdy na Okęciu widzę dreamlinera, a nie tupolewa. I czuję się, może i naiwnie, ale bardziej światowo, wiedząc, że maszyny te nabyli też Amerykanie, Japończycy, Brytyjczycy. I cieszę się, że konduktor będzie mógł sprawdzić połączenia, nawet irytująco opóźnione, w urządzeniu z XXI wieku, a nie na zatłuszczonych kartkach nieaktualnego rozkładu. A jak mu coś tam nie połączy, bateria w wychłodzonym wychodku padnie, to trudno. I tak dziadostwa będzie już mniej.