Powiaty buntują się przeciwko nowemu pomysłowi Ministerstwa Transportu zakładającemu konieczność rejestracji w starostwach wszystkich kandydatów na kierowców. Twierdzą, że projekt jest niekonstytucyjny, a na wprowadzenie systemu musiałyby wydać kilkanaście milionów złotych.
Powiaty buntują się przeciwko nowemu pomysłowi Ministerstwa Transportu zakładającemu konieczność rejestracji w starostwach wszystkich kandydatów na kierowców. Twierdzą, że projekt jest niekonstytucyjny, a na wprowadzenie systemu musiałyby wydać kilkanaście milionów złotych.
Spór dotyczy projektu rozporządzenia w sprawie wydawania dokumentów potwierdzających uprawnienia do kierowania pojazdami. Zakłada on, że każdemu przyszłemu kierowcy starosta powiatowy będzie wydawał kartę kandydata. Dopiero mając ją w ręku, obywatel będzie mógł rozpocząć kurs na prawo jazdy, a później przystąpić do egzaminu. Wydanie karty poprzedzone ma być skomplikowaną procedurą: kandydat musi wypełnić wniosek, który zostanie zarejestrowany w systemie informatycznym. Potem weryfikowane będą dane dotyczące kandydata – czy np. nie ma zakazu prowadzenia pojazdów, przeciwwskazań lekarskich lub psychologicznych. Dopiero kiedy przejdzie weryfikację, będzie mógł otrzymać kartę i udać się na naukę jazdy. Ale z punktu widzenia powiatu nie zamyka to sprawy, bo nadal będzie musiał prowadzić ewidencję dotyczącą delikwenta.
Zdaniem resortu taki system ma uszczelnić obieg dokumentów i zapobiec wydawaniu na lewo zaświadczeń o ukończonym szkoleniu. Zmiany miałyby być też na rękę przyszłym kierowcom, bo w procesie uzyskiwania uprawnień mogliby posługiwać się jednym dokumentem – kartą kandydata, a nie stertą zaświadczeń i wniosków, jak dzisiaj.
Samorządy mają inne zdanie: ta procedura nie wyeliminuje czarnego rynku zaświadczeń. – Poświadczenie nieprawdy o ukończonym kursie równie dobrze może nastąpić na odrębnym zaświadczeniu, jak i na wystawionej przez starostwo karcie – czytamy w stanowisku Związku Powiatów Polskich.
Kolejna rzecz: konsekwencje finansowe. – Projektodawca w ocenie skutków regulacji stwierdził, że zmiany nie powinny generować dodatkowych kosztów. A trzeba będzie ponieść koszty wdrożenia i utrzymania systemu i zwiększyć zatrudnienie – mówi Grzegorz Kubalski z ZPP. ZPP domaga się, by resort tansportu jeszcze raz zajął się projektem, dokonując „rzetelnej oceny skutków regulacji dla finansów powiatów”. Nasi rozmówcy szacują, że pojedyncze starostwo musiałoby dokładać do systemu kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. W skali kraju to kilkadziesiąt milionów.
Jest też prawdopodobieństwo, że projekt jest niekonstytucyjny, bo proponowana przez resort procedura nie ma umocowania w przepisach rangi ustawowej. To może rodzić problem np. w przypadku odmowy wydania karty kandydata. Musi ona zapaść w formie decyzji administracyjnej, do czego niezbędna jest ustawa, a nie rozporządzenie. – Jeśli nie ma przepisu rangi ustawowej, który upoważniałby ministra transportu do wydania przedmiotowego rozporządzenia, wątpliwości podniesione przez ZPP w sprawie legalności uregulowania tej procedury w rozporządzeniu należy uznać za uzasadnione – uważa Janusz Malanowski, radca prawny z kancelarii Malanowski i Wspólnicy. Poprawianie projektu nie będzie więc kosmetyką. – Konieczne jest albo uregulowanie w drodze ustawy, albo uchwalenie przepisu ustawowego upoważniającego ministra do wydania rozporządzenia, przy jednoczesnym wskazaniu zakresu spraw oraz wytycznych co do jego treści – tłumaczy mec. Malanowski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama