Przewoźnik dodaje do rozkładu kolejne połączenia na trasach długodystansowych. W 2019 r. zacznie kursować do Miami. I być może do Delhi.
Choć biuro prasowe naszego narodowego przewoźnika jeszcze oficjalnie nie potwierdza nowego połączenia z Warszawy na Florydę, to DGP udało się ustalić, że jest już ono w 100 proc. pewne. Rejsy do Miami rozpoczną się 1 czerwca przyszłego roku i będą się odbywać cztery razy w tygodniu – w poniedziałki, środy, piątki i soboty. Potrwają 11,5 godz. LOT uważa, że to perspektywiczny kierunek, bo według wyliczeń między Europą Wschodnią a Florydą podróżuje rocznie prawie pół miliona pasażerów rocznie. Mieszkańcy tego regionu dotychczas nie mieli bezpośredniego połączenia z Miami. Musieli korzystać z przesiadek w portach Europy Zachodniej. Za uruchomieniem tych rejsów przemawia także liczba Polaków zamieszkujących Florydę, która także zbliża się do 500 tys. Podróżnych z Polski i całego regionu kuszą tam słoneczne plaże i atrakcje turystyczne. Miami to także istotny ośrodek biznesowy na południu Stanów Zjednoczonych. LOT liczy, że kierunek stanie się jeszcze bardziej atrakcyjny po zniesieniu wiz dla Polaków, co może nastąpić niebawem: zbliżamy się do zejścia poniżej wymaganego przez Amerykanów progu odmów wizowych.
Miami będzie 14. połączeniem LOT-u o dalekim zasięgu i jednocześnie szóstym do Ameryki Północnej. Teraz narodowy przewoźnik lata z Warszawy na nowojorskie lotniska JFK i Newark, do Los Angeles, Chicago i Toronto. Są jeszcze loty z Rzeszowa do Newark i z Krakowa do Chicago. Od wiosny realizuje też połączenia dalekiego zasięgu poza Polską – z Budapesztu do Nowego Jorku i Chicago. Komentatorzy uznali, że w stolicy Węgier LOT tworzy swój drugi hub przesiadkowy (oprócz lotów do USA uruchomi też stamtąd połączenia do portu London City). Firma stara się też rozwijać połączenia do Azji. Na razie z Warszawy można bezpośrednio polecieć do Tokio, Seulu, Pekinu i Singapuru. Najpewniej jeszcze jesienią LOT potwierdzi spekulacje w sprawie rychłego uruchomienia połączenia do Delhi. Rzecznik LOT-u Adrian Kubicki powiedział DGP, że przed końcem roku można się spodziewać ogłoszenia dwóch lub trzech nowych kierunków dalekiego zasięgu.
Spółka może sobie pozwolić na otwieranie kolejnych trasy do USA czy Azji dzięki pozyskiwaniu nowych dreamlinerów, czyli boeingów 787. Teraz przewoźnik ma 11 takich maszyn, a do końca 2019 r. przylecą kolejne cztery. W planach są zakupy kolejnych samolotów dalekiego zasięgu.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR ocenia, że nowa trasa do Miami może być dochodowa. – W czasie kryzysu gospodarczego kilkadziesiąt tysięcy Polaków kupiło tam nieruchomości. Dodatkowo Miami to nie tylko dobry cel turystyczny, lecz także punkt przesiadkowy w drodze do Ameryki Południowej – ocenia.
Profesor Włodzimierz Rydzkowski, kierownik Katedry Polityki Transportowej Uniwersytetu Gdańskiego, jest jednak ostrożniejszy przy ocenianiu sensowności uruchamiania tego połączenia. Zwraca uwagę, że LOT może przegrać w konkurencji z innymi, ogromnymi liniami, które latają tam z Europy. Dodatkowo firma musi ostatnio zmagać się z różnymi problemami technicznymi, które uziemiają na pewien czas samoloty, w tym dreamlinery. – Jeśli ktoś nie ma pewności, że w określonym terminie poleci i wróci, to wybierze inną linię – dodaje.
– Siatka LOT-u jest bardzo napięta i każde problemy techniczne z samolotami prowadzą do zachwiania regularności lotów – przyznaje Adrian Furgalski. Fatalne statystyki przewoźnik odnotował zwłaszcza w czerwcu, kiedy to prawie 40 proc. rejsów było opóźnionych lub odwołanych. Wiąże się to nie tylko z niezadowoleniem pasażerów, lecz także z rosnącą kwotą wypłacanych przez przewoźnika odszkodowań. W zeszłym roku suma rekompensat sięgnęła 53 mln zł.
Do tego związkowcy grożą przeprowadzeniem strajku, do którego miałoby dojść we wrześniu. Władze LOT-u powtarzają, że przerwanie pracy byłoby nielegalne, bo ustał przedmiot sporu zbiorowego. Twierdzą, że nie da się wrócić do zasad wynagradzania z 2010 r., czego domagają się związkowcy. Powołują się na wyrok Sądu Najwyższego, który uznał, że władze spółki mogły wypowiedzieć tamte reguły wynagradzania.