Resort edukacji dostrzegł mało optymistyczne prognozy GUS dotyczące demografii. Z prognozy liczby ludności na lata 2023–2060 wynika, że w Polsce do 2029 r. liczba dzieci w wieku 7–14 lat spadnie o ok. 5 proc. Do 2034 r. przewiduje się spadek o ok. 19,5 proc., a do 2060 r. o ok. 30 proc. (według skrajnego scenariusza nawet o 48,3 proc.). W związku z tym Ministerstwo Edukacji planuje przygotować projekt nowelizacji prawa oświatowego (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 737 ze zm.), która umożliwi utrzymanie szkół w małych miejscowościach. Zapowiedź zmian znalazła się już w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów. Termin przyjęcia ich przez rząd został wyznaczony do końca września 2025 r. Ułatwień od dłuższego czasu domagały się korporacje samorządowe.
W nowych przepisach ma być wprowadzona możliwość, aby budynki przedszkoli lub szkół mogły być wykorzystywane na realizację zadań własnych jednostek samorządu terytorialnego innych niż edukacyjne. Na przykład w budynku szkolnym mógłby być prowadzony również żłobek, a także działalność związana z polityką senioralną, ochroną zdrowia i kulturą. Dzięki temu można by uniknąć likwidacji szkół.
– Od początku domagaliśmy się, aby na terenie małej wiejskiej szkoły mogła znajdować się też biblioteka publiczna, klub seniora czy nawet punkt apteczny. Dobrze, że rząd wreszcie dostrzegł nasze postulaty. Niestety, to tylko część naszych żądań – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
– W sytuacji, gdy małe wiejskie szkoły się wyludniają, a koszty utrzymania budynków rosną, wykorzystanie części tych obiektów na inne cele z pewnością obniży koszty ponoszone przez organy prowadzące placówkę – dodaje.
Jednak nie wszyscy samorządowcy są usatysfakcjonowani taką propozycją resortu. Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i członek Związku Gmin Wiejskich RP, uważa, że trudno jest otwierać kluby seniorów lub żłobki na terenie szkół, skoro świetlice wiejskie są używane dwa razy do roku, a dzieci na wyludniających się wsiach się nie rodzą.
Kolejna zmiana, która ma ulżyć samorządom, to uproszczenie procedury tworzenia szkół filialnych. DGP już pod koniec ub.r. pisał, że jedną z propozycji ma być możliwość tworzenia filii bez ograniczeń (obecnie mogą być tylko dwie). Docelowo w jednej gminie byłby jeden dyrektor dużej szkoły, a pozostałe placówki, jako filie, działałyby przy ograniczonej liczebnie administracji. Dodatkowo bez większych ograniczeń mają być tworzone różnego rodzaju zespoły szkół.
Projekt ma przewidywać możliwość funkcjonowania szkoły podstawowej obejmującej klasy I–III, I–IV albo IV–VIII oraz szkoły podstawowej filialnej obejmującej klasy I–III albo I–IV. Obecnie w przypadkach uzasadnionych miejscowymi warunkami mogą funkcjonować szkoły podstawowe i szkoły podstawowe filialne obejmujące klasy I–III albo I–IV. Utworzenie szkoły filialnej będzie następowało w drodze przekształcenia innej szkoły w szkołę podporządkowaną organizacyjnie podstawówce obejmującej klasy I–VIII albo IV–VIII. Dzięki temu uczniowie klas I–III nadal będą mieli możliwość pobierania nauki w szkole usytuowanej blisko domu.
– Wszystko, co nam proponuje resort edukacji, to są półśrodki. Na terenie gminy z powodzeniem może działać jedna szkoła zbiorcza, a nie kilka w każdym sołectwie. Utrzymywanie na siłę nawet szkół z oddziałami I–III jest kosztownym rozwiązaniem. W tym roku do jednej z naszych podstawówek trafiło do I klasy troje dzieci, a w kolejnym roku szkolnym będzie jedno, o ile rodzice nie wyjadą – wylicza Krzysztof Iwaniuk.
– Z resortu edukacji docierają do mnie słuchy, że takie rozwiązania zostały zaproponowane, aby nikt im nie zarzucił, że za ich kadencji likwidowano szkoły. W Zachodniopomorskiem organ nadzoru pedagogicznego nie zgodził się na likwidację podstawówki, do której uczęszcza 28 uczniów. Jeśli rząd chce na siłę utrzymywać placówki, w których uczniów jest jak na lekarstwo, to niech przejmie obowiązek wypłacania uposażeń dla pracowników, w tym nauczycieli – postuluje Iwaniuk.
Kolejna zmiana, która ma przynieść ulgę samorządom, dotyczy roli kuratorów oświaty. Nie będą oni już wydawać m.in. przy łączeniu szkół w zespoły wiążącej opinii. Ich opinia będzie miała dla gminy charakter zwykłej opinii, niewiążącej. Dodatkowo szkoła publiczna do 70 uczniów, prowadzona przez osobę fizyczną, która chce skorzystać z emerytury lub renty, nie będzie już ponownie przekazywana gminie. Wtedy za zgodą samorządu wystarczy zawarcie umowy z nową osobą, która poprowadzi szkołę stowarzyszeniową.
Z kolei przy zakładaniu przedszkoli niepublicznych, tak jak w przypadku szkół publicznych, wymagana będzie zgoda kuratora oświaty.
– Zastanawiam się, jak wprowadzenie tego wymogu ma się do akcji kampanijnej mającej na celu deregulację. Obawiam się, że kuratorzy będą blokować możliwość otwierania prywatnych przedszkoli, aby ratować puste przedszkola samorządowe – wylicza Łukasz Łuczak, adwokat, ekspert ds. prawa oświatowego.
Jego zdaniem, jeśli takie rozwiązanie wejdzie w życie, będzie to jawne ograniczanie konkurencyjności.
– Rodzice mają prawo do wyboru często lepiej wyposażonej placówki niepublicznej z dodatkowymi zajęciami. Brak takiej konkurencji prowadzi do obniżenia jakości w samorządowych placówkach – kwituje ekspert. ©℗
1 Inne żądania samorządów, które będą kosztować
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
Powiązane
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama