Grupa PKP chwali się osiągnięciem w 2018 r. prawie 500 mln zł zysku. Problemem stają się jednak przeciągające się remonty i brak inwestycji w tabor.
ikona lupy />
DGP
Według ostatnich danych Grupa PKP osiągnęła w zeszłym roku skonsolidowany zysk netto w wysokości 470 mln zł. Jak zapowiada Krzysztof Mamiński, prezes PKP SA, czyli spółki matki, ostateczny wynik może być jeszcze o kilkadziesiąt milionów wyższy. Wprawdzie w 2016 r. był jeszcze lepszy (653 mln zł), ale według Mamińskiego ostatni rok można uznać za przełomowy, bo PKP SA zakończyła odrabianie strat z lat ubiegłych. Według wiceministra infrastruktury Andrzeja Bittela polska kolej przyczynia się do wzrostu gospodarczego kraju.
– Firmy kolejowe się rozwijają i potrafią dbać o swój majątek – ocenił. Na dobry wyniki Grupy PKP złożyły się przede wszystkim zyski dwóch największych spó łek – PKP Intercity i PKP Cargo. Ta pierwsza zakończyła rok kwotą 174 mln na plusie. Prezes PKP Intercity Marek Chraniuk przypomina, że jeszcze do 2015 r. spółka przynosiła straty. Od kilku lat przewoźnik zwiększa liczbę obsłużonych pasażerów. W ub.r. z usług PKP Intercity skorzystało ponad 46 mln podróżnych (wzrost o ponad 3 mln w porównaniu do 2017 r.).
Z kolei notowana na giełdzie spółka PKP Cargo zakończyła zeszły rok wynikiem plus 184 mln zł. Przewiozła też prawie 122 mln ton towarów (o 3 mln więcej niż w 2017 r.). Do lepszych wyników spółki przyczynił się m.in. boom w branży budowlanej i związany z tym znacznie większy popyt na przewozy kruszyw. Poprawianie wyników spółek PKP to jednak proces, który trwa kilka lat. Stan finansów kolei w dużej mierze udało się poprawić za czasów tzw. bankomatów, czyli finansistów, którzy zarządzali PKP w latach 2012–2015. Dzięki sprzedaży gruntów i prywatyzacji niektórych spółek zadłużenie PKP udało się zmniejszyć z 4 mld do 500 mln zł.
Teraz szefowie spółek PKP zaznaczają, że nie tylko poprawiają wyniki, ale i rozkręcają inwestycje. Do 2023 r. spółki Grupy wydadzą na to łącznie 100 mld zł. Problem w tym, że inwestycje kolejowe coraz bardziej się zacinają. Tak jest np. w przypadku programu remontu torów, który realizuje spółka PKP Polskie Linie Kolejowe. W zeszłym roku na przebudowy tras kolejowych wydała ona 9,1 mld zł, choć plany mówiły o 10 mld zł. Do tego przyczyniło się m.in. blisko roczne opóźnienie z przebudową linii Warszawa–Lublin.
Ten remont jest bardzo uciążliwy dla podróżnych, bo długi odcinek trasy całkowicie wyłączono z ruchu i w efekcie pociągi muszą jeździć objazdem przez Łuków i Lubartów. Poślizg jest efektem rezygnacji z prac przez włoską firmę Astaldi. Inwestycję opuściła ona pod koniec września zeszłego roku, a dopiero pod koniec marca udało się podpisać umowy z nowymi wykonawcami. Obiecują teraz, że ruch po jednym torze na trasie Warszawa–Lublin uda się przywrócić już jesienią.
Część inwestycji na torach łapie poślizg z powodu radykalnie zwiększających się cen w przetargach. W efekcie spółka PKP PLK musiała wystąpić do rządu o dodatkowe środki. Z tego powodu z dużym opóźnieniem zacznie się m.in. przebudowa części trasy Warszawa–Białystok czy remont torów dojazdowych do portów w Gdyni i Gdańsku. Opóźniają się także obiecywane przez spółkę PKP Intercity inwestycje w tabor. Pod koniec 2017 r. spółka ogłosiła, że w ciągu sześciu lat wyda 7 mld zł na modernizację i zakup nowych wagonów, lokomotyw czy składów elektrycznych. Na razie na większą skalę udało się głównie zlecić generalne remonty wagonów.
Mocno przeciąga się za to przetarg na zakup składów elektrycznych. Już od końca 2017 r. spółka szuka dostawcy 12 takich pociągów. Pod koniec stycznia udało się otworzyć oferty przetargowe (zgłosiły się Pesa i Stadler). Do dziś spółka nie wyłoniła zwycięzcy. Od trzech miesięcy PKP Intercity nie może też rozstrzygnąć przetargu na modernizację 14 pociągów ED74, zwanych edytami. Składy przed ponad 10 laty wyprodukowała bydgoska Pesa. Teraz jako jedyna zgłosiła się w przetargu na ich remont. Chce za to aż 274 mln zł, czyli o prawie 30 mln więcej, niż zakładał kosztorys.
Skonsolidowany zysk netto Grupy PKP w 2018 r. (mln zł)