Prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która z powodu kryzysu musi ściąć wydatki o 330 mln zł, zamierza pójść za przykładem Krakowa i oszczędzić na darmowych biletach. Za przykładem, ale o krok dalej, i to duży krok. Władze stolicy chcą odebrania bezpłatnych biletów. Związkowcy grożą strajkiem.
Prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która z powodu kryzysu musi ściąć wydatki o 330 mln zł, zamierza pójść za przykładem Krakowa i oszczędzić na darmowych biletach. Za przykładem, ale o krok dalej, i to duży krok. Władze stolicy chcą odebrania bezpłatnych biletów. Związkowcy grożą strajkiem.
W Krakowie we wrześniu ub.r. ograniczono uprawnienia do bezpłatnych przejazdów. Wcześniej honorowanie biletów za zero złotych dla pracowników MPK, ich rodzin, emerytów i rencistów kosztowało 6 mln zł, po rocznych negocjacjach ze związkami udało się zjechać do 2,2 mln zł. – Radni ocenili, że uprawnienia do przejazdów bezpłatnych są społecznie nieuzasadnione – mówi Monika Chylaszek z Urzędu Miasta Krakowa.
Warszawski pomysł jest znacznie bardziej radykalny, bo miasto chce ściąć wydatki na darmowe bilety o 100 proc., co oznaczałoby oszczędność rzędu 12 mln zł rocznie. Prawo do przejazdów straciliby nie tylko młodzi emeryci ze służb mundurowych i prokuratorzy w stanie spoczynku, lecz także pracownicy (nawet na dojazd do pracy), ich rodziny oraz emeryci ZTM i spółek przewozowych. Łącznie uprawnienia miałoby stracić 31 tys. osób.
W stolicy ulgi są najbardziej rozdęte spośród wszystkich polskich miast. Z przywileju korzysta nawet kilkuset partnerów żyjących w nieformalnych związkach z pracownikami MZA, Tramwajów Warszawskich, Metra Warszawskiego. Nie płacą też teściowie (jeśli prowadzą pracownikowi dom), a nawet pasierbowie. Wdowy po kierowcach i maszynistach też jeżdżą gratis, choć tylko do powtórnego zamążpójścia.
Projekt uchwały w stolicy jest już gotowy, związki zawodowe dostały go właśnie do konsultacji. Uważają go za zamach na układ zbiorowy ze związkowcami z 2004 r., którego kolejni prezydenci bali się tykać w obawie przed strajkiem. – Taka jest konieczność ekonomiczna. Zarządy spółek mogą podjąć decyzję o wykupywaniu biletów dla pracowników, ale budżetu miasta dłużej na to nie stać – mówi Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent Warszawy.
Związkowcy straszą, że na miasto nie wyjadą autobusy, tramwaje i pociągi metra. – Zarobki nie są aż tak duże, żeby pozwolić sobie na odebranie przywilejów. Trwa spór zbiorowy, rozważamy strajk wspólnie ze związkami innych przewoźników, np. Tramwajów Warszawskich i metra – mówi DGP Izabela Gielo z Wolnego Związku Zawodowego Kierowców RP w Miejskich Zakładach Autobusowych.
Wynikowi starć biletowych bacznie przyglądają się samorządy z innych miast. W Łodzi honorowanie 4,3 tys. zł darmowych kart pracowników MPK kosztuje 4,7 mln zł rocznie, a w Lublinie bezpłatne bilety dla 1,2 tys. pracowników – 1 mln zł (do tego tysiące biletów dla rodzin i teściów po preferencyjnych cenach). KZK GOP w ubiegłym roku odebrał bilety radnym, ale wciąż słono przepłaca za dopłaty do pracowników i rodzin.
Poważnie przymierza się do cięć uprawnień biletowych Poznań. Sytuację komplikuje to, że w tamtejszym ZTM panuje bezkrólewie. Prezydent Ryszard Grobelny nie przedłużył umowy z dyrektorem Łukaszem Domańskim, po tym jak ten przy okazji debaty przed podwyżką cen biletów zdenerwował poznaniaków zdaniem: – Ostatni raz tramwajem jechałem tydzień temu, kiedy mój samochód był w naprawie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama