Po tym, jak Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że zachodni sąsiad Polski przez wiele lat pobierał za drogi opłaty niezgodnie z unijnymi przepisami, polscy przewoźnicy mogą wnioskować o zwrot nadpłat. Ale muszą się pospieszyć.
Wśród polskich firm transportowych głośno jest o wyroku, który 28 października br. wydał Trybunał Sprawiedliwości UE w sprawie sygn. C-321/19. [ramka] Otóż TSUE stwierdził, że Niemcy pobierali zawyżone opłaty drogowe (tzw. maut) niezgodnie z dyrektywą 1999/62/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 17 czerwca 1999 r. w sprawie pobierania opłat za użytkowanie niektórych typów infrastruktury przez pojazdy ciężarowe (Dz.Urz. UE L 187 str. 42–50). W stawce tego podatku niesłusznie kalkulowali bowiem koszty związane z funkcjonowaniem policji drogowej (w różnych latach stanowiły one od 3,8 do 6 proc. stawki). Wielu przewoźników zastanawia się teraz, czy może odzyskać nadpłacone kwoty. Zdaniem ekspertów: tak. – Wyrok faktycznie otwiera drogę do odzyskania części uiszczonych opłat– mówi Maciej Wroński, prezes Transport i Logistyka Polska, organizacji zrzeszającej przewoźników. – Jeśli firma jest aktywna na rynku niemieckim, to biorąc pod uwagę wysokość opłat, w grę mogą wchodzić istotne dla przedsiębiorców sumy – dodaje.
Łukasz Chwalczuk, partner zarządzający w Kancelarii Prawnej Iuridica, reprezentującej przewoźników, dodaje, że orzeczenie TSUE otwiera furtkę do odzyskania nadpłaty dla każdej firmy, której pojazdy ciężarowe o masie całkowitej przekraczającej 7,5 tony musiały płacić niesłusznie zawyżone opłaty drogowe na terenie Niemiec. Przypomnijmy: podatki były naliczane za każdy kilometr pokonany na niemieckich drogach publicznych i, jak wynika z wyroku, w latach 2009‒2014 stawki za przejazd wynosiły od 0,141 euro do 0,288 euro za wozokilometr – w zależności od poziomu emisji zanieczyszczeń.
Jak duże pieniądze wchodzą w grę w praktyce? To zależy od okresu i długości tras, jakie pokonywały pojazdy należące do przedsiębiorców transportowych. Przykładowo jedna z kancelarii wylicza, że firma dysponująca kilkoma ciężarówkami, która od stycznia 2017 r. zapłaciła ok. 100 tys. euro tytułem opłat drogowych, może odzyskać ok. 7 tys. euro. Większe przedsiębiorstwa, które uiściły np. 2 mln euro opłat drogowych, mogą liczyć nawet na ok. 140 tys. euro zwrotu.

Jak wnioskować o pieniądze

Republika Federalna Niemiec zwróciła TSUE uwagę na poważne konsekwencje finansowe, jakie wynikną ze stosowania niniejszego wyroku z mocą wsteczną. Jednak TSUE oddalił żądanie Niemiec zmierzające do ograniczenia w czasie skutków omawianego wyroku. Jest on więc ostateczny i bezpośrednio wiążący. Dzięki temu osoby lub firmy, które chcą odzyskać część zapłaconych opłat sądowych, nie muszą już angażować sił i środków w kosztowne procesy sądowe ani składać pozwów zbiorowych. Mając jednak na uwadze praktyki państw członkowskich w utrudnianiu uprawnionym korzystania ze swoich praw, sprawa może nie być taka prosta.
Co orzekł TSUE w sprawie C-321/19 ©℗
„Koszty związane z policją drogową nie mogą zostać uwzględnione przy obliczaniu opłat za przejazd z tytułu użytkowania transeuropejskiej sieci drogowej przez pojazdy ciężarowe”– tak uznał Trybunał Sprawiedliwości UE, rozpatrując sprawę polskiej spółki spedycyjnej, która w okresie od 1 stycznia 2010 r. do 18 lipca 2011 r. korzystała z niemieckich autostrad federalnych i opłaciła 12,5 tys. euro myta.
Spółka dowodziła, że opłata była zawyżona. Zgodnie z dyrektywą państwa członkowskie utrzymujące opłaty za przejazd w obrębie transeuropejskiej sieci drogowej mają obowiązek ustalania ich wysokości z uwzględnieniem wyłącznie kosztów infrastruktury (np. kosztów budowy, eksploatacji, utrzymania i rozwoju danej sieci komunikacyjnej). Tymczasem Niemcy uwzględniali również koszty utrzymania policji drogowej , które w poszczególnych latach stanowiły 3,8 proc. lub 6 proc. wysokości opłaty.
Po wieloletniej batalii sądowej Wyższy Sąd Administracyjny Nadrenii Północnej-Westfalii w Münster rozstrzygający sprawę polskiej firmy skierował pytania prejudycjalne do TSUE. Ten zaś przyznał rację polskiej firmie. Trybunał stwierdził, że działalność policji drogowej nie służy zagwarantowaniu funkcjonowania infrastruktury. Nadzoruje ona bowiem przestrzeganie przepisów ruchu drogowego i zajmuje się konsekwencjami ewentualnych naruszeń. Nie ma jednak nic wspólnego z samą infrastrukturą i jej funkcjonalnością. TSUE rozstrzygnął wprost, iż dyrektywa 1999/62/WE sprzeciwia się każdemu przekroczeniu kosztów infrastruktury, które wynikałoby w szczególności z uwzględnienia kosztów niekwalifikowalnych.
Na marginesie warto dodać, że TSUE po raz kolejny stanął po stronie przewoźników, wydając korzystny dla nich wyrok. Wcześniej w orzeczeniu z 27 lutego 2014 r. (sygn. C-82/12) zakwestionował podatek IVMDH w Hiszpanii, który w ukryty sposób zawyżał cenę paliwa o kwotę przeznaczaną na rzecz służby zdrowia.
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 28 października 2020 r. w sprawie sygn. C-321/19 BY i CZ przeciwko Bundesrepublik Deutschland
W jaki sposób zatem uzyskać należności? W sieci już krążą różne pomysły. Popularność zdobywa przykładowo scenariusz, aby złożyć ogólny wniosek o zwrot pieniędzy do spółki, która zajmowała się poborem opłat. Jednakże prawnicy przestrzegają, że takie działanie może być nieskuteczne, bowiem spółka zajmowała się wyłącznie czynnością pobierania opłat, nie zaś ustalaniem ich wysokości.
Z kolei Adam Wojnarowski, radca prawny w kancelarii Consulti, uważa, że do sprawy należy podejść tak samo jak kiedyś, gdy niemiecki sąd orzekł, iż nieprawidłowo naliczane było tzw. e-myto. Wówczas po należności trzeba było zwracać się do urzędu o nazwie Bundesamt für Güterverkehr (BAG – poniekąd odpowiednik rodzimej inspekcji drogowej). – W tym przypadku również powinno się skorzystać z tej drogi – radzi mec. Adam Wojnarowski. Słuszność tej drogi potwierdza również mec. Łukasz Chwalczuk.
Wniosek do urzędu powinien być sporządzony w języku niemieckim. Powinien on zawierać żądanie o zwrot pieniędzy z powołaniem się na wyrok TSUE oraz załączniki z dowodami poniesionych opłat. – Na podstawie tychże dowodów przedsiębiorca powinien wyliczyć, jakie stawki zostały w danym okresie pobrane niezgodnie z unijnymi przepisami – wskazuje mec. Adam Wojnarowski.

Warto się pospieszyć

Co jednak ważne, choć Niemcy pobierali maut przez wiele lat, to jednak trzeba pamiętać o okresie przedawnienia, który zgodnie z prawem lokalnym wynosi trzy lata (liczony jest od końca roku, którego roszczenia dotyczą). Prawnicy wskazują więc, że nie warto zwlekać ze zgłoszeniem się po należności do niemieckiego urzędu.
– Ważne jest, aby firmy transportowe i inni zainteresowani złożyli stosowne wnioski jeszcze w tym roku – podkreśla mec. Łukasz Chwalczuk. I dodaje, że teoretycznie istnieje możliwość żądania zwrotu także za wcześniejsze lata, aczkolwiek obarczone jest to znacznie większym ryzykiem odmowy wypłaty odszkodowania, a tym samym koniecznością przebrnięcia przez kolejny kosztowny i czasochłonny proces sądowy.