Rada Ministrów zaproponowała, żeby obowiązki po wójcie, burmistrzu czy prezydencie, któremu wygasł mandat, przejmował jego zastępca, a następnie osoba wyznaczona przez premiera. To rozwiązanie ma zakończyć spór z samorządami, ale nie wzbudziło entuzjazmu.

Chodzi o to, kto ma pełnić obowiązki prezydenta miasta, burmistrza bądź wójta po tym, jak dotychczasowy włodarz umrze bądź np. zostanie parlamentarzystą, a więc jego mandat wygaśnie. Przedstawiciele samorządów ostro krytykują rządową propozycję, aby przywrócić obowiązujące do wiosny tego roku rozwiązania, które zakładały, że będzie to osoba wyznaczana przez prezesa Rady Ministrów. Jak się dowiedział DGP, rząd przygotowuje kompromisowe rozwiązanie.

Rząd chce wrócić do tych poprzednich rozwiązań

O tym, kto przejmuje funkcję wójta (burmistrza, prezydenta miasta) w przypadku wygaśnięcia jego mandatu, przesądza art. 28f ustawy z 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 1465). Od 28 maja 2024 r. nie jest to już osoba wyznaczona przez premiera, lecz zastępca wójta. Szef rządu namaszcza osobę, która ma zarządzać gminą do czasu nowych wyborów, tylko jeśli w gminie nie ma zastępcy. Za zmianami zgodnie głosowali posłowie wszystkich formacji politycznych. Chodziło głównie o zachowanie ciągłości władzy w samorządach. Wcześniej nie zawsze premier szybko wybierał osobę, która miała zastępować wójta, a do tego czasu nie miał kto podejmować kluczowych decyzji. Do tego dochodził interes polityczny – szef rządu mógł wyznaczyć dowolną osobę, nie patrząc na dotychczasowy układ sił w samorządzie, co mogło prowadzić do chaosu. Dlatego przepisy zmieniono.

Ku powszechnemu zaskoczeniu teraz rząd chce wrócić do tych poprzednich rozwiązań. Zmianę schował w projekcie nowelizacji ustawy o Radzie Ministrów oraz niektórych innych ustaw (numer z wykazu: UD 130). Argumentuje, że to dobre rozwiązanie, bo podobne kompetencje ma premier w przypadku niewybrania zarządu powiatu czy województwa.

„Wnioskodawca zignorował przy tym zasadniczą odmienność pod tym względem pochodzących z wyborów powszechnych, jednoosobowych organów wykonawczych gmin od kolegialnych organów wykonawczych powiatów oraz województw, wybieranych przez organ stanowiący” – odpowiada Związek Miast Polskich (ZMP) w swoim stanowisku.

Przedstawiciele miast za „nie do przyjęcia” uważają dołączanie tej kwestii do ustawy regulującej organizację pracy Rady Ministrów. „Wydaje się to niezgodne z deklarowanymi przez nowy rząd intencjami” – czytamy.

Przypomnijmy, że za podobne wrzutki wielokrotnie krytykowana była przez ówczesną opozycję, a dzisiejszą władzę, poprzednia ekipa rządząca.

– Nie rozumiemy, dlaczego zmieniamy przepisy w ustawach ustrojowych w zależności od tego, jaka jest potrzeba polityczna. W kwietniu 440 posłów poparło zmiany, a teraz wracamy do starych rozwiązań – mówi Patrycja Grebla-Tarasek, radca prawny Związku Powiatów Polskich (ZPP).

Pojawiają się głosy, że taka zmiana może być przygotowywana w związku z ewentualnym startem w wyborach prezydenckich Rafała Trzaskowskiego. W przypadku zwycięstwa włodarza Warszawy premier mógłby wyznaczyć do pełnienia jego funkcji osobę, która docelowo miałaby się ubiegać o fotel prezydenta stolicy.

– Te głosy nie są pozbawione sensu – słyszymy od jednego z naszych rozmówców z kręgów samorządowych.

Również przedstawiciele gmin wiejskich chcieliby utrzymania rozwiązania działającego od maja. Argumentują, że wprowadzenie do urzędu osoby z zewnątrz jest znacznie bardziej kłopotliwe w małych ośrodkach.

– Zmiana na stanowisku prezydenta dużego miasta nie jest dotkliwa, ponieważ rządzą dyrektorzy departamentów, wydziałów, referatów – pod nadzorem wiceprezydentów. A prezydent jest jednak przede wszystkim działaczem politycznym. Natomiast im dalej w dół, gdzie te urzędy są coraz mniejsze, czasem wręcz mikroskopijne, 20-osobowe, wszystko jest oparte na jednej osobie – ocenia Leszek Świętalski, dyrektor biura Związku Gmin Wiejskich RP.

W ocenie ekspertów ta sprawa ma duże znaczenie systemowe – chodzi o to, na ile administracja rządowa powinna wpływać na funkcjonowanie samorządu.

– Skoro mieszkańcy wybrali burmistrza, a on wybrał swojego zastępcę, to pojawia się pytanie, co będzie bliższe woli mieszkańców – zachowanie ciągłości władzy w rękach tego zastępcy czy pojawienie się rządowego nominata, który może nie mieć żadnych związków z tym samorządem. Odpowiedź nasuwa się sama – uważa Mateusz Karciarz, prawnik z Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy sp.k. w Poznaniu.

Tylko dłuższa drabinka

Zaproponowane przez rząd zmiany były omawiane podczas ostatniego posiedzenia Zespołu ds. Administracji Publicznej i Bezpieczeństwa Obywateli Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. W obliczu krytyki ze strony przedstawicieli lokalnych władz rząd zaproponował kompromisowe rozwiązanie.

– Zastępca będzie pełnił obowiązki do czasu, aż nową osobę wykonującą mandat wskaże premier. Czyli de facto to tylko rozciągnięcie wszystkiego w czasie, bo koniec końców i tak premier będzie decydował – relacjonuje Patrycja Grebla-Tarasek.

– Taka propozycja padła – potwierdza Marek Wójcik z ZMP.

Teraz samorządy czekają na jej przedstawienie na piśmie. Taka konstrukcja przepisów miałaby tę zaletę, że gminy – podobnie jak dziś – uniknęłyby paraliżu decyzyjnego w czasie pomiędzy wygaśnięciem mandatu dotychczasowego włodarza a decyzją premiera.

– Przynajmniej nie byłoby ani jednego dnia zwłoki. Chociaż w takiej sytuacji i tak najpierw mamy organ pochodzący z wyborów, później zastępcę, a następnie jeszcze komisarza. To zupełnie niepotrzebna drabinka. Powinniśmy dążyć do jak najszybszego umocowania organu pochodzącego z wyboru, a do tego momentu zastępca, najlepiej wprowadzony w sprawy jednostki, może zapewnić funkcjonowanie samorządu bez zgrzytów. Osoba, która przyjdzie z zewnątrz, najpierw będzie się zapoznawała z gminą – podsumowuje Leszek Świętalski.©℗

ikona lupy />
Po ostatnich wyborach premier też wyznaczał / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe