Mimo uruchomienia w 2019 r. Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych (FRPA) nadal Polska lokalna boryka się z deficytem linii i białymi plamami komunikacyjnymi. Według MI system będzie bardziej efektywny, jeśli to marszałkowie województw będą integrować przewozy w całym regionie – np. poprzez doprowadzenie do stacji kolejowych sieci połączeń autobusowych.

Walka z wykluczeniem komunikacyjnym

FRPA zmieni nazwę na Fundusz przeciwdziałania wykluczeniu komunikacyjnemu, a nabory wniosków będą organizowane przez marszałków województw. Dopłaty będzie można otrzymać na te linie, które w planie zrównoważonego rozwoju publicznego transportu zbiorowego – przygotowywanym na poziomie wojewódzkim – zostaną określone jako utworzone w celu walki z wykluczeniem komunikacyjnym (to pojęcie zostanie ustawowo zdefiniowane). Propozycje do planu mają zgłaszać jednostki samorządu terytorialnego. Pieniądze znajdą się także na przewozy okazjonalne w gminach o niskim zaludnieniu – dla pasażerów najbardziej narażonych na wykluczenie komunikacyjne, np. osób starszych.

– Dzisiaj o tym, jak zaplanować linie, które zostaną dofinansowane, decydują gminy, powiaty lub związki powiatowo-gminne – składając wnioski o dopłaty. Po zmianie zasad to marszałek będzie uwzględniać lub nie pomysły innych samorządów. Nie wierzę w sukces takiego systemu – komentuje Marcin Gromadzki z firmy doradczej Public Transport Consulting. Podkreśla, że służby marszałka województwa nie będą w stanie efektywnie ułożyć rozkładów jazdy np. linii obsługujących dowozy szkolne w sołectwach.

– Jest zapis o uwzględnianiu wniosków władz lokalnych, ale pytanie, na ile marszałkowie będą to robić. Jesteśmy zdziwieni, że decyzje o przebiegu linii w każdej z gmin mają być podejmowane tak wysoko. Według nas powinno to być na poziomie wyznaczonych obszarów funkcjonalnych, składających się z od dwóch do pięciu powiatów – uważa również Jerzy Kowalczyk z Grodziskich Przewozów Autobusowych.

MI odrzuca zarzuty o centralizacji systemu. We wzmocnieniu roli województw widzi szansę na rozdysponowanie dopłat tam, gdzie są one rzeczywiście potrzebne.

– To sejmiki województw, a nie marszałkowie, będą przyjmować plany transportowe. Radni zasiadający w sejmikach są reprezentantami lokalnych społeczności powiatów i gmin, co oznacza, że decyzje w tak istotnych kwestiach będą uwzględniać postulaty lokalnych środowisk z całego regionu – podkreśla Stanisław Bukowiec, wiceminister infrastruktury.

Fundusz autobusowy będzie promował współpracę

System ma być bardziej efektywny także dzięki odwróceniu kolejności przyznawania dopłat. Gminy z pierwszego miejsca spadną na ostatnie. Najpierw pieniądze dostaną województwa, później związki powiatowo-gminne, związki powiatów, związki międzygminne i powiaty.

– Chcemy integrować organizatorów. Dziś te zadania realizuje ponad tysiąc podmiotów. Chcemy wzmocnić tych graczy, którzy mają większe możliwości, i zmniejszyć rozdrobnienie. Wnioski zgłaszane przez wójtów będą ujmowane w planie, ale to rolą marszałka będzie koordynowanie transportu na terenie województwa – mówi Stanisław Bukowiec. Dodaje, że umowy na dopłaty dla województw będzie podpisywać bezpośrednio Ministerstwo Infrastruktury albo wojewodowie. Pozostałe fundusze między samorządami rozdysponuje marszałek.

– Zmiana kolejności przyznawania dopłat to dobry kierunek, bo premiuje współdziałanie samorządów – ocenia Marcin Gromadzki.

Dodaje, że w ślad za tą zmianą powinno pójść zróżnicowanie stawki dopłat i związki powiatowo-gminne powinny dostawać wyższe dofinansowanie. Na obsługę funduszu zostanie wyodrębnione 1,6 proc. budżetu. Pieniądze te trafią do marszałków proporcjonalnie do wielkości kwot przyznanych na dane województwo.

Pieniądze z funduszu autobusowego pod większą kontrolą

Ponadto MI chce walczyć z nieuczciwymi przewoźnikami, nierealizującymi kursów, na które są pobierane dopłaty. Kontrole – zarówno operatorów, jak i organizatorów transportu – mają być wykonywane przez inspektorów Inspekcji Transportu Drogowego. Wszystkie autobusy będą miały geolokalizatory.

– Nasze pojazdy od lat są wyposażone w GPS-y i monitoring. Ale istnieją gminy, które podpisują umowy i przez rok nie przeprowadzają ani jednej kontroli – przyznaje Jerzy Kowalczyk.

Krótsze mają być umowy wieloletnie zawierane na dotowanie danej linii – zamiast na 10 lat, będzie można je podpisywać maksymalnie na trzy lata. – Obecnie umowy wieloletnie stanowią około 20 proc. wszystkich zawieranych umów. Będą honorowane w nowym systemie. Potrzebujemy jednak większej elastyczności – przekonuje Stanisław Bukowiec. Dodaje, że resort jest otwarty na rozmowę o długości takich umów. A chętni na pewno się pojawią, bo przedstawiciele branży podkreślają, że trzy lata to za mało np. na amortyzację autobusu.

– Zamiast skracać okres zawierania umów, warto byłoby pozostać przy umowach 10-letnich, ale dopuścić korekty np. w zakresie przebiegu tras czy liczby przystanków – uważa Jerzy Kowalczyk.

Odpowiednią jakość transportu mają zapewnić autobusy nie starsze niż 20-letnie na liniach objętych dopłatami (z wyłączeniem zawartych już umów wieloletnich). W ocenie ekspertów lepszym rozwiązaniem byłoby określenie minimalnych standardów dla pojazdów i postawienie na te o niskich wejściach.

– Wiek jest drugorzędny. Przykładowo, 20-letni autobus marki ZAZ byłby już w stanie śmierci technicznej – nawet takich nie ma, bo znacznie szybciej są złomowane – a używany pełnoletni Mercedes-Benz lub niskowejściowa podmiejska Setra to niekiedy rarytasy na rynku wtórnym – wskazuje Marcin Gromadzki.

Podróżowanie ma być łatwiejsze także dzięki stworzeniu przez marszałków regionalnych portali rozkładów jazdy linii komunikacyjnych. Natomiast kontrolerzy biletów zostaną objęci ochroną przewidzianą dla funkcjonariuszy publicznych.

ikona lupy />
Dopłaty do linii komunikacyjnych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe