Nowy rozkład jazdy PKP: krótsze czasy przejazdu pendolino, ale na remontowanych trasach problemy.
Kolejowy rozkład zmieni się 10 grudnia. Podróżni mogą się spodziewać wielu nowości. Będzie trochę zmian na plus. Po pierwsze wygodniej ma być na jednej z najbardziej obciążonych tras w kraju – z Warszawy do Krakowa. Spółka PKP Intercity dołoży tam pięć nowych połączeń dziennie (będzie ich 29 w obie strony). Mniej majętnych podróżnych ucieszy zwiększenie liczby tanich składów (kategorii TLK i IC), które w drodze ze stolicy do Krakowa pojadą szybką Centralną Magistralą Kolejową (czas podróży poniżej 3 godz.). Każdego dnia będzie ich pięć. Jednocześnie na tej trasie przyspieszą pociągi pendolino. Dzięki podniesieniu prędkości do 200 km/h na kolejnym prawie 80-kilometrowym odcinku linii CMK podróż tymi składami z Warszawy do Krakowa skróci się o ok. 10 minut (do 2 godz. 15 min).
Pendolino przyspieszą też na trasach do Wrocławia i Katowic. Nawet o kilkanaście minut skróci się podróż z Warszawy do stolicy Dolnego Śląska (3 godz. 31 min). Z Warszawy do Katowic pojedziemy o ok. 10 min krócej niż obecnie (2 godz. 20 min).
Eksperci twierdzą, że podróż pendolino mogłaby być jeszcze krótsza (o 5–10 min), ale koordynująca rozkłady spółka PKP Polskie Linie Kolejowe postępuje zachowawczo i wymusza długie rezerwy czasowe. W ten sposób odsuwa od siebie ryzyko płacenia przewoźnikowi kar za zawinione opóźnienia.
Rozczarować się mogą za to pasażerowie, którzy liczyli na szybszą o kilkanaście minut podróż z Krakowa do Zakopanego. Miał to umożliwić zbudowany za 385 mln zł nowy skrót w stolicy Małopolski (Zabłocie – Krzemionki). Zysk czasowy wyniesie jednak zaledwie 7–8 min. Jak ustaliśmy, na razie nie można liczyć na rewolucyjną poprawę, bo w Krakowie prowadzane są inne prace na torach.
Od grudnia będzie też kilka nowości na trasach międzynarodowych. Uruchomione zostanie połączenie z Katowic do Wiednia. Łatwiej dojedziemy pociągiem na Ukrainę. Z Przemyśla będzie jeździł skład do Odessy (czas przejazdu 16 godz.) i drugie połączenie z Chełma do Kowla. Wbrew doniesieniom w grudniu nie zacznie zaś kursować czeski przewoźnik – Leo Express, który ma być wyczekiwaną konkurencją dla PKP Intercity. Na początek chce jeździć na trasie Kraków – Praga. – Czekamy na zakończenie procedur administracyjnych – mówi Peter Jančovič z Leo Express.
Przyszły rok dla tysięcy podróżnych upłynie jednak pod znakiem dalszych wielkich remontów na torach. Nadal z Poznania do Warszawy będziemy jeździć objazdem przez Inowrocław i Gniezno. Prace na tej trasie wydłużają także podróż do Berlina i Szczecina. Modernizacja linii poznańskiej ma się skończyć w 2019 r. Objazdem pociągi omijają także modernizowaną linię Warszawa – Lublin. Na tej trasie kolejarze rozważali zlikwidowanie połowy z ośmiu połączeń pasażerskich, by ułatwić przejazd węglarkom z kopalni na Lubelszczyźnie, ale ostatecznie wycofali się z tych cięć.
Po dwóch latach oddechu znowu zwiększą się utrudnienia na innej popularnej trasie z Warszawy do Białegostoku. Kolejne fazy remontu torów wymuszać będą dłuższy przejazd. Na pocieszenie kolejarze oferują tam tańsze bilety (w cenie 30 zł). Remont tej trasy potrwa do 2020 r.
Linie kolejowe w Polsce będą rozkopane na dużą skalę jeszcze przez 6–7 lat. W tym czasie PKP PLK chce wydać na remonty 66 mld zł. Jednym z najbardziej dokuczliwych przedsięwzięć będzie zaplanowana na lata 2020–2024 gruntowna przebudowa linii średnicowej w Warszawie (najbardziej obciążonego odcinka torów w Polsce). Przez cztery lata pociągi dalekobieżne będą omijać Dworzec Centralny. Większość z nich zostanie przekierowanych na Dworzec Gdański.
Szef PKP Intercity Marek Chraniuk mówi, że mimo rozpoczęcia w czerwcu uciążliwych remontów (zamknięcie tras do Poznania i Lublina) w tym roku liczba pasażerów powinna wzrosnąć do ponad 40 mln (w 2016 r. przewieziono ich 38,5 mln). Dynamikę udało się utrzymać nie tylko dzięki skróceniu czasu podróży na niektórych trasach, ale także dzięki zakupom nowego taboru.
Ryanair zabiera głos w sprawie Modlina
– Ryanair czuje się bardzo mile widziany w Polsce – zapewniają władze irlandzkiego przewoźnika w stanowisku przesłanym redakcji DGP. Jednocześnie firma daje wyraźny sygnał, że nie zamierza zostawać na lotnisku w Modlinie za wszelką cenę. – Jeśli lotnisko nie będzie mogło przystosować się do wzrostu Ryanaira, Ryanair będzie rósł na lotnisku Chopina w Warszawie – czytamy w przesłanym stanowisku.
Jest to reakcja na opublikowany przez nas w poniedziałek wywiad ze skarbnikiem woj. mazowieckiego Markiem Miesztalskim (samorząd jest jednym z głównych akcjonariuszy podwarszawskiego portu). Skarbnik stwierdził, że państwowa spółka PPL (także jeden z udziałowców) robi wszystko, by wyrzucić Ryanaira z Modlina. A to w najgorszym przypadku oznaczałoby śmierć lotniska, na którym irlandzki przewoźnik jest w tej chwili jedynym obsługiwanym podmiotem.
– PPL właśnie zażądało zwołania nadzwyczajnego zgromadzenia akcjonariuszy Modlina. My już otrzymaliśmy stosowny wniosek. Jednym z punktów miałaby być właśnie dyskusja nad potencjalnym rozwiązaniem umowy Modlina z Ryanairem oraz jakie byłyby tego ewentualne skutki. Już od dawna były robione kroki w tym kierunku, teraz podejmowane są konkretne działania, by tę linię wyrzucić lub przynajmniej utrudnić jej życie – przekonywał skarbnik. Jako powód wskazywał to, że Ryanair jest traktowany jako konkurent dla narodowego przewoźnika, czyli LOT-u.
Spółka na razie zdaje się nie przejmować zaostrzającym się konfliktem między udziałowcami Modlina. – W przyszłym roku planujemy obsłużyć w Polsce 12 mln pasażerów, przyczynimy się także do powstania prawie 9 tys. miejsc pracy. Na lotnisku Warszawa Modlin zaoferujemy 50 tras, obsłużymy ponad 3 mln pasażerów oraz przyczynimy się do powstania 2250 miejsc pracy – zapewnia Ryanair.