Chorobliwe zbieractwo to nie złośliwość, ale choroba. Dokuczliwa i groźna także dla sąsiadów, którzy oczekują reakcji zarządców nieruchomości. Ci często są bezradni wobec syllogomanii, bo tak nazywa się ta choroba.

- Gdy pracowałem w zakładzie gospodarki komunalnej na Woli (red. Warszawa) mieliśmy dużo takich przypadków i nic się nie zmieniło. Sytuacje, w których sąsiad wypełnia mieszkanie śmieciami, zużytymi pampersami, odchodami nie są wcale rzadkie. Skutkiem tego są karaluchy, pluskwy, odór i rośnie zagrożenie pożarem. Wystarczy jedno takie mieszkanie, by problem miał cały blok – mówi poseł Piotr Kandyba (KO), który złożył w tej sprawie interpelację do Ministerstwa Rozwoju i Technologii, prosząc w imieniu samorządów i wspólnot mieszkaniowych o pochylenie się nad zmianami przepisów umożliwiających rozwiązywanie problemów wynikających z chorobliwego zbieractwa, niektórych mieszkańców.

W ocenie posła ani sąsiedzi takich osób ani zarządcy nieruchomości nie mają narzędzi prawnych, które mogłyby zapobiec dalszemu gromadzeniu przedmiotów. Chodzi o to, by móc reagować szybko.

„W wielu samorządach przedstawiciele zainteresowanych instytucji organizowali spotkania i panele dyskusyjne odnośnie do kierunku potencjalnych zmian umożliwiających interwencję, zanim (red. skutki) staną się dramatyczne zarówno dla sąsiadów, jak i dla samych chorych” pisze poseł w interpelacji.

Ściąga z przepisów dla zarządców nieruchomości i samorządowców

Z odpowiedzi ministerstwa wynika, że wcześniej nikt z tym problemem się do resortu nie zgłaszał. Odpowiedzialny za mieszkalnictwo wiceminister Tomasz Lewandowski przygotował krótką ściągę z przepisów, których mogą użyć samorządowcy, zarządcy nieruchomości i właściciele sąsiadujących ze zbieraczem lokali. Wśród nich znalazło się rozporządzenia Ministra Polityki Społecznej z 22 września 2005 r. w sprawie specjalistycznych usług opiekuńczych (t.j. Dz.U. z 2024 r., poz. 816 ze zm.) i ustawa o pomocy społecznej (t.j. Dz.U. z 2024 r., poz. 1283 ze zm.).

„Z przepisów tych wynika obowiązek ośrodka pomocy społecznej do pomocy osobie korzystającej ze świadczonych przez placówkę usług. Do tego wsparcia zaliczać się może również pomoc w utrzymaniu porządku w miejscu zamieszkania” pisze minister, ale zastrzega, że z przepisów ustawy o pomocy społecznej nie wynika działanie ośrodka pomocy społecznej na rzecz utrzymania odpowiedniego stanu nieruchomości czy też na rzecz podmiotów. takich jak zarządca nieruchomości lub wspólnoty mieszkaniowe.

Zarządcy i wspólnoty mogą sięgnąć, w takich przypadkach, po ustawę o własności lokali (t.j. Dz.U. z 2021 r., poz. 1048 ze zm.) i kodeks cywilny (t.j. Dz.U. z 2025 r., poz. 1071 ze zm.)

„Zgodnie z art. 144 KC właściciel nieruchomości (posiadacz spółdzielczego prawa do lokalu) powinien powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych (…) Oznacza to, że każdej osobie władającej nieruchomością sąsiednią, której zanieczyszczenia, zapach lub wydostające się z nieruchomości insekty, wpływają negatywnie na nieruchomość, przysługuje względem właściciela zanieczyszczonej nieruchomości roszczenie o przywrócenie stanu zgodnego z prawem i zaniechanie dalszych naruszeń” – pisze wiceminister Lewandowski.

Kara grzywny za brak porządku w mieszkaniu

Dalej minister przypomina, że wszyscy, obojętnie w jakim zasobie jest mieszkanie oraz czy są jego właścicielami, czy najemcami mają obowiązek utrzymywać je we właściwym stanie technicznym i higieniczno-sanitarnym. Kto się z tego nie wywiązuje może zostać ukarany grzywną. Tu otwiera się pole do działania Państwowej Inspekcji Sanitarnej.

„W tym zakresie inspektorom nadzoru sanitarnego przyznany został szereg uprawnień, a w szczególności prawo wstępu do mieszkań (art. 26 ust. 1 ustawy z dnia 14 marca 1985 roku o Państwowej Inspekcji Sanitarnej t.j. Dz.U. z 2024 r., poz. 416 ze zm.)” wyjaśnia minister Lewandowski.

Sanepid może nie tylko wydać decyzję, nakazującą „usunięcie naruszeń wymagań higienicznych”. Ma też narzędzia prawne, by doprowadzić do jej wykonania. Dodatkowo, podpowiada minister, można zakwalifikować zbierane chorobliwie rzeczy jako odpady. A ustawa o odpadach (t.j. Dz.U. z 2023 r., poz. 1587 ze zm.) zakazuje ich składowania w miejscach nieprzeznaczonych i pozwala na podjęcie działań, gdy zachodzi konieczność ich niezwłocznego usunięcia.

„W takich przypadkach wójt, burmistrz lub prezydent miasta, w drodze decyzji wydawanej z urzędu, nakazuje posiadaczowi odpadów usunięcie odpadów z miejsca nieprzeznaczonego do ich składowania lub magazynowania. Co więcej w przypadku, gdy ze względu na zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi lub środowiska konieczne jest niezwłoczne usunięcie odpadów, właściwy organ, którym co do zasady jest regionalny dyrektor ochrony środowiska albo wójt, burmistrz lub prezydent miasta podejmuje działania polegające na usunięciu odpadów i gospodarowaniu nimi” tłumaczy minister.

Stosowanie prawa kosztuje. Czyli dlaczego jest trudno się pozbyć uciążliwego sąsiada?

Odpowiedź ministerstwa posła Piotra Kandybę satysfakcjonuje połowicznie, ponieważ, jego zdaniem problem tkwi nie tylko w znalezieniu odpowiedniego paragrafu, ale też w braku chęci jego użycia przez uprawnione do tego instytucje. Powodem tego są najczęściej pieniądze, a raczej ich brak.

- Grzywny na zbieraczy nie ma po co nakładać, bo te osoby zwykle nic nie mają i nie można jej ściągnąć. Oczyszczenie mieszkania, wykonanie eksmisji to duże koszty dla samorządu, zwłaszcza, że musi zapewnić najemcy inny lokal. Sanepid, który mógłby skorzystać ze swoich uprawnień nie rwie się do tego także z uwagi na wysokie koszty takich postępowań” – mówi poseł Kandyba.

Jego zdaniem problem mogłoby rozwiązać powołanie w gminach zespołów złożonych z pracownika opieki społecznej, psychologa, inspektora sanepidu i strażaka, których zadaniem byłoby ustalić, jaki jest stan mieszkania i próbować nakłonić najemcę do przeprowadzki do DPS-u, a jeśli nie wyrazi na to zgody, wystąpić z takim wnioskiem do sądu.